Z cyklu niedocenieni w Hollywood: genialny pechowiec TOBY JONES

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Toby Jones jako Alfred Hitchock, fot. HBO
Toby Jones jako Alfred Hitchock, fot. HBO

Jego twarz zna większość widzów. Niewielu natomiast kojarzy jego nazwisko. Mistrz drugiego planu, który czeka na swoją szansę. Dwa razy ją dostał. I dwa razy pech spowodował, że nie dano mu jej do końca wykorzystać.

Urodzony w Wielkiej Brytanii syn aktora Freddiego Jonesa pojawił na drugim planie wielu filmów. Widzieliśmy go choćby w „Marzycielu”, „Frost/Nixon”, „Szpiegu”, „Rytuale”, „Kapitanie Ameryka”, „Mój tydzień z Marilyn” czy „W”. Niski, brzydki, z lekko piskliwym głosem Jones gra albo dziwaków albo geniuszy. Nie jest komediantem jak Danny de Vito, ale nie popada również w manierę ekranowych „psycholi”. Jones jest natomiast zawsze charakterystyczny.

Tacy aktorzy jak Jones albo na zawsze pozostają mistrzami drugiego planu, albo wykorzystują tę jedną jedyną szansę, którą da im los i wchodzą do pierwszej aktorskiej ligi Hollywood. Nie każdy z nich taką dostaje. Wielu z nich z niej nie korzysta kładąc rolę jaka mogła zmienić na zawsze ich życie. Brytyjczyk otrzymał taką szansę dwukrotnie. I dwukrotnie ją wykorzystał. Niestety dwukrotnie los spowodował, że jego ciężka praca nie wystarczyła by cały świat dowiedział się kim jest ten charakterystyczny brzydal.

W 2006 roku Toby Jones zagrał jedną z ikon Ameryki - Trumana Capote. Patrząc na Jonesa trudno było sobie wyobrazić lepszego kandydata do roli zmanierowanego, narcystycznego, genialnego, upiornego pisarza, który do dziś jest niedoścignionym rodzajem celebryty. Homoseksualny pisarz, za którym niczym piesek biegał nawet młody Andy Warhol zasługiwał na hollywoodzki film jak żaden amerykański pisarz. Producenci filmu „Bez skrupułów” zdecydowali się zrealizować film o okresie życia pisarza, który w końcu dał mu największą sławę, ale również przyczynił się do jego ostatecznego upadku. Chodziło o okres, gdy autor „Śniadania u Tiffaniego” pisał swoje największe arcydzieło „Z zimna krwią” i uwikłał się w kilkuletnią relację z mordercami - bohaterami swojej przełomowej książki.

„Bez skrupułów” miał być wielkim hitem. Obok Jonesa, który został wybrany do roli Trumana, w filmie zagrali Sandra Bullock, Gwyneth Paltrow, Daniel Craig i Jeff Daniels. Film Douglasa McGratha jest porządnie zrealizowaną opowieścią o wycinku z życia Trumana Capote, która z powodzeniem nakreśla skomplikowaną osobowość pisarza. Jones nie tyle zagrał Capote’a, ile naprawdę się nim stał. I wcale nie chodziło tylko o fizyczne podobieństwo obu artystów. Jones pokazał znakomicie chłopięcą osobowość Capote’a, która zderza się z brutalnym światem nowojorskiej bohemy. Udało mu się z jednej strony obnażyć kompleksy i fobie chłopaka z prowincji, które od dzieciństwa towarzyszyły pisarzowi, jak i pokazać bezwzględność Trumana w świecie show biznesu. Film jednak przeszedł przez kina niemal niezauważony. Rola Jonesa pozostała zaś w pamięci jedynie kinomanów. „Bez skrupułów” trafiło do kina w czasie triumfów „Capote” z oscarową rolą Philipa Seymoura Hoffmana. Powszechny zachwyt jaki wzbudził Hoffmana spowodował, że nikt już nie pamiętał o inteligentnej roli Jonesa. „Capote” na dodatek opowiadał dokładnie ten sam okres życia pisarza co film z Jonesem. Charyzmatyczna i świetna rola Hoffmana (w moim przekonaniu jego Truman jest mniej skomplikowany niż ten w wykonaniu Jonesa) zmiotła nie tylko inne filmy, które konkurowały w kategorii najlepszy aktor na oscarowym wyścigu, ale spowodowała zupełny brak zainteresowania filmem McGratha.

Pech Jonesa musiał być więc frustrujący. Aktor nadal występował więc głównie w drugoplanowych rolach w oczekiwaniu na swoją szansę. I ta znów się pojawiła. HBO Polska wciąż nadaje swojąprodukcję „Dziewczyna Hitchcocka”. Film opowiada o Tippi Hedren, która zabłysnęła rola w „Ptakach” Alfreda Hitchcocka. Następnie zagrała w filmie „Marnie” tego samego reżysera, po czym znikła z ekranu. Dopiero po wielu latach zaczęła opowiadać o swoich przeżyciach na planach filmów Hitchcocka i trudnej relacji, jaka łączyła ją z genialnym reżyserem. W geniusza kina w produkcji HBO wcielił się Toby Jones.

Znów mamy pewne podobieństwo obu artystów, i znów Jones musi w stosunkowo niedługim filmie nakreślić niezwykle skomplikowaną osobowość reżysera. Jones za swoją role otrzymał nominację do Złotego Globu. Krytycy byli zgodni, że stworzył bardzo przekonująca kreację. Niestety, w roku 2012 powstał za oceanem jeszcze jeden film, w którym pojawia się kultowy reżyser. „Hitchcock” nie okazał się nominacyjnym czarnym koniem Oscarów i nie przyniósł nawet nominacji do statuetki Anthony'emu Hopkinsowi za główną rolę. Jednak widzowie i krytycy bez wątpienia docenili fenomenalną rolę Hopkinsa. Czy to on zostanie zapamiętany jako reżyser „Psychozy”? Trudno podejrzewać, by było inaczej.

Toby Jones znów pozostanie jedynie w pamięci zagorzałych kinomanów, którzy oglądają więcej niż to co reklamują billboardy. W przypadku brytyjskiego aktora powiedzenie „do trzech razy sztuka” nabiera nowego wymiaru. Trzymajmy więc kciuki za Jonesa. Zasługuje na to, by los był dla niego łaskawszy.

Łukasz Adamski

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych