Reżyser IDY: Na Zachodzie łatwiej zrozumieć, że można być w młodości fanatykiem

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

„Ida” to w ostatnich tygodniach najgłośniejszy polski film. Najpierw zdobył bardzo dobre recenzje w światowych mediach, potem otrzymał Złote Lwy na festiwalu w Gdyni. Obraz Pawła Pawlikowskiego wyróżniony został też Nagrodą FIPRESCI na MFF w Toronto.

"Ida" to opowieść o niedoszłej zakonnicy Annie, która przed złożeniem ślubów poznaje Wandę, swoją jedyną żyjącą krewną, która informuje ją o swoim żydowskim pochodzeniu. Obie wyruszają w podróż, która ma im pomóc nie tylko w poznaniu tragicznej historii ich rodziny, ale i prawdy o tym, kim są. „Krwawa Wanda była komunistką, stalinowską prokuratorką, wysyłała na śmierć "wrogów ludu". Teraz pije. Sama sobie wymierza karę. Obie są z pochodzenia Żydówkami, przy czym dla Idy jest to całkowitym zaskoczeniem. W trakcie podróży do rodzinnych stron, w poszukiwaniu grobu rodziców Idy, tworzy się między nimi więź.”- pisze o filmie Tadeusz Sobolewski w „Gazecie Wyborczej”. Krytyk przeprowadził wywiad z reżyserem filmu Pawłem Pawlikowskim, który opowiada jak poznał pierwowzór postaci Wandy ze swojego filmu.

Poznałem w Anglii prototyp tej postaci - Helenę Brus-Wolińską. Kiedy ją pierwszy raz spotkałem, nie wiedziałem, kim była. W Oksfordzie, w moim college'u był profesor Brus, ekonomista, marksista, później rewizjonista, który wyjechał z Polski w 1968 r. Bywałem u nich na podwieczorkach. Jego żona - dowcipna pani z niewyparzoną gębą. Myślałem: taka fajna, mądra kobieta. Dopiero dziesięć lat później z BBC dowiedziałem się, że była prokuratorem w czasach stalinowskich, a polski rząd żąda jej ekstradycji. Chciałem zrobić o niej dokument - żeby dowiedzieć się, jak to jest, kiedy w ciągu długiego życia tak wiele rzeczy może się z nami wydarzyć. Ile osobowości może pomieścić się w jednym człowieku. Ale nie zgodziła się, a ja nie nalegałem.

Pawlikowski dodaje, że Wolińska była przedwojenną komunistką pochodzenia żydowskiego. Za okupacji walczyła w Gwardii Ludowej. Jednak jego zdaniem łatwiej jest taki życiorys zrozumieć ludziom wychowanym w krajach zachodnich.

Tak, u nas kogoś takiego należy wykląć, i koniec. Na Zachodzie łatwiej ludziom zrozumieć, szczególnie tym, którzy wychowali się w latach 60., że można być w młodości fanatykiem. Świat wtedy jest prostszy, wydaje się, że można wszystko zmienić. Czy jak się słucha ludzi pokroju Godarda, którzy przechodzili w 1968 r. gorączkę rewolucyjną, z maoizmem włącznie, też nie brzmią cokolwiek "ludobójczo"? Więc to się da zrozumieć. Nie mówię: wybaczyć - ale zrozumieć. Jest takie słynne powiedzenie Bismarcka: kto nie jest za młodu socjalistą, ten nie ma serca, a kto nim staje się na starość, nie ma mózgu.

Pawlikowski mówi, że postać Wandy go zafascynowała, dlatego chciał uchwycić moment kiedy jej dawna ideologia się rozsypuje.

Nagle rozpada się to wszystko, czym ta kobieta żyła. Była od młodości politycznym zwierzęciem, oddała swoje dziecko, żeby móc walczyć, i naraz wszystko to w jej oczach traci sens. Jest w tym i smutek, i patos.

Druga postać w filmie, tytułowa Ida, jest zainspirowana księdzem Romualdem Jakubem Wekslerem-Waszkinelem, duchownym, który odkrył, że jest Żydem.

Pomyślałem o postaci, która wykraczałaby poza kanon Polaka katolika i pozwoliła spojrzeć na chrześcijaństwo w kategoriach bardziej uniwersalnych.

Film Pawlikowskiego jest zestawiany z „Pokłosiem” Władysława Pasikowskiego, z uwagi na podjęcie podobnego tematu. Reżyser mówi, że nie widział „Pokłosia” i nie chciał zrobić filmowej publicystyki. Sobolewski pyta też reżysera czym jest dla niego polskość.

