Chociaż nikt nie ma złudzeń co do zdolności aktorskich (a raczej ich braku) Quentina Tarantino, genialny reżyser znowu spróbuje sił w roli, która stanowi jego piętę Achillesa.

Filmowiec wcieli się w rolę Rogera Cormana w obrazie Joe Dantego "The Man With Kaleidoscope Eyes". Rola w filmie, będącym biografią znanego reżysera, ma stanowić pierwszą tak znaczącą rolą w dorobku aktorskim Tarantino. Dorobku - nie bójmy się użyć tego określenia - dość marnym i dobitnie pokazującym, że nie trzeba być wybitnym (ba, nawet dobrym) aktorem, aby zostać reżyserem. Nie każdy musi być Benem Affleckiem czy Clintem Eastwoodem. Tarantino pokazuje, że nie każdy wielki filmowiec musi być nawet Romanem Polańskim. Oryginalne filmy amerykańskiego reżysera są bowiem oparte na innych atutach, niż jego mimika, gesty czy udawanie emocji.

A przecież w karierze Tarantino nie brakowało wątków aktorskich. Inna sprawa, że w obsadzie filmowej zawsze miał zapewnione miejsce, głównie dzięki własnemu rozdaniu.

Przypomnijmy kilka ról Quentina Tarantino...

---

"Wściekłe psy" (jako Pan Brązowy)

---

"Pulp Ficition" (jako Jimmie Dimmick)

---

"Cztery pokoje" (jako Chester w segmencie "Man from Hollywood")

---

"Desperado" (jako Facet w barze)

---

"Od zmierzchu do świtu" (jako Richard Gecko)

---

AM