„Listy z podziemia” są zebraną w formie książkowej edycją felietonów z tygodnika „Gazeta Polska”. Realia wykluczenia, pogardy i zastraszenia w stosunku do czytelników, redaktorów i autorów znane są doskonale. Mimo wszystko tytuł najnowszej książki Wojciecha Wencla (ur. w 1972 wybitnego poety-klasycysty) wywołuje sprzeciw. Jak to? „Listy z podziemia”, a kupuje się je w księgarni. Nikt ich nie rekwiruje. Za ich czytanie nie idzie się do więzienia. Zamiast represji za lekturę podobnych książek otrzymuje się raczej nagrodę w postaci drobnych przyjemności: trochę więcej wolnego czasu (mniej zleceń, mniej przyjaciół), rozweselone oblicza szyderców, spokój wykluczenia. To nie podziemie. To tylko gorycz rozczarowań, ale jak kiedyś napisał autor „Dżumy”, „Nie ma takiego losu, którego nie przezwycięży pogarda”. Martwić się odrzuceniem przez ludzi małych charakterów? Absurd. Czytelnik „podziemia” zawiera z autorem pakt werystyczny. Felietonista, eseista, poeta ma rację. Pisze prawdę. Wierzymy.
Ale zaufanie czytelników wielokrotnie w ostatnich latach zawiedziono. Pisarze, filozofowie, dziennikarze ogłaszali, że zmienili poglądy. Z reguły z tych, które przynoszą kłopoty, na takie, które owocują lukratywnymi kontaktami i kontraktami. Coraz częściej więc wierzymy głośnym twórcom warunkowo. Jeśli nie są dość udręczeni i sfrustrowani, stajemy się podatni na manipulacje innych, którzy bardziej przekonująco, choć fałszywie, zagrają na strunie goryczy. Publiczność „podziemia” ma stargane nerwy.
W „Listach z podziemia” poeta, który przeszedł drogę w przeciwną stronę: od ciepłego salonu do namiotu na wietrze, pisze o potrzebie samotności. Przed wielu laty czytało się w „Gazecie Polskiej” cykl felietonów „Dziennik kwarantanny” czołowego krytyka literackiego, Tomasza Burka. Kwarantanna samotności właśnie miałaby, według Wencla, sprzyjać hartowaniu osobowości. Przyznam, że wątpię w trafność tej opinii. W samotności można zasmakować, a w rezultacie uchylić się od służby wspólnemu dobru. Jedna samotność hartuje, druga rozleniwia i przyzwyczaja do pozwalania sobie na abnegację. Rozleniwiony abnegat nie uzyska autorytetu po latach wegetacji na marginesie. Dlatego mądre jest utrzymywanie się w zawodowej formie dzięki tworzeniu autonomicznych instytucji. Program potulnego znoszenia marginalizacji lub ostracyzmu byłby programem samounicestwienia.
Dzięki pewnym instytucjom katolickim istnieje przestrzeń wolności. Klasycyzm Wojciecha Wencla, jak już ponad dziesięć lat zauważył Maciej Urbanowski, „świadomie uczestniczy w chrześcijańskiej duchowości” (M. Urbanowski, „Oczyszczenie. Szkice o literaturze polskiej XX wieku”, Kraków 2002). Religijność pozwala sięgnąć wyżej niż wpływy przemijających jak duch epoki decydentów. Wprawdzie krytykuje się klasycyzm za jego schlebianie zastanej hierarchii wpływów, zachowawczość, wtórność, akademizm. Klasycyzm wszakże takich autorów jak Wojciech Wencel (ale i kilku innych, obecnie zwłaszcza: Jarosław Marek Rymkiewicz, a z wybitnych poetów w średnim wieku Krzysztof Koehler i Wojciech Kudyba) nie jest akademizmem ani epigonizmem. Wciąż na nowo odnajduje środki wyrazu, aby wypowiedzieć się w imieniu tych, którzy nie mają głosu. Nie mieszczą się w tabelach, formatach, nie uczestniczą we wzajemnej wymianie przysług ani wpływów. Nie mają władzy. Reklamodawcy pytają w pewnych kwestionariuszach: Czy jesteś osobą, która podejmuje decyzje o zakupie sprzętu? Chrześcijańscy klasycyści w III RP nie podejmują decyzji o zakupie sprzętu. Gdyby lepiej i piękniej kusili pozwolono by im kupować gipsowe kopie Wenus z Milo, oni jednak uparli się przy wizerunku młodszego od niej syna cieśli, toteż nie powinni się dziwić, że nie ma dla nich miejsca w gronie decydentów. Gusta panujących są inne.
Odbierało się Wencla lepiej jako poetę. Nie sposób zgodzić się z podważaniem rangi twórczości pisarzy mieszkających w PRL, lecz sprzeciwiających się komunizmowi, prześladowanych lub dezawuowanych. Zwłaszcza gdy umniejsza się znaczenie ich dorobku także pod 1989 roku. Fragmenty „Listów z podziemia” brzmią wiec niesprawiedliwie. Co czytałam dotąd z większą satysfacją? Dużo wierszy. Ostatnio wybór „Oda do śliwowicy”, przedtem „De profundis”, „Podziemne motyle”, „Odę na dzień św. Cecylii”. Niektóre tomy esejów: „Zamieszkać w katedrze”, „Przepis na arcydzieło”, niepozbawione humoru felietony „Węzeł gordyjski”. Felietonistyka z „podziemia” jest inna. Daleko jej do satyry, choćby felietonista dworował: „Koledzy z uniwersytetów, najwyższy czas przewartościować wreszcie kanon literatury polskiej XX wieku. Wiem, że macie tam ostatnio niezły gender, ale nie dajcie się zwariować” (s. 112).
Chronologiczna kolejność tekstów powoduje, że autor sam sobie nie przeczy, kiedy najpierw pisze (w czasie przeszłym) „właśnie odzyskaliśmy wolność” (s. 7), a kilkadziesiąt stron dalej stwierdza: „[...] runęła struktura polskiej polityki zagranicznej, grzebiąc naszą podmiotowość. Życie publiczne w kraju coraz bardziej przypomina model rosyjski. To fakty, a nie interpretacje” (s. 62). Pytanie tylko, czy zawarta w tej konstatacji groza paraliżuje odbiorców, czy mobilizuje do pracy, inwencji, aktywności.
Poeta jak romantyk pozwala marzyć (kogo byśmy wybierali w plebiscycie do Polskiej Akademii Literatury), ale jako avant la lettre pozytywista instruuje, jakie są powinności na kurczącym się skrawku swobody: „Utrzymywanie na najwyższym poziomie poczucia honoru narodowego i solidarności z ludźmi wykluczonymi bądź wyszydzonymi przez media.
Rozwijanie własnego patriotyzmu (poznawanie historii, literatura piękna, podróże śladami przodków) i aktywność społeczna: promowanie postaw patriotycznych w środowisku rodzinnym, miejscu pracy, szkole (nauczyciele), internecie (autorzy blogów, uczestnicy portali społecznościowych).
Udzielanie pomocy ofiarom medialnego monopolu: osobom dyskredytowanym w artykułach z powodów ideologicznych, zwalnianym z pracy, podawanym do sądu, szykanowanym za poglądy” (s. 77).
Wojciech Wencel został pierwszym polskim neopozytywistą, nawet jeśli o tym jeszcze nie wie. Jego słowa mogą służyć jako zapasy na srogą zimę.
Wojciech Wencel – „Listy z podziemia. Felietony”, Wydawnictwo LTW, Łomianki 2013.
Maria Tarczyńska
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/249361-powazne-felietony-listy-z-podziemia-wencla-nasza-recenzja
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.