Pewnie idealizuję, ale składają się na nią inne cechy niż te, które teraz są w modzie. Polskość - to szlachetne podejście do sprawy. Szlachetne - co nie znaczy szlacheckie, w stylu sarmackim. Bycie po stronie ludzi, ale z ironią. W dobrym stylu, po dobrej stronie...

Zdaniem twórcy „Idy” wizerunek Polaka jest na świecie stereotypowy.

Zderzają się dziś ze sobą dwa stereotypy: z jednej strony Polak katolik, a do tego często antysemita. Z drugiej - Polak liberał, którego przeszłość nic nie obchodzi. Amerykanie widzą w Polaku urodzonego antysemitę, a nasi narodowcy to wzmacniają. A przecież rzeczywistość była bardziej złożona. Nie wspomina się o tym, że wielu ryzykowało życie swoje i bliskich, chroniąc Żydów, że najwięcej drzewek w Yad Vashem to te posadzone przez Polaków, że duża część przedwojennej arcypolskiej inteligencji była pochodzenia żydowskiego. Sięgajmy do naszej pamięci.

Reżyser przyznaje, że na festiwalu w Toronto po projekcji "Idy" bronił Polski i Polaków przed schematycznymi narracjami.

Wiem, że teraz Polska w świecie nie jest cool. Ale to nie dlatego, że nie ma na nas mody. Myślę, że z Polski wychodzi w świat za mało rzeczy oryginalnych. Kiedyś świat żył polskim kinem, teatrem, literaturą. Obserwacja własnego mikrokosmosu jak w teatrze Kantora podbijała świat. Dopiero potem pojawiły się schematy martyrologiczne. A potem z kolei te udawactwa zachodnie. Za mało autentyczności.

dodaje jednak twórca.

Paweł Pawlikowski urodził się w Warszawie. W wieku 14 lat wyemigrował z matką do Wielkiej Brytanii. Mieszka w Oksfordzie. W Anglii stawiał też pierwsze kroki jako reżyser i odnosił tam sukcesy. Otrzymał nagrodę BAFTA dla Najbardziej Obiecującego Debiutanta w Brytyjskim Kinie. „Ida” jest najbardziej utytułowanym filmem Pawlikowskiego.

Czy mówienie jedynie o fanatyźmie w przypadku Wolińskiej i Brusa jest usprawiedliwione? Czy można ich stalinizm porównywać do lewackiego zacietrzewienia hipisów z lat 60-tych? Zobaczmy co pisze o nich Tadeusz M. Płużański w swojej doskonałej książce "Bestie".

Włodzimierz Brus podjął pracę naukową w Instytucie Nauk Społecznych przy KC PZPR, SGPiS i na Wydziale Ekonomii Politycznej UW. Miał przyczynić się do „umocnienia pionu ideologicznego i wziąć udział w obalaniu nauki burżuazyjnej”. Robił to z powodzeniem. Wtedy z uczelni musiały odejść takie tuzy przedwojennej profesury jak Kotarbiński, Tatarkiewicz, Ossowscy.

W swoich publikacjach wychwalał „demokrację” w Związku Sowieckim, a w Polsce ekonomię marksistowsko-leninowską (przeciwną kapitalistyczno-obszarniczej) oraz jej mentorów – Bieruta i Minca, równocześnie atakując niepodległą Polskę – zgniłą i umierającą pod rządami „bezwzględnej faszystowskiej dyktatury sanacji”. W połowie lat 50. Brus zmienił front: ortodoksyjny marksista – jak wielu jemu podobnych - został rewizjonistą.

(…)

Nie za sprawą Włodzimierza Brusa Helena Wolińska była w latach 1945-1955 jedną z bardziej wpływowych osób na szczytach komunistycznej władzy. Wysokie miejsce w aparacie partyjnym i państwowym zawdzięczała zażyłej znajomości z Franciszkiem Jóźwiakiem, przedwojennym działaczem WKP(b) i KPP. Jako „Lena” pracowała najpierw w jego sztabie GL i AL, potem w Milicji (Jóźwiak był twórcą i pierwszym komendantem MO) a następnie w Naczelnej Prokuraturze Wojskowej (od marca 1945 do marca 1949 Jóźwiak był wiceministrem bezpieki).

Z Brusem, z którym wzięła ślub jeszcze w 1940 r., zeszła się ponownie w 1956 r., dając kosza Jóźwiakowi. Kiedy trzy lata wcześniej Wolińska aresztowała AK-owca Juliusza Sobolewskiego, jego żona Krystyna wywalczyła u Jóźwiaka złagodzenie wyroku śmierci.

Q

Autor

Nowy portal informacyjny telewizji wPolsce24.tv Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych