W IMIĘ... przedmiotem walki między lewicą a prawicą. A może pogadamy o sztuce?

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. Materiały prasowe
Fot. Materiały prasowe

No i zaczęło się nasze rodzime piekiełko... Film Małgośki Szumowskiej nie jest oceniany pod kątem swoich walorów (lub ich braku) filmowych, ale przesłania. Niestety obraz stał się narzędziem dwóch zwalczających się stron, stojących po różnych stronach barykady.

CZYTAJ RÓWNIEŻ NASZĄ RECENZJĘ FILMU: Ocierający się o banał W IMIĘ…O co tyle szumu?

Dla lewicy "W imię..." to prawdziwy manifest wolności, a z drugiej strony ważny głos w dyskusji o homoseksualizmie wśród księży (inna sprawa, że akurat ta nagła troska środowisk lewicowych o moralność polskiego duchowieństwa jest żałosna). Z kolei konserwatywna prawica film Szumowskiej skreśliła jeszcze zanim miała okazję zobaczyć go w kinach. I co z tego, że skandali obyczajowych z udziałem duchownych już nie da się zamiatać pod dywan. Po prostu, ekranizacja losów księdza-homoseksualisty w samym założeniu była dla nich nie do przełknięcia.

Nie trzeba było długo czekać na debaty, dyskusje, które rozgorzały wokół obrazu Szumowskiej, ale nie miały zbyt wiele wspólnego z kinem. Ot, kolejna ideologiczna dysputa wedle tradycyjnego, nieźle już wyświechtanego podziału na linii lewica - prawica. Jedni z zamkniętymi oczami przykleją do filmu Szumowskiej łatkę "arcydzieło", bo jakże to tak - kino europejskiej, o geju, hipokryzji ciemnogrodu... Z kolei drudzy bulwersują się na sam tytuł. Najlepszym przykładem jest recenzja (?) filmu, jaka ukazała się na portalu pch24.pl. Po jej lekturze można odnieść wrażenie, że autor obejrzał "W imię..." tylko po to, aby móc film skrytykować, a sceną, która najbardziej utkwiła mu w głowie był seks gejowski.

Są to obrzydliwe sceny rodem z filmów porno, mające pokazać widzowi, że grzech wołający o pomstę do nieba, jest niczym innym jak miłością. Nie wiem, kiedy świat mediów zaczął utożsamiać kopulujących ze sobą jak rzeczone szympansy mężczyzn z najwyższym ludzkim uczuciem jakim jest miłość, ale ten film jest zobrazowaniem upadku tego światka. To sceny obrzydliwe, ohydne, odpychające, wywołujące u normalnego człowieka natychmiastowy odruch wymiotny. Jeśli ktoś z czytających te słowa miał zamiar wybrać się do kina, by zobaczyć „czy jest aż tak źle” albo by przekonać się, że „katolicki ciemnogród” przesadza, niech w trosce o własne dobre samopoczucie zaniecha tego pomysłu. Szkoda zjedzonego wcześniej obiadu, a nawet spożywanego podczas projekcji popcornu -

pisze Krystian Kratiuk.

Od razu podchwyciły to pozostałe media, które już zacierają ręce, że katole łyknęły haczyk i bulwersują się filmem Szumowskiej.

Autor artykułu nie skupia się na wartościach artystycznych filmu, traktując go jako z założenia zły. To pewnie nie ostatni głos ze strony skrajnej prawicy, która tym – raczej zachowawczym dziełem Szumowskiej – poczuła się mocno dotknięta -

czytamy na portalu Stopklatka.pl.

Podobne głosy będą się mnożyć. A lista kolejnych filmów, które czeka podobna medialna nawalanka jest coraz dłuższa. W kolejce już czekają "Ida", potem "W ukryciu", itd. Patent na rozgłos w Polsce jest banalny.

Aleksander Majewski

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych