Adamski poleca: ROZSTANIE. Irańskie arcydzieło, które pokonało film Holland

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

Zdobywca Oscara, Złotego Globa i „Złotego Niedźwiedzia” „Rozstanie” pokonało rok temu w oscarowym wyścigu „W ciemności” Agnieszki Holland. Mimo tego, że film Holland uważam za jeden z najlepszych, jaki pojawił się w ostatnich latach w polskiej kinematografii, to uważam decyzje Akademii za zupełnie uzasadnioną.

„Rozstanie” opowiada historię rozpadającej się irańskiej rodziny, która staje przed największą próbą w jej życiu. Jedną z przyczyn rozpadu małżeństwa Nadera i Simin jest sposób wychowania ich 11-letniej córki Termeh oraz chęć kobiety wyjechania z kraju. Nader nie chce jednak zostawić swojego chorego na Alzhaimera ojca. Gdy okazuje się, że córka pary chce zostać z ojcem, Simin opuszcza rodzinę. Odejście kobiety (nie traktowane poważnie przez Nadera) powoduje, że w domu pojawia się Razieh, mająca pomóc Naderowi i jego córce przy opiece nad chorym ojcem. Razieh pewnego dnia wychodzi z domu „załatwić coś na mieście” i zostawia schorowanego, śpiącego mężczyznę, którego na dodatek przywiązuje do łóżka. Do domu wraca wówczas Nader z córką i znajduje ojca leżącego na podłodze. Awantura, która wybucha między mężczyzną i kobietą doprowadza do tragedii. Będąca w ciąży Razieh, traci dziecko. Nader zostaje, tutaj uwaga dla wszystkich aborcjonistów, oskarżony o zabicie dziecka i grozi mu kara więzienia. Czy jednak jest on jedynym winnym tego dramatu?

Film otwiera scena przesłuchania przed urzędnikiem Nadera i Simin, którzy przekonują dlaczego chcą rozwodu. Obserwujemy zeznania małżonków oczami urzędnika. Z sekundy na sekundę zdajemy sobie sprawę, że na podstawie relacji pary nie jesteśmy w stanie ocenić, kto ma w sporze rację. Dokładnie taki jest wydźwięk całego filmu. Nikt nie jest w nim do końca zepsuty, i nikt nie jest krystalicznym bohaterem. Nie ma bezwzględnego kata i niewinnej ofiary. Twórca filmu Asghar Farhadi co chwile myli tropy, zwodzi widza i zmusza go do dokonywania najróżniejszych interpretacji oglądanej historii. Na dodatek robi to w tak uniwersalny sposób, że specyficzne irańskie obyczaje potrafi atrakcyjnie przekuć na język zrozumiały dla zachodniego widza.

Mimo tego, że film irańskiego twórcy ma coś w sobie z Antonioniego czy chwilami z epizodów „Na skróty” Roberta Altmana, to ogląda się go jak najlepszy thriller Alfreda Hitchcocka. Im głębiej twórca prowadzi nas w swoją historię, tym więcej wątpliwości się w nas budzi. Mimo tego, że widzieliśmy kątem oka zdarzenie, które doprowadziło do tragicznych następstw, to i tak jesteśmy postawieni w miejscu śledczego, który na podstawie zeznań stron i świadków, musi wskazać winnego. Na dodatek twórca komplikuje nam wszystko, nie pozwalając dokonać jednoznacznej oceny bohaterów. Bez względu na to, że film opowiada o głęboko (?) wierzących muzułmanach, to niejednokrotnie podczas seansu pojawiało mi się w głowie jezusowe przesłanie by nie osądzać zbyt łatwo bliźniego.

Nie wiem czy, i na ile film jest zakamuflowaną przed cenzurą krytyką irańskiego społeczeństwa, jak sugeruje część krytyków filmowych. Nie można zapominać, że irański reżyser Jafar Panahi dostał 6 lat więzienia za wspieranie opozycji. Jego filmy są zaś przemycane na światowe festiwale jak obraz z krajów komunistycznych kilkadziesiąt lat temu. „Opozycyjność” jest zauważalna też u Farhadieho, który wykorzystuje każdą sekundę taśmy filmowej by wypełnić ją konkretną treścią. Oglądając „Rozstanie” miałem wrażenie przeniesienia się do świata Krzysztofa Kieślowskiego z lat 70-tych. Sporo racji miał więc Jonathan Romney, który w "The Independent" nazwał obraz Farhadiego- filmem sądowym. Jednak to my jesteśmy sędziami bohaterów. Na dodatek osądzamy nie tylko Irańczyków, oglądanych na ekranie, ale również własne czyny, grzechy i zaniechania. Z tego powodu ten film został uznany za arcydzieło nawet przez obce islamowi kultury. Zresztą islam odgrywa w tym obrazie wiodącą rolę. To Koran jest najwyższym odniesieniem dla bohaterów, a grzech jest traktowany na tyle poważnie, że jego świadomość ma kluczowy wpływ na ich czyny. Nie łatwo coś takiego zrozumieć zsekularyzowanym Europejczykom. Tym bardziej zaskakuje sukces filmu. A może wynika on z rozpaczliwej próby poszukiwania wartości przez zblazowanych Europejczyków?

Łukasz Adamski

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych