Zazwyczaj narody niepewne własnej pozycji lubią tworzyć „mocarstwowe” historie alternatywne, a te o silnej takie, które są przestrogą (co by było, gdybyśmy NIE wygrali). Fantazję ku przestrodze o zwycięskim faszyzmie w sercu Ameryki stworzył nawet głównonurtowiec Philip Roth („Spisek przeciwko Ameryce”). Lęk przed komunistami dostrzec można było w kostiumie klasycznej, inwazyjnej SF. Matt Ruff w „Mirażu” natomiast straszy – dziwne, że dopiero teraz, w powieści z 2012 roku – islamem i Arabami, dominującymi politycznie w świecie. Przynajmniej tak to wygląda na pierwszy rzut oka.
W jego alternatywnej historii świat arabski jest zjednoczony, i to już od końca XIX wieku. Zjednoczone Państwa Arabskie (ZPA), federalna republika konstytucyjna z 360 milionami ludności są supermocarstwem. Na ich tle CSA – Chrześcijańskie Stany Ameryki z zaledwie osiemnastoma stanami – to karzełek. Nawet Teksas jest oddzielnym państwem, a Luizjanę próbował zbrojnie anektować prezydent-dyktator Lyndon Johnson. Amerykę cechują takie przywary jak rasizm, zacofanie, brak demokracji i nienawistna religijność.
Wiarygodność polityczna takiego układu sił jest bliska zeru, chodzi tu raczej o przestrogę i nawołanie „w jedności siła”. Ale o ile prawdopodobieństwo geopolityczne jest niskie, ale nie żadne – niechęć do polityki USA i dziś zjednoczyła świat islamu, a „apokaliptyczna”, dosłowna religijność niektórych polityków amerykańskich jest co najmniej niepokojąca – o tyle proste odwrócenie mentalności jest wzięte z sufitu. Ruff wyposaża bowiem Arabów w cnoty zachodu: to w ich świecie panuje demokracja, a postęp wre pełną parą, natomiast z chrześcijan-Amerykanów czyni religijnych fanatyków, gotowych ginąć w samobójczych zamachach. Za to w panarabskiej Izbie Reprezentantów spierają się ultrakonserwatyści z konserwatystami i liberałami – zawsze to jakiś pluralizm.
Właściwie to sfera obyczajowa jest tą, gdzie wpływ islamu najlepiej widać – normą jest wielożeństwo, małżeństwa czasowe, rozwody wymuszane bezpłodnością kobiet, wreszcie penalizacja homoseksualizmu. A aborcja jest legalna do 120 dnia od poczęcia, gdyż dopiero wtedy Allach wyposaża człowieka w nieśmiertelną duszę… Trochę zbyt proste to odwrócenie ról. Postępowanie Arabii wobec biednej Ameryki jest właściwie lustrzanym odbiciem rzeczywistej polityki, prowadzonej przez budzącego grozę poprzednika miłościwie nam panującego Obamy. Oto w odpowiedzi na atak terrorystyczny – zburzenie wież Światowego Centrum Handlu w Bagdadzie 9 listopada 2001 roku – następuje inwazja na Amerykę, okupacja Zielonej Strefy w Waszyngtonie, wreszcie nieudolne próby budowania u zacofanych chrześcijan demokracji… Do głosu dochodzą też antybushowskie fobie (och, ci tępi Teksańczycy), a szwarccharakterami po drugiej stronie są Osama bin Laden i Saddam Husajn. Ten pierwszy jest senatorem, ten drugi włada dziwnym tworem państwopodobnym, który nazywa republiką. Ciekawe, że autor daje zielone światło teoriom spiskowym, wedle których władcami marionetek stojącymi za realnym atakiem na WTC mogli być Amerykanie (w powieści – Arabowie), szukający pretekstu do wojny. Wygląda na to, że w Ameryce wiara w spiski wśród lemingów (albo samo przyzwolenie na stawianie hipotez, choć ubrane w literacki cudzysłów) nie jest czymś dyskwalifikującym.
Miłośnikom fantastyki „Miraż” się spodoba, jest nawet mniej przynudzający od „Spisku…” Rotha, gdzie jednak brała górę ciężka ręka głównonurtowca. Ruff zapożycza się u innych autorów, głównie u Dicka („Człowiek z Wysokiego Zamku”) – bardzo dickowski jest pomysł rozsianych po świecie artefaktów, czyli przedmiotów z naszej rzeczywistości, które można zdobyć na… Ebayu. Nasza rzeczywistość stanowi punkt odniesienia i niektórzy (słusznie z naszej perspektywy) wierzą, że to ona jest tą prawdziwą. Pod względem gatunkowym to oczywiście historia alternatywna, ale, co dziś jest normą, przemieszana z innymi gatunkami. A czym jest tytułowy miraż, czyli alternatywny świat istniejący w powieści? Ułudą, którą można opuścić po zażyciu elefaridolu, środka nasennego, a następnie wrócić i sprzedawać zdobyte (na przykład) czasopisma na aukcjach internetowych? Może efektem życzenia, spełnionego w naszym świecie przez uwolnionego z butelki dżinna? A może ekspiacją, karą za grzechy Ameryki, za politykę Busha i imperializm? Ruff mnoży kolejne teorie. W zależności od prawdziwości którejś z nich będziemy mieli albo SF, albo fantasy, albo fantastykę religijną…
Od strony czysto literackiej nie jest źle. Trójkę głównych postaci, Mustafę, Amal i Samira, pracowników Służb Bezpieczeństwa Narodowego autor wyposażył w biografie i złamane życiorysy. Cierpią oni głównie przez niezachodnią i nieliberalną inność obyczajową – mimo wszystko świat arabski inaczej traktuje kobiety, homoseksualistów czy instytucję małżeństwa. Autor nie przesadza z patosem, trudno się nie uśmiechnąć, gdy mowa jest o arabskim serialu „24 godziny: Dżihad” czy o gwieździe kina akcji, który został później gubernatorem... Libanu. Zresztą smaczków dotyczących arabskich, „lustrzanych” odpowiedników zachodniej popkultury jest mnóstwo.
Ciekawa powieść, choć niepozbawiona uproszczeń, bo wyposażenie islamu w chrześcijańskie cnoty a chrześcijaństwa w islamskie wady jest mało pobożnym życzeniem autora. Wizja ortodoksyjnych chrześcijan jako samobójców-zamachowców to dmuchanie na zimno; raczej trzeba nas rozgrzewać, niż studzić. Ale warto, w ramach treningu dla wyobraźni, zastanowić się nad takim światem i przypomnieć, że religijność nie wyklucza używania mózgu. Może rzeczywiście islam nie jest jednak taki straszny, jak go malują, a polityka Stanów Zjednoczonych nie jest słuszna tylko dlatego, że jest krytykowana przez różnej maści lewicowców…
Sławomir Grabowski
_Matt Ruff, Miraż. Tłum. Zbigniew A. Królicki. Wyd. REBIS, Poznań 2013.
------------------------------------------------------------
Tylko w naszym sklepie wSklepiku.pl do nabycia gadżety z logotypem wPolityce.pl!
Zapraszamy!
_
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/249034-miraz-wojna-z-terroryzmem-w-lustrzanym-odbiciu-nasza-recenzja