„Wielki Gatsby” wizjonera Luhrmana miał wydobyć z opowieści F. Scotta Fitzgeralda jej głębie i w nowoczesny sposób zaprezentować ją widzowi XXI wieku. To zadanie udało się połowicznie.
Bazz Luhrmann od dawna zabierał się za ekranizację dzieła F. Scotta Fitzgeralda, które było już przekładane na filmowy język kilka razy. Najsłynniejszą wersję zrealizował w 1974 roku Jack Clayton. Scenariusz do klasycznego filmu z Robertem Redfordem, Mią Farrow, Brucem Dernem i Samem Watersonem napisał Francis Ford Coppola. Od tego czasu żaden uznany hollywoodzki twórca nie próbował się zmierzyć z najsłynniejszą książką genialnego pisarza. Wiadomość o tym, że film zrealizuje twórca wizualnych majstersztyków „Romeo i Julia” czy „Moulin Rouge” z miejsca sprawiła, że produkcja została uznana za kontrowersyjną. Luhrmann nie zawiódł oczekiwań swoich fanów, dając im przepych, dekadencje i karnawałowy kołowrotek. Wszystko dodatkowo pokropiono sosem 3D, co jeszcze mocniej spenetrowało głowę widza wizjonerstwem twórcy „Moulin Rouge”. A co mają powiedzieć miłośnicy pisarstwa Fitzgeralda?
Kiedy skończyłem pracę nad „Moulin Rouge”, wpadłem na jeden z moich szalonych pomysłów. Postanowiłem odbyć podróż koleją transsyberyjską z Chin przez Rosję do Paryża. Zabrałem ze sobą kilka audiobooków. Włączyłem „Wielkiego Gatsby’ego”, patrzyłem na syberyjski krajobraz za oknem i słuchałem. Do czwartej rano. Potem przespałem się chwilę i zacząłem słuchać dalej. Już wtedy wiedziałem, że to niesamowity materiał na film.
opowiadał w jednym z wywiadów reżyser. Tomasz Raczek złośliwie napisał, że reżyser widocznie słuchał audiobooka „nie w dobrej interpretacji aktorskiej lecz czytaną drętwym głosem lektora.” Aż tak daleko jak krytyk filmowy nie pójdę. Natomiast z wielkim żalem muszę przyznać, że „Wielki Gatsby” jest rozczarowaniem. Jest to rozczarowanie tym większe, że film był traktowany jak jedno z najważniejszych wydarzeń 2013 roku. Niedawno subtelną, wielowarstwową prozę Fitzgeralda zekranizował w powodzeniem David Fincher. „Ciekawy przypadek Benjamina Buttona” jest książką trudniejszą do przeniesienia na ekran niż „Wielki Gatsby”. Wszystko wskazywało, że Luhrmann nie może nie poradzić sobie więc z tym materiałem, szczególnie, że do filmu zaprzągł jednego z najlepszych aktorów amerykańskich Leonardo di Caprio, obiecującą Carey Mulligan, Tobey McGuira i charyzmatycznego Johna Edgertona. Jak już pisałem, do wersji wizualnej filmu nie można mieć żadnych
zastrzeżeń. Ba, tak cudownie pokazanego Nowego Jorku czasów przed
wielkim kryzysem jeszcze nie widziałem. Ta kompozycja barw, kadrów,
kolorów mogła wyjść jedynie spod ręki kogoś o talencie równym
Luhrmannowi.
Szefowie kilku wytwórni w Hollywood bali się jednak wizji Australijczyka i blokowali przez lata projekt, bojąc się zbyt objechanej wersji świętej dla wielu Amerykanów historii. Reżyser zdecydował się więc na wierną ekranizację, którą opakował we współczesną muzykę Jay Z. To co nie udało się Soffi Coppoli w „Marii Antoninie”, a z powodzeniem zastosował Quentin Tarantino w „Django”, świetne też sprawdziło się w „Wielkim Gatsbym”. Znów natomiast mówimy o niewątpliwych walorach technicznej strony filmu. Żeby było jasne- oglądając ten film nie będziecie się czuli jak widzowie występów Andiego Kauffmana, który by wkurzyć publiczność czytał na głos „Wielkiego Gatsbego”. Nawet przez chwilkę nie poczujecie nudy, jaką serwował legendarny komik. Niestety wersja „Gatsby 2.0” pod wieloma względami nie może się równać z poprzednim filmem.
Mimo kilku mało strawnych dla dzisiejszego widza zabiegów w „Wielkim Gatsbym” z 1974 roku jedno z pewnością się duetowi Coppola/Clayton udało. Pokazali oni w fantastyczny sposób wnętrze multimilionera, który jest dla Nowego Jorku niczym kosmita spadający z nieba. Siłą powieści Fitzgeralda jest doskonałe nakreślenie nie tylko wrodzonej patologii wyższych sfer, które często są przedstawiane sztuce w karykaturalny sposób, ale wejście w psychikę człowieka poświęcającego się realizacji mitu „od pucybuta do milionera”. Coppola idealnie wyczuł intencje pisarza. Robert Redford grający Jaya Gatsbego był w filmie tajemniczy, intrygujący i dziecinnie bezbronny w kluczowych jego scenach. Dlatego wielkim zaskoczeniem musi być fakt, że mimo usilnych prób nie udało się tego odtworzyć Leonardowi di Caprio. Czy jest to nietrafne poprowadzenie doskonałego przecież aktora przez Luhrmanna? Czy może sam aktor zmęczony wybitnymi kreacjami z ostatnich lat w filmach Eastwooda, Scorsese, Mendesa i Tarantino nie odnalazł się w zawiłościach swojej postaci? Czy może Luhrmann popełnił błąd w prowadzeniu aktora?
**Wydaje się, że odpowiedź kryje się w pracy reżysera, choć w kilku momentach pokazał jak powinien jego film wyglądać. Scena kłótni w Hotelu Plaza, gdzie trójkąt bohaterów Gatsby-Daisy-Tom pokazuje prawdziwe oblicze, jest zrealizowana w sposób perfekcyjny. Luhrmann buduje w niej napięcie i za pomocą subtelnych środków dorasta do poziomu Romana Polańskiego, który jest mistrzem psychologicznego kina. To w zasadzie najlepsza scena Leonardo di Caprio, który odnajduje pomysł na postać Gatsbiego. Szkoda, że takich scen nie jest więcej.
„Wielki Gatsby” Bazza Luhrmanna jest jak otwierająca film scena imprezy w zamku multimilionera. Jeżeli oczekujecie „Moulin Rouge” Nowego Jorku i liźnięcia życia w wyższych sferach Ameryki przed wielkim kryzysem, to film was zadowoli. Ja spędziłem na nim przepyszne dwie godziny. Nie o to jednak chyba chodziło Fitzgeraldowi. Po nacieszeniu więc wzroku Luhrmannem sięgnę po „Ostatniego z wielkich” Elii Kazana. Film z Robertem de Niro został opary na nieskończonej powieści zmarłego w trakcie pisania F. Scotta Fitzgeralda. Nawet nieskończone dzieła mistrza mogą być doskonale zekranizowane. Jest to możliwe.
Łukasz Adamski
„Wielki Gatsby”, Australia-USA reż. Bazz Luhrmann, wyst: Leonadro di Caprio, Tobey McGuire, Carrey Mulligan, John Edgerton.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/249165-wielki-gatsby-wizualne-cacko-ktore-moglo-byc-perelka-recenzja-dvd
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.