Koniec złudzeń. DAVID BOWIE nie zagra w tym roku koncertów

Fot. Materiały prasowe
Fot. Materiały prasowe

Mogłoby się wydawać, że po zaskakujących słowach żony Davida Bowie'go i niejasnych wypowiedziach menadżera artysty, muzyk w końcu wyruszy w trasę koncertową. Nic z tego.

Jak poinformował dziennik "Daily Mail", agencja Live Nation zaproponowała Bowiemu wielomilionowe honorarium za występ w londyńskim Olympic Park. Tyle, że artysta nie ma zamiaru koncertować w najbliższym czasie.

Czy oznacza to definitywne "nie" ze strony cudownego kosmity? Organizatorzy imprez wciąż łudzą się, że Bowie - mimo swoich deklaracji sprzed kilku lat - wróci na scenę, aby znowu wystąpić przed żywą publicznością.

To młodzi dominują teraz w muzyce, ale chciałbym zarezerwować kilka nazwisk. Nie mogę wam teraz obiecać, kto to będzie, ale nadal prowadzimy rozmowy. David robił to już przed laty, więc mógłby znów zagrać -

mówi twórca festiwalu Glastonbury – Michael Eavis, cytowany przez portal dziennik.pl.

Abstrahując od sprawy ewentualnego koncertu, fani brytyjskiego muzyka nie powinni narzekać na brak emocji. Oprócz nowej płyty "The Next Day" i głośnych singli promujących krążek: "Where Are We Now? i "Th Stars (Are Out Tonight)", Bowie zafundował nam coś jeszcze. Po reedycji kultowego albumu "The Rise And Fall Of Ziggy Stardust And The Spiders From Mars", muzyk znowu sięgnął do zakamarków swojej bogatej szuflady i wydobył kolejny rarytas dla wiernych fanów. Tym razem padło na płytę „Alladin Sane” z 1973 roku, szóstą w dorobku artystycznym wokalisty.

Nie tylko po względem stricte muzycznym, ten rok jest wyjątkowo owocny dla wszystkich pasjonatów poczynań księcia różnorodności. Jak poinformował kilka miesięcy temu portal wNas.pl, w londyńskim muzeum Victoria&Albert zaplanowano wystawę poświęconą twórczości Davida Bowie pod enigmatycznym tytułem "David Bowie is...". Piosenki napisane ręką Mistrza, teledyski, okładki płyt i oczywiście barwne, futurystyczne stroje, które 40 lat temu stanowiły nieodłączne emploi skandalizującego artysty - to wszystko znalazło się w ekspozycji.

Tyle, że prawdziwą wisienką na torcie byłby występ na żywo. Tym bardziej, że książę różnorodności wciąż epatuje niezwykłą energią. A może rola podstarzałego muzycznego mędrca, który egzystuje gdzieś w zaciszu jednej ze swoich posiadłości i wciąż niesie radość milionom ludzi, całkowicie wystarcza artyście? Niestety chyba tak właśnie jest. Szkoda.

Aleksander Majewski

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych