„Świat Jonesa” to kolejny tytuł Philipa K. Dicka w ekskluzywnej serii Rebisu. W jego bogatej twórczości tytuł ten wydawać się może trzeciorzędny; Lawrence Sutin w biografii ocenił tę wczesną powieść zaledwie na cztery w skali dziesięciopunktowej. Wojtek Sedeńko w wyczerpującym wstępie przekonuje nas, że niesłusznie, a po lekturze powieści trudno nie zgodzić się z jego argumentacją. Gdyby nie „Świat Jonesa” i inne powieści, będące niejako wprawkami do arcydzieł, nie byłoby „Ubika” czy „Trzech stygmatów Palmera Eldritcha”. „Świat Jonesa” udowadnia też, jakim generatorem pomysłów, rzucanych niejako od niechcenia, był Dick.
Główna akcja powstałego w roku 1954 utworu toczy się na początku XXI wieku, ale, tak jak w większości utworów SF, jest krzywym zwierciadłem czasów, w których powstała – w tym przypadku zimnowojennej epoki. Świat jest podzielony na Westblok i strefę pod rządami komunistów, a w świecie zachodnim ustrojem panującym jest… relatywizm, przejawiający sporo cech totalitarnej dyktatury. Posiadanie odmiennych poglądów jest co prawda dozwolone, ale zakazane jest głoszenie ich w imię Prawdy Absolutnej, jak to czynią idealiści (komuniści, faszyści, chrześcijanie i inni fanatycy). Jeśli uważasz np., że Żydzi odpowiedzialni są za całe zło świata, masz obowiązek… udowodnić to. Wszechobecna Służba Bezpieczeństwa pilnuje obywatelskiej „prawomyślności” i zamyka opozycję (nawet potencjalną) w obozach pracy.
Dough Cussick, pracownik Służby Bezpieczeństwa, reprezentuje pierwszą ze stron nieuchronnego konfliktu. Drugą stroną są zorganizowani pod wodzą Floyda Jonesa, mesjasza-mutanta-nadczłowieka Zjednoczeni Patrioci. Ów Jones jest prekognitą, żywiącym pewność dotyczącą przyszłych zjawisk (więc jest opozycyjnym „idealistą”), ponieważ dzięki „przesunięciu fazowemu istnienia” żyje już rok dalej w przyszłości i jest świadkiem, jak jego proroctwa-wizje stopniowo się spełniają. Owa czasowa „podwójność istnienia” powoduje, że przeżywa swoje życie dwukrotnie. Własne narodziny „widzi” jeszcze przed momentem poczęcia, podobnie zresztą śmierć, co powoduje sporą traumę. Oczywiście, takie zabawy z czasem i niezmiennością tego, co nastąpi, skutkują błędem logicznym – by to ominąć, Dick sugeruje, że Jones tak naprawdę żyje nie teraz, a w przyszłości, która jest dla niego teraźniejszością, natomiast nasza teraźniejszość jest z jego punktu widzenia faktem dokonanym. Pomysł ciekawy, choć mimo wszystko negujący istnienie wolnej woli.
Wojna domowa, do której dojdzie pomiędzy Rządem Federalnym a opozycyjnymi Zjednoczonymi Patriotami, jest zarazem ciekawszym od starcia militarnego (potraktowanego zresztą po macoszemu) i fascynującym na głębszej płaszczyźnie starciem relatywizmu z idealizmem. Moje próby znalezienia odpowiedzi na pytanie, komu tak naprawdę kibicuje autor i który wariant totalitaryzmu przeraża go bardziej, nie dały rezultatów. Zresztą, mimo wszystko dobrze to świadczy o wielkości autora...
W powieściowym świecie miała miejsce zagłada atomowa, występują więc obowiązkowo powojenni mutanci, traktowani, jak to u Dicka, z olbrzymią dozą empatii. Ma miejsce też inwazja całkiem oryginalnych Obcych – dryfterów, występuje też marginalnie roboty w rolach niań i kelnerów, wreszcie początek naszej kolonizacji Układu Słonecznego. Jak zwykle, rekwizytornia typowa dla czasem dość tandetnej SF, która jak zwykle u Dicka służy zadawaniu pytań o wolną wolę, przyczynowość czy istotę człowieczeństwa.
Dick przejawia tutaj, jak zawsze zresztą, swoją mentalność wrażliwca, będąc przeciwieństwem współczesnego nerda, wierzącego w rozum, wiedzę i skuteczność, o zaburzonym odczuwaniu empatii. Doktor House, Dexter, Walt Whitman z „Breaking Bad” – długo można by wyliczać takich mniej lub bardziej socjopatycznych bohaterów dzisiejszej masowej wyobraźni. Co prawda twórczość Dicka też jest ciągle ekranizowana, ale filmowcy biorą na warsztat opowiadania, bazujące na pojedynczych, oryginalnych pomysłach, a te przerabiają na strzelaniny i pościgi. Głęboki humanizm i wszechobecna metafizyka giną wówczas zupełnie. Warto mieć świadomość istnienia i takiej fantastyki naukowej, która nie jest ani kultem rozumu, ani reklamą przemysłu zabawkarskiego. Powieść jest jak zwykle pięknie wydana – chwała wydawnictwu, że wreszcie Dick doczekał się takiej edycji i należy trzymać kciuki, by dociągnęło serię do końca. Jakieś 50 tytułów będzie godnie się prezentować na półce. Realistyczno-fantastyczne ilustracje Wojciecha Siudmaka co prawda niekoniecznie ilustrują treść książki, ale duchem pasują do niej na pewno.
Sławomir Grabowski
Philip K. Dick, Świat Jonesa. Tłum. Norbert Radomski. Ilust. Wojciech Siudmak. Rebis, Poznań 2013 (wyd. II).
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/249239-idealizmem-w-relatywizm-czyli-swiat-jonesa-philipa-k-dicka-recenzja
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.