Urodziny CATHERINE ZETA-JONES i MICHAELA DOUGLASA

Fot. YouTube
Fot. YouTube

Rzadko zdarza się, aby dwoje ludzi, których wiąże głębsze uczucie było obdarzonych tym samym, w dodatku tak wielkim, talentem. Taką parę przez lata stanowili Catherine Zeta-Jones i Michael Douglas, którzy obchodzą 25 września swoje urodziny.

Z uwagi na to, że starszym się ustępuje, zacznijmy od Douglasa. Aktor urodzony w 1944 roku należy do tej grupy megagwiazd, które najlepsze lata mają już niestety za sobą. I trudno poczytać to za zarzut pod adresem artysty, który przecież dobiega 70. Najważniejszego w swojej karierze Douglas już dokonał - wyszedł z cienia swojego ojca - Kirka Douglasa. Michale, mimo, że podobny do nobliwego seniora, stworzył swój własny emploi. I za to należą mu się największe oklaski.

Podobnie zresztą, jak za kreacje, które wyniosły go na szczyty popularności i notowań krytyków. Chyba najważniejszą kreacją Douglasa do dziś pozostaje rola w thrillerze "Wall Street" (1987), za którą Douglas otrzymał Oscara i Złoty Glob. Pozycję aktora umocniła rola w "Nagim instynkcie" Paula Verhoevena (1992), gdzie z Sharon Stone stworzył jeden z najgorętszych i najbardziej odważnych duetów w dziejach kina.

Nie sposób przemilczeć również jego aktywności w roli producenta. W końcu to właśnie jako pan zza planu, Douglas otrzymał swojego pierwszego Oscara za rewelacyjny film "Lot nad kukułczym gniazdem" (1976) z Jackiem Nicholsonem w swojej sztandarowej głównej roli. Trudno uwierzyć, że ten facet nie spróbował swoich sił jako reżyser, choć na początku swojej kariery, jeszcze w latach 60., pełnił funkcję asystenta reżysera, nie odstępując na krok swojego znanego ojca.

Nieco skromniejszym dorobkiem może poszczycić się jego - ciągle jeszcze - żona Carherine Zeta-Jones. Urodzona w 1969 roku Walijka nie czuje na sobie żadnego piętna czasu. Wciąż zachwyca urodą i osobistym wdziękiem. Artystka do perfekcji opanowała eksponowanie własnego seksapilu, który wciąż stanowi najmocniejszy punkt jej kreacji. Choć największym sukcesem zakończyło się dla niej zagranie w rewelacyjnym musicalu "Chicago" (2002), za który otrzymała Oscara za najlepszą drugoplanową rolę kobiecą i nominację do Złotego Globu w kategorii "Najlepsza aktorka". Kreacji podobnego formatu ma w swoim dorobku znacznie więcej. Zeta-Jones idealnie wciela się w role zmysłowych famme fatale. Sporą popularność, ale również i krytykę przyniosły jej takie filmy jak "Traffic" (2000) czy "Osaczeni" (1999), gdy oprócz nagród spadły na nią Złote Maliny. Również w ostatnim czasie stworzyła role, które na trwałe wpisują się w pamięć. Wystarczy wspomnieć choćby "Brocen City" (wedle rodzimych tłumaczy - "Władzę"), gdzie zagrała intrygującą żonę burmistrza, która knuje przeciwko własnemu ślubnemu czy znakomity thriller Stevena Soderbergha "Panaceum" w którym wcieliła się w rolę niezwykle tajemniczej psychiatry dr. Victorii Siebert.

I chociaż jedną z największych piękności Hollywood zaczęły dopadać zmarszczki, aktorka sprawia wrażenie kobiety, która jeszcze nie powiedziała ostatniego słowa. Niezwykła rola w filmie Soderbergha tylko to potwierdza.

A co powiedzą Zeta-Jones i Douglas na swoje: 44. i 69. urodziny? Jak na razie, media obiegła informacja, że chcą jeszcze powalczyć o swoje małżeństwo. Z okazji urodzin nie pozostaje nic innego, jak życzyć wszystkiego dobrego.

Aleksander Majewski

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych