Trend na Trenta czyli nowa płyta NINE INCH NAILS. Recenzja

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

Miał odejść na emeryturę. Rozwiązać zespół i odpocząć sobie od muzyki. Jednak pasja pokazała pazury i dała o sobie znać. Od 3 września możemy znaleźć na półkach dobrych sklepów muzycznych nowy album Nine Inch Nails, pt. „Hesitation Marks”.

Lider zespołu Trent Reznor od najmłodszych lat wiedział, co będzie robić w życiu. Bardzo szybko nauczył się grać na gitarze, fortepianie, trąbce, saksofonie. Na pewno pomogła mu w tym orkiestra dęta, gdzie zdobywał pierwsze muzyczne szlify. Na początku historia multiinstrumentalisty nie była usłana różami. Po ukończeniu liceum rozpoczął studia informatyczne i muzyczne. Zrezygnował po pierwszym roku. Przez ten czas Trent podejmował się różnych prac od mycia toalet miejskich do roli sprzedawcy w sklepie muzycznym. W końcu otrzymał posadę w studiu nagraniowym jako sprzątacz. To była olbrzymia szansa, by utalentowany muzyk mógł sprawdzić swoje umiejętności. Kiedy w nocy studio było puste, Reznor mógł nagrywać własną muzykę. Od tego momentu kariera frontmana Nine Inch Nails rozwinęła się. Miliony sprzedanych płyt, nagrody Grammy, a przede wszystkim Oscar za ścieżkę dźwiękową do filmu „The Social Network”. Teoretycznie Reznor osiągnął wszystko, dlatego byłem bardzo ciekaw nowego wydawnictwa. Nie rozczarowałem się.

Już pierwsze dźwięki na płycie przyprawiły mnie o dreszcze emocji. Podobne odczucie miałem kiedy rozpoczęła się moja przygoda z zespołem Kraftwerk. W wielu utworach („Copy of a”. „All my low”, „Satellite”) można poczuć klimat elektrowni, która napędza swoim prądem cały album. Pierwszy singiel „Came Back Haunted” z powodzenia mógłby być wizytówką filmu akcji albo gry komputerowej. Przez ponad 5 minut słuchacz towarzyszy zespołowi w pościgu. Wyżej wymienioną kompozycję promuje klip, wyreżyserowany przez Davida Lyncha Przebój roku? Na to wygląda.

Kolejne utwory są nie mniej znakomite. „Find my way” odnajdzie fanów wśród rzeszy fanów słuchających trip hopu. Hipnotyzujący wokal Reznora wzmacnia jeszcze wrażenie. „Everything” utwór, w którym agresywne dźwięki idą w parze ze szczyptą elektronicznych wstawek. Daje to doskonałe połączenie. Z przecież tego słynie Nine Inch Nails, który jest prekursorem rocka industrialnego. ”Satellite” z powodzeniem mógłby się znaleźć na nie jednym albumie hiphopowym. Z początku miałem nawet, mylne jak się okazało, wrażenie, że jest to odrzut z nowego albumu Kanye`a Westa.

„Hesitation Marks” jest jednym z najlepszych albumów wydanych w tym roku. Czy tak samo odbierze go większość fanów? Kawałki nie są nużące chociaż do najkrótszych nie należą. Nie dostrzegam też żadnych znaków zawahania w nawiązaniu do tytułu płyty. Pomimo 50 lat na karku Trent Reznor ze swoim zespołem utrzymują wysoką formę. A mieli już nie grać. Na szczęście były to tylko mrzonki.

Bartosz Boruciak

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych