Siedząc w przydrożnym barze w sycylijskiej wiosce, w której gotuje 80 letni kucharz wyglądający jak Corrado Soprano, i czekając na bijące na głowę restauracyjne gwiazdki Michelina odnóża świeżych kalmarów oraz butelkę lokalnego wina za grosze, miałem przed oczami jednego faceta. Niegrzeczny, zadziorny, niepoprawny politycznie i do bólu prawdziwy hard corowiec szukający idealnego posiłku. To on spowodował, że marzeniem mojego życia stało się napisanie filmowo-kulinarno-podróżniczej książki, i zaraził mnie czarno-białym światem mistrza, którzy wykrzyknął słynne Dolce Vita! Anthony Bourdain- nietypowy kucharz, smakosz życia i tarantinowski gawędziasz. Autor bestselleru „Kill Grill” oraz telewizyjna gwiazda w zanikającym rock and rollowym stylu ( Iggy Pop może mu przybić piątkę!), wolnym od napuszonego celebrytyzmu.
Bourdain to prawdziwa osobowość świata kulinarnego. Już w wieku 28 lat miał za sobą najważniejsze szczeble kucharskiej hierarchii. Absolwent Harvardu dla szefów kuchni czyli Culinary Institute of America już dwa lata po skończeniu szkoły został szefem kuchni Brasserie Les Halles. Pochodzący z rodziny o korzeniach francuskich kucharz często zadziera tez z wegetarianami. Niejednokrotnie z nich kpił w swoich telewizyjnych programach oraz uderzał w nich w książkach, porównując ich nawet do Hezbollachu. „Wegetarianie są wrogami wszystkiego, co dobre i przyzwoite w duchu ludzkim, stanowią policzek wymierzony wszystkiemu, za czym się opowiadam, czyli czystej przyjemności jedzenia"- pisał.
W wywiadzie dla „New York Times” mówił natomiast, że chciałby aby jego ostatnim posiłkiem przed egzekucją był cielęcy szpik kostny. Jednocześnie Bourdain to śmiertelny wróg fast foodów a la McDonald. Swojej córeczce wmówił nawet, że od jedzenia w tej knajpie można dostać wszy. Zresztą styl pisania i opowiadania Bourdaina jest specyficzny, czego dowodem są liczne cytaty na forach internetowych. To jedna z najdelikatniejszych z jego porad. „Często mówię o "zasadzie babci" obowiązującej podróżników. Masz prawo nie przepadać za indykiem, którego Twoja babcia podaje na Święto Dziękczynienia. Niech będzie on nawet przypalony i suchy, a farsz staruszki za słony i pełen gumowatych grudek, które stają ci w gardle. Możesz nawet w ogóle nie lubić indyka. Ale to indyk babci. I przebywasz w jej domu. Więc stul pysk i jedz. A potem powiedz: "Dziękuję babciu, ależ oczywiście z miłą chęcią poproszę o dokładkę.”
Zanim stał się wielką gwiazdą Bourdain żył na całego stoczył się na samo dno. Był uzależniony od heroiny, wyrzucany z pracy i w końcu wylądował na ulicy, gdzie wyprzedawał płyty i książki by mieć pieniądze na narkotyki. W upadku wyprowadziła go książka „Kill Grill” z 2000 roku, gdzie dał upust swojej frustracji i nienawiści do sztucznie pompowanego „przemysłu kulinarnego” w USA. Choć moją ulubioną pozycją w jego dorobku jest „Świat od kuchni” oraz „Medium Raw” ( wydana w Polsce pod kretyńskim tytułem „Kill grill 3”), to jednak warto rozpocząć swoją przygodę z Bourdainem od tej pierwszej pozycji. Jego książki to nie tylko opis miłości do jedzenia i doskonałych ulicznych posiłków z Sajgonu czy slumsów Los Angeles, ale również błyskotliwe wejście w kultury krajów, które Bourdain odwiedza. Zarówno w nadawanym do niedawna w Kuchnia Plus „No reservation”, jak i najnowszym programie kucharza „Przystanek z Anthony Bourdainem” na każdym kroku widać, że ich prowadzący nie przez przypadek był felietonistą New Yorkera i autorem dwóch powieści. „Stałem tam i wcinałem niemal kilogram tego, co najlepsze z najlepszego, wiedząc, że już nigdy nie zasmakuję tak dobrego i tak świeżego tuńczyka. Czym jest miłość? Miłość to prawie kilogram surowej ryby o czwartej rano”- pisze autor.
Nie mniej radości niż czytanie doskonale operującego piórem Bourdaina przysparza jego najnowszy show. Jest to też najbardziej niegrzeczny z jego wszystkich programów. Miejscami można mieć wrażenie, że uczestniczy się w seansie świata Tarantino, kręconego „od kuchni”. Co jednak najmocniej przyciąga rzesze fanów do Bourdaina? Jego szczerość. Sam siebie nazywa medialną prostytutką, która sprzedała się telewizji, przypominając słynną opowieść o pięknej kobiecie w barze. Znacie? Do kobiety przy barze podchodzi mężczyzna i mówi: „dam ci milion dolarów jak się ze mną prześpisz.” Kobieta po chwili zastanowienia: milion dolarów? Chcesz mi dać milion dolarów za seks? Ok, zgadzam się.”. Mężczyzna wyciąga jednodolarowy banknot i mówi: „Zatem idziemy do łóżka?” Oburzona piękność zaczyna krzyczeć: „ Chcesz mnie obrazić? Za kogo ty mnie masz?! Mężczyzna spokojnym głosem odpowiada: to, że jesteś dziwką już ustaliliśmy, teraz negocjujemy tylko cenę”. Mocne? Wielu ludzi pracujących w mediach przyzna, że jest to anegdota bardzo prawdziwa.
Bourdain nie jest sławny, ponieważ wie tak wiele o gotowaniu w restauracjach (chociaż wie), czy dlatego, że zawsze jest fajny (bo nie jest), ani nawet nie dlatego, że jest gospodarzem popularnego show o alkoholu i wieprzowinie. Bourdain jest sławny, ponieważ jest malowniczy, prawdziwy i niemiłosiernie szczery w każdej sekundzie.
napisano o nim w magazynie "Time". Podpisuję się pod każdym słowem. Jeżeli więc chcecie zwiedzić świat w poszukiwaniu doskonałego posiłku i zobaczyć rzeczy, które pomijają słynne kanały podróżnicze to włączcie „Kuchnia Plus”„Postój z Anthonym Bourdainem” to nie tylko „palce lizać”.
Łukasz Adamski
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/249242-polecamy-anthony-bourdain-kuchnia-w-rytmie-iggy-popa