Hard SF czyli AMBASADORIA. Kurs Języka Obcych. NASZA RECENZJA

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

„Ambasadoria” to ciekawy przykład powieści hard SF inspirowanej jednak nie fizyką czy biologią, a naukami humanistycznymi, w tym przypadku głównie semiotyką. Kluczowe dla tej nauki rozróżnienie między znakiem a desygnatem czy znaczeniem wydawałoby się oczywiste dla wszystkich, ale niekoniecznie dla pisarza SF. Miéville wymyśla na potrzeby powieści kosmiczną rasę Ariekan wraz z językiem (Językiem), gdzie tego rozróżnienia po prostu nie ma. Jakoś tak się ewolucyjnie ukształtowały umysły owych istot, że nie zaistniała taka potrzeba. Skutek – nie ma metafor, kłamstwo jest niemożliwe, postawiony zostaje znak równości między myślą a mową, umysłem a Językiem. Dopiero ludzie, w tym główna bohaterka, Avice, posłużą im za np. porównania (Porównania), które tylko w ten sposób mogą sobie „pomyśleć” czy „wyobrazić”. Pomysł na takich Obcych jest szalony, oryginalny, a zwrócenie uwagi na nieoczywistość języka cenne.

Dalej już jednak autor trochę przekombinował. Obcy są dodatkowo poliwokalni, czyli jakikolwiek ich komunikat składa się z dwóch jednocześnie wydawanych dźwięków (homo sapiens wydający naraz tylko jeden dźwięk to istota kosmicznie niewyrafinowana). W odpowiednim zapisie ich powitanie wygląda więc tak: suhaill/jarr. Dalej, identycznych komunikatów we własnym języku Ariekeni nie rozumieją, jeśli te są przekazywane przez ludzi czy automy (sztuczną inteligencję) – dla Ariekan to sam znak bez desygnatu. Nie w dźwięku kryje się w znaczenie, a w umyśle zawiadującym komunikacją. Przybycie ludzi, cóż, wstrząśnie fundamentami społeczeństwa. Zaszokowani i zafascynowani odkrytymi w języku możliwościami (język określa świadomość i rzeczywistość) Ariekeni organizować będą odtąd Festiwale Kłamstw, gdzie nagradzać się będzie najzdolniejszych kłamców (muszą oni dokonywać różnych umysłowych sztuczek, by w ogóle móc skłamać). Dla niektórych słuchanie kłamstw stanie się nałogiem, a nie chcący w niego popaść będą dokonywać masowych samookaleczeń, pozbywając się organów słuchu.

Na potrzeby takiej i polifonicznej, i możliwej tylko dzięki istnieniu umysłu komunikacji ludzie skonstruują Ambasadorów – klony dwóch osób o podobnym umyśle, by wprowadzić Obcych w błąd. Perypetie i intrygi związane z Ambasadorami i ich wpływem na społeczeństwo Ariekenów tworzą fabułę książki. Całkiem zgrabną zresztą, obfitującą w imperialne spiski (planetka z miastem Ambasadorią jest kolonią imperium Bremen), zabójstwa, sceny batalistyczne i wręcz apokaliptyczne. Choć „Ambasadorii” najbliżej jest do hard SF, to wyobraźnia autora wciąż czasem pracuje w dawnym, „new weirdowym” stylu (którego to nazywany jest ojcem założycielem), łącząc rozbuchaną biologię z technologią, gdzie pojawić się mogą mury spływające potem i grządki niedojrzałych parasoli. To taka space opera inspirowana między innymi Brunonem Schulzem (do inspiracji którym Miéville się przyznaje), choć akcja rzadko wykracza poza tytułową Ambasadorię i miasto Ariekenów, którego jest przyczółkiem. Stary jak świat problem łatwości podróży kosmicznych autor ominął, wymyślając podróże „nurtem” (bohaterka jest zanurzaczką w tymże), będącym jakąś ponadkosmiczną płaszczyzną istnienia. Jednak najciekawszym autorskim patentem są Obcy z ich „prawdziwym” Językiem. Poziom trudności lektury jest umiarkowany, to nie Jacek Dukaj, ale też nie np. Orson Scott Card.

Powieść powinna bronić się sama, więc nie powinno mieć znaczenia, że pochodzący z Anglii China Miéville to światopoglądowo… trockista, który jednak trockistowską partyjkę Socialist Workers Party opuścił w styczniu tego roku w geście protestu wobec skandali seksualnych, w jakie zamieszany był Towarzysz Delta z partyjnej wierchuszki. Nie powinno więc dziwić, że ma autor ma silną alergię wobec Tolkiena i widzi w nim reakcjonistę o zgubnym wpływie na nieuświadomioną rewolucyjnie młodzież. Po raz kolejny talent i inteligencja nie idą w parze. Echa lewicowości jednak są i w „Ambasadorii”, która w gruncie rzeczy opowiada o rewolucji w świecie Ariekenów, dokonanej po części rękami imperium. Nieufność wobec języka również jest raczej lewicowa; chrześcijanie wolą pogląd, że na początku było Słowo, a przekazem jest przekaźnik; natomiast lewica woli dzielić i rozwidlać język na czworo, zakładając, że język zniewala, a porozumienie w stu procentach jest niemożliwe. Założenie, że kłamstwo jest warunkiem wzbicia się na wyższy poziom świadomości też wygląda co najmniej dziwnie.Cóż, skoro zakłada się dogmatycznie, że język to ściema i bełkot, trudno się dziwić, że teksty pisane z takim przeświadczeniem dziwnie go przypominają. Ale z „Ambasadorią” naprawdę warto się zmierzyć.**

Sławomir Grabowski

China Miéville, Ambasadoria. Tłum. Krystyna Chodorowska. Zysk i S-ka, Poznań 2013.

-----------------------------------------------------------

Książka "Ambasadoria" autorstwa China Mieville do nabycia w naszym sklepie wSklepiku.pl!

Zapraszamy!

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych