Z Maciejem Pieprzycą, reżyserem, scenarzystą i dziennikarzem dokumentalnym, rozmawia Jolanta Gajda-Zadworna
Grand Prix, Nagroda Publiczności i Jury Ekumenicznego na festiwalu w Montrealu, wielominutowa owacja na stojąco, Srebrne Lwy i podwójna nagroda publiczności w Gdyni. Pan chyba wie, jak żyć? I że warto?
Z pełną odpowiedzialnością mogę potwierdzić: warto żyć i „Chce się żyć”, mimo wszystko.
Opowiada pan w swoim filmie o doświadczeniu, które większość widzów przyjęłaby jako powód do rozgoryczenia. Tymczasem po projekcji wychodzimy zbudowani, lepsi…
Tytuł filmu ma pewien walor przekory, z taką intencją został użyty. W pierwszej wersji scenariusza główny bohater, doświadczony porażeniem mózgowym Mateusz, w momencie załamania mówił sobie gorzko: „No tak, chce się żyć”. W końcu jednak ta sytuacja nie weszła do filmu. Zamiast niej pojawił się tekst pielęgniarza: „Będzie piękny dzień, chce się żyć”. I mam wrażenie, że ta kwestia pełniej oddaje charakter i wymowę naszej opowieści.
Widzowie w Montrealu i Gdyni pokochali pana bohaterów. „Gorące” to za małe słowo na określenie reakcji po pokazach.
Trochę bałem się przyjęcia w Gdyni, bo prawdę mówiąc, łatwiej mieć premierę za granicą, na festiwalu, gdzie brak oczekiwań i założeń. Trudniej stanąć przed rodzimą publicznością.
A tę pan uwiódł. Z obrazów nagrodzonych w Gdyni to pana film budzi najwięcej emocji, daje nadzieję i – co zaskakujące przy podobnym temacie – ofiarowuje sporo humoru.
Przygotowując się do filmu tak długo, jak było to w naszym przypadku, łatwo zgubić dystans. A mnie zależało na czytelnych emocjach. Dopiero w konfrontacji z widzami mogłem się przekonać, czy poszedłem dobrą drogą.
Pana bohater wzorowany jest na autentycznej osobie i jej historii. Jak pan na nią trafił?
Inspiracją rzeczywiście były prawdziwe zdarzenia i człowiek pokazany w dokumentalnym filmie Ewy Pięty „Jak motyl”, ale scenariusz nie jest opowieścią „jeden do jednego”. Pierwowzór Mateusza żył w klatce swojego ciała przez 19 lat. W moim filmie kontakt z bohaterem zostaje nawiązany, gdy jest on znacznie starszy. Przesunąłem te granice, ponieważ filmowy Mateusz ma szczęście przebywania w rodzinie. Pod czułą opieką matki, w ciepłej, rozwijającej relacji z ojcem i w kontakcie z dwójką starszego rodzeństwa żyje o wiele dłużej niż autentyczna postać. Tamten chłopiec do ośrodka dla ciężko upośledzonych trafił już jako dziewięciolatek.
Film nie bez powodu porównywany jest do „Mojej lewej stopy” czy „Motyla i skafandra”. Opowieści o takich bohaterach muszą zaowocować nagrodami?
Wymienione przez panią tytuły są fantastyczne. Uwielbiam je, ale nie jest tak, że opowieść o kimś okaleczonym fizycznie przez los, kimś, kto nie poddaje się, kto wygrywa – wbrew przeciwnościom i społecznemu odrzuceniu swoją godność, człowieczeństwo – wystarczy do zbudowania poruszającego i niebanalnego filmu. Przygotowując się do realizacji, oglądałem, co można było zobaczyć, zarówno w dokumencie, jak i w fabule. I widziałem też materiały niedobre. Z niewiarygodną postacią, przekazem zbyt ckliwym lub niepotrzebnie epatującym kalectwem. Bardzo łatwo wpaść przy tego typu tematach w podobne pułapki. Znalezienie balansu jest chyba najtrudniejsze.
Znakomitym tłem dla historii bohatera jest pokazany z dystansem PRL.
Mój bohater urodził się w latach 80. i z pewnością miało to znaczenie m.in. przy diagnozie i sposobach leczenia. Trudno też było odciąć się od społecznego tła tej historii, ale nie chciałem robić filmu oceniającego ustrój. To opowieść o chłopaku, który szukał kontaktu ze światem. To mnie najbardziej interesowało. I, sądząc po reakcjach, ujęło też widzów.
Wywiad pojawił się w tygodniku wSieci. Film "Chce się żyć" w kinach od jutra.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/249307-wsieci-wywiad-z-maciejem-pieprzyca-rezyserem-chce-sie-zyc
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.