SŁAWOMIR ŁOSOWSKI - dramat prawdziwego lidera KOMBI

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

Mogłoby się wydawać, że facet, który stworzył jeden z najbardziej popularnych zespołów lat 80. w Polsce, będzie liczył na dożywotni status gwiazdy. Niestety zasada nie sprawdziła się w przypadku Sławomira Łosowskiego, lidera grupy Kombi.

Dziś portal Wirtualna Polska przypomniał o istnieniu utalentowanego muzyka, który w życiu prywatnym przeżywa prawdziwy dramat.

Na jednym z wyjazdów, chyba w 1981 roku, zepsuł nam się samochód. Była zima. Wszyscy się rozchorowali, a żona wylądowała w szpitalu. Diagnoza była okrutna - stwardnienie rozsiane... Moje życie gwałtownie skręciło w nieznanym mi wcześniej kierunku. W miarę postępu choroby żony brakowało mi czasu na pracę" -

mówił Łosowski w wywiadzie dla "Super Expressu", który przypomina muzyka.wp.pl.

I tak, po wspaniałej dekadzie, artysta musiał zrezygnować z muzyki na rzecz opieki nad swoją wybranką. Zamiast stukać w klawisze na największych muzycznych galach, wolał zmieniać się w troskliwego pielęgniarza najbliższej osoby. Tym bardziej, że z zespołu odszedł Grzegorz Skawiński, a kandydaci na wakującą fuchę wokalisty nie spełniali ambitnych oczekiwań Łosowskiego. Pozostała mu działalność muzyczna na mniejszą skalę.

Gdy postanowił powrócić pełną parą do show-biznesu, został mu wbity kolejny nóż w plecy. Tym razem nie ze strony podłego losu, ale... kolegów z Kombi. Choć Łosowski chciał reaktywować zespół, ubiegli go Grzegorz Skawiński, Waldemar Tkaczyk i Jan Pluta, którzy wskrzesili zespół pod minimalnie zmienioną nazwą KombII. Łosowski miał związane ręce, a (byli) koledzy odcinali kupony od jego dzieła. Szkoda tylko, że beneficjentem nie był ojciec zespołu.

Chociaż muzyk walczył o swoje i założył grupę Kombi Łosowski, w odczuciu publiki kontynuatorami legendy Kombi byli Skawiński i spółka. Tyle, że przekładało się to tylko na wynik komercyjny. Pod względem artystycznym to Kombi z lat 80. było zespołem pionierskim na polskim gruncie, nawet, jeżeli niektóre aranżacje czy futurystyczną otoczkę made in PRL uznamy za obciachowe. Tego przebojowego oscylowania wokół gatunków takich jak choćby synth pop czy new romantic nikt nie zapomni...

Do dzisiejszego KombII najbardziej adekwatne są krytyczne słowa Tymona Tymańskiego. Najwyraźniej publika lubi "rzeźbienie w g...e".

Aleksander Majewski

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych