Mało który polski aktor, skupiający się na bardziej szlachetnych formach, może liczyć na powszechną rozpoznawalność. Ta sztuka udała się Jerzemu Zelnikowi. Aktor obchodzi dziś swoje 68. urodziny.
Artysta, która swoją działalność zawsze bardziej koncentrował na teatrze, nie stworzył zbyt wielu filmowych ról. Nie zagrzał również na stałe miejsca w operach mydlanych. Mimo to, może liczyć na sporą popularność, także wśród młodszego pokolenia.
A przecież od jego pierwszej wielkiej roli minęło już 38 lat. Zelnik w wieku 20 lat stworzył podwójną kreację Ramzesa XIII/Lykona w "Faraonie", będącym ekranizacją powieści Bolesława Prusa, na trwałe wpisując się w historię rodzimej kinematografii. Gigantyczna, jak na ówczesne czasy i realia, produkcja była prawdziwym ewenementem. Nic więc dziwnego, że film Jerzego Kawalerowicza był nominowany do Oscara.
Mogłoby się wydawać, że po takiej roli na młodego aktora spadnie deszcze propozycji. No właśnie, mogło... Niestety nie w PRL-u. Na kolejną kreację w wielkim filmie Zelnik musiał czekać prawie całą dekadę. W 1974 roku zagrał drugoplanową rolę Steina w niezapomnianym filmie Andrzeja Wajdy "Ziemia obiecana". Znowu ekranizacja ważnego dzieła literackiego (tym razem Władysława Reymonta) i kolejna nominacja do Oscara dla polskiego filmu. Tym razem Zelnik pozostawał jednak w cieniu. Dużo ciekawszą kreacją była rola w produkcji telewizyjnej "Piłat i inni" (1971) powstałej na podstawie powieści Michaiła Bułhakowa "Mistrz i Małgorzata". Wtedy Wajda powierzył aktorowi znacznie poważniejsze zadanie - Zelnik wcielił się w rolę Judy z Kiriatu.
Zelnik wrócił do dawnej popularności rolą w popularnym serialu telewizyjnym "Doktor Murek". Jak widać, aktor miał szczęście do ekranizacji... Tym razem literackim pierwowzorem była proza Tadeusza Dołęgo-Mostowicza ("Murek zredukowany" i "Drugie życie doktora Murka"). Dziś produkcja telewizyjna jest nieco zapomniana, a nieliczni mogą do niej wrócić, oglądając kanał Kino Polska. Nawet w sieci trudno znaleźć choćby fragment serialu z 1979 roku. Można za to znaleźć wersję przedwojenną z 1939 roku. Niestety bez Jerzego Zelnika w roli Franciszka Murka.
Dobra passa w karierze Zelnika wciąż trwała. W następnym roku wcielił się w role Zygmunta II Augusta w popularnym serialu kostiumowym Janusza Majewskiego "Królowa Bona". Na planie nie zabrakło takich tuzów aktorstwa jak Anna Dymna, Marek Kondrat, Jerzy Trela, Jan Machulski czy Piotr Fronczewski, jednak to kreacja Zelnika była jedną z głównych ozdób filmu.
Historia miłości Zygmunta II i Barbary Radziwiłłówny (w tej roli ponownie Anna Dymna) została jeszcze mocniej zaakcentowana w filmie fabularnym "Epitafium dla Barbary Radziwiłłówny" z 1982 roku. Zelnik znowu udowodnił, że jest stworzony do ról w filmach kostiumowych. Niezależnie, czy wystąpi w skąpym stroju faraona czy królewskich szatach.
Jerzy Zelnik zasługuje również na szacunek ze względu na swoją postawę życiową. Aktor nie wstydzi się swojej tożsamości - patriotyzmu i wiary, co w dzisiejszym świecie, a zwłaszcza kręgach artystycznych, jest niezwykle niepopularne. Warto również wspomnieć o zachowaniu Zelnika w sprawie Wojciecha Sumlińskiego. W trudnym okresie dla znanego dziennikarza śledczego, Zelnik okazał się oddanym przyjacielem, co Sumliński bardzo mocno podkreślił w swojej książce "Z mocy bezprawia". Nic więc dziwnego, że to właśnie charakterystyczny głos aktora przypomniał nam reporterskie opus magnum Sumlińskiego na audiobooku. Po jego odsłuchaniu można powiedzieć tylko jedno: po prostu mistrz.
Aleksander Majewski
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/249090-jerzy-zelnik-czlowiek-stworzony-do-wyzszych-zadan-top-5-rol