OCTOBER BABY Wielki film o sile chrystusowego przebaczenia NASZA RECENZJA

Przyznam się bez bicia. Nie jestem wielkim entuzjastą tzw. „christian movies”. Niestety bardzo często są one marnie zrealizowane warsztatowo ( „Suing the devil”) albo niewyobrażalnie napuszone ( „Cristiada”). Ten film mnie jednak powalił. „October baby” jest doskonałym popkulturowym narzędziem ewangelizacyjnym.

Pisaliśmy już o niezależnym amerykańskim filmie, który był w Polsce dystrybuowany przez stowarzyszenie Koliber ( czapki z głów!) , bowiem żaden dystrybutor nie chce go wprowadzić do kin. „October Baby” jest oparty na prawdziwej historii Gianne Jessen, która urodziła się w trakcie aborcji. W kilku tekstach przytaczałem fragment jej życiorysu. Przepraszam czytelników, że robię to znów, ale trudno jej wyznania opakować w słowa by były choć w połowie tak silne, jak to co przeżyła.

Matka Jassen, poddała się aborcji w jednej z klinik Planned Parenthood. Kobieta dostała do macicy zastrzyk z roztworem, zawierającym sól i substancje powodujące skurcze. Mieszanka ta wyżera płuca i skórę nienarodzonego dziecka, a kurcząca się macica w ciągu 24 godzin wydala ciałko. Córka kobiety jednak nie tylko jakimś cudem nie umarła, ale będąc już uznana za nieżywą zaczęła płakać.

Kiedy mnie zobaczyli, doświadczyli horroru morderstwa być ślepa i poparzona, powinnam być martwa, ale urodziłam się żywa. W akcie urodzenia mam napisane: „urodzona w trakcie aborcji”, a poniżej jest podpis lekarza, który tę aborcję przeprowadzał.

opowiadała na jednym z licznych spotkań. W wieku 17 miesięcy Gianna został oddana pod opiekę zastępczej matce. Historia Gianny zainspirowała niezależnych filmowców, którzy mieli jednak problem by zaadaptować jej historie. Filmu nie chciano przez długi czas finansować i dystrybuować. Jednak mimo skromnego budżetu, film znalazł się w pierwszej dziesiątce amerykańskiego Box Office. Choć był rozpowszechniany w niecałych 400 kopiach. Gianna Jessen wykonała główną piosenkę do filmu - "Ocean Floor". Po jednym z pierwszych seansów powiedziała: "Śmiałam się, płakałam i się mocno oczyściłam wewnętrznie. Dziękuję twórcom" . Film chwalili inny obrońcy życia, którzy porzucili pracę w klinikach aborcyjnych.

Zastanawiali się Państwo co dzieje się z człowiekiem, który przeżył własną śmierć nie wiedząc o tym? Czy takie wydarzenie może mieć wpływ na osobowość i życie człowieka? Dzisiejsze społeczeństwo szuka rozwiązań, które pozwolą uciec przed śmiercią. Któż z nas o tym nie marzy? Okazuje się, że jest sposób na śmierć...

pisał o filmie o. Marcin Radomski na naszym portalu w swojej recenzji „October Baby”, który świetnie w pytaniu uchwycił istotę filmu młodych twórców. 19-letnia Hannah (Rachel Hendrix) pada na deski podczas szkolnego spektaklu teatralnego. Lekarze są zgodni, że w życiu dziewczyny odzywają się choroby, które nie pojawiły się przez przypadek. Do tej pory Hanna była świadoma jedynie swoich problemów z biodrem, które musiało być operowane w dzieciństwie oraz astmy. Bardziej jednak przejmował ją pogarszający się stan jej psychiki. Dziewczyna miała bez przerwy poczucie wyobcowania i odrzucenia. Często śni też o spadaniu do głębokiej wody. Podczas wspólnej z rodzicami wizyty u lekarza jej świat się załamuje. Okazuje się, że jest adoptowanym dzieckiem, które przeżyło aborcję. W mgnieniu oka stan fizyczno-psychiczny jaki gnębił przez lata dziewczynę zostaje poskładany w całość. Hannah nie przez przypadek czuła się niechciana, choć żyła z absolutnie kochającymi ją rodzicami. Dziewczyna czuje, że jedynie odnalezienia biologicznej matki pozwoli jej na odnalezienie spokoju duszy. Jedynym drogowskazem dla Hanny jest akt urodzenia z miejscem, gdzie przyszła na świat. Dziewczyna postanawia zabrać się na wycieczkę z przyjaciółmi i swoim chłopakiem Jasonem (Jason Burkey) do Nowego Orleanu, który jest blisko miejsca jej narodzin. Skłócona z cierpiącymi rodzicami, nienawidzona przez koleżankę, która podkochuje się w Jasonie, Hannah znów ma poczucie zupełnego wyobcowania. Czy uda jej się to zmienić zetknięciu z matką, której losu nie zna?

Andrew i John Erwin opakowują historię Hannah w uwielbiane przez Amerykanów kino drogi. W tym celu umieszczają wśród jej kolegów odlotowo i pozytywnie zwariowanego kierowcę hipisowskiego „ogórka” czy rywalizującą z nią dziewczynę. Widzieliśmy to wielokrotnie w kinie amerykańskim. Twórcy na szczęście szybko skręcają ze ścieżki „road trip movie”, ograniczając pewne schematy do minimum, i skupiają się na pokazaniu dramatu Hannah. Zaskakująca jak sprawność debiutujących twórców ( wcześniej zrealizowali mało znany film „Alumni” dla telewizji) w nakreśleniu jej stanu psychicznego. Robią to bez łopatologicznych zapędów i napuszenia, jakie często oglądamy w „christian movies”. Oczywiście jest to wielka zasługa Rachel Hendrix, która tworzy rolę wybitną. I nie sądźcie, że te słowa to przykład mojej egzaltacji. Urodzona w Alabamie ( tak jak bohaterka „October Baby”) została za swoją rolę pochwalona nawet przez krytyków, którzy film z recenzjach zmasakrowali. Najsłynniejszy krytyk świata Roger Ebert nazwał jej kreacje „niesamowitą”. Doprawdy zastanawiające jest dlaczego ta dziewczyna od 2011 roku nie pojawiła się w żadnym filmie. „October Baby” powinien być jej przepustką do Hollywood. Może pracując w Szwajcarii jako fotogra czeka na wartościowy scenariusz?

Nieprzeciętny talent Hendrix widać szczególnie mocno, w scenie rozmowy Hannah z pielęgniarką Mary ( Jasmine Guy), której podpis widnieje na jej akcie urodzenia. Nie wiem ilu z Państwa czytało rozmowy z pielęgniarkami czy lekarzami, którzy brali udział w dokonywaniu później aborcji i następnie porzucili ten fach. Ja z racji swojej pracy na fronda.pl zapoznałem się z dziesiątkami takich świadectw. Żadne, a proszę mi uwierzyć, że czytałem makabryczne opisy dobijania urodzonych na wpół żywych dzieci, nie wzbudziło we mnie takich dreszczy jak ta scena w „October Baby”. Hannah nie tylko dowiaduje się, że jej matka nie była przekonana do końca czy słusznie robi dokonując aborcji w 22 tygodniu ciąży, ale jednak zdecydowała się zabić swoje dzieci by nie przeszkadzały jej w karierze prawniczki. Dziewczyna dowiaduje się również, że jej przybrani rodzice zaadoptowali jej braciszka, który urodził się z wyrwaną przez nieudaną aborcję ramionko, i zmarł kilka miesięcy później w inkubatorze. Jak przeżyć taką prawdę o swojej przeszłości? Jak poradzić sobie ze spotkaniem z rodzicielką, która dziś jest znana w mieście prawniczką i matką małej dziewczynki?

Nie zamierzam spoilerować dalej „October Baby”. Napiszę tylko tyle, że w tym miejscu zaczyna się najmocniejsza część filmu. Hannah musi nie tylko stawić czoła kobiecie, która ją odrzuciła, ale również poradzić sobie z własnymi demonami. Jak to zrobić? Zemścić się? Zamknąć się w sobie? A może po prostu przebaczyć? Czy jednak jest to możliwe przy tak potwornej dawce goryczy w sercu? Na pomoc dziewczynie przyjdzie katolicki duchowny z katedry, do której przypadkowo trafia wychowana w rodzinie baptystów Hannah.

„October Baby” nie jest tylko filmem o koszmarze aborcji, choć traktuje go całościowo, pokazując następstwa synrdomu proaborcyjnego, który dotyka nie tylko kobiety poddające się „zabiegowi”. Wyjątkowo wstrząsająca jest spowiedź pielęgniarki, która opowiada jak przekonywaną ją, że ma do czynienia jedynie ze zlepkiem komórek. Pewnego razu ten zlepek komórek jednak przeżył. „October Baby” to jednak przede wszystkim przepięknie zrealizowane studium siły chrystusowego wybaczenia, które jako jedyne potrafi uczynić człowieka wolnym. Jak już wspominałem w leadzie tego tekstu, dobrze zrealizowanych filmów z chrześcijańskim przesłaniem nie jest zbyt wiele. Porażka „Cristiady” pokazuje, co się dzieję jak trudny temat przerośnie nieutalentowanego twórcę. „October Baby” z głęboko zarysowanymi postaciami ( świetny drugi plan na czele z Johnem Shreiderem jako ojcem Hannah), gładko i płynnie poprowadzoną narracją, oraz, i tutaj należą się największe brawa dla twórców, subtelnym zaznaczeniem istotny nauki Jezusa ( potępiaj grzech a nie grzesznika) stanowi doskonałe narzędzie ewangelizacji wychowanych na popkulturze młodych ludzi.

Niestety film nie tylko nie wszedł w Polsce do szerokiej dystrybucji, ale również nie jest dostępny na DVD. Można go kupić w angielskim Amazonie za kilka funtów. Film na dodatek POLSKIE NAPISY. I teraz zakończę patosem- naprawdę warto tą pozycję mieć na swojej półce i pożyczać ją znajomym. Ten film mówi więcej o złu aborcji niż jakakakolwiek publikacja na jej temat w katolickich mediach.

Łukasz Adamski **

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.