W Tennessee stworzono dwie bomby. Jedna była atomowa i wylądowała potem w Hiroszimie, druga zaś okazała się bombą społeczną i pozostała na miejscu. Przeobrażając się w miasto Oak Ridge.
Dziś pewnie da się to załatwić przez jakieś specjalne allegro dla terrorystów, ale w 1942 r., by stworzyć bombę atomową, trzeba było zbudować największy w ówczesnym świecie budynek fabryczny, wypożyczyć z rezerw USA kilka ton srebra, na lewo kupić wielką górę uranu, przekonać najtęższe głowy epoki i zatrudnić 75 tys. ludzi, którzy nie tylko pozytywnie przejdą weryfikację FBI, ale też zgodzą się zamieszkać w miejscu, którego lokalizacji pracodawca nie może im zdradzić. Mało tego – pracodawca, czyli machina zbrojeniowa USA – nie może nawet powiedzieć, jakiego rodzaju pracę pracownik będzie wykonywać. Ten zaś, kiedy się już tego dowie na miejscu, pod groźbą najcięższych sankcji nie może swojego etatu zdradzić nawet małżonkowi.
I tak żyło się w Oak Ridge – wielkiej kupie błota w Tennessee, na której w największym pośpiechu sklecono miasto baraków, przyczep i sporadycznie pojawiających się domów, by osadzić dziesiątki tysięcy pracowników. Była to naprawdę społeczna bomba. Zaludniali ją ludzie ze wszystkich stanów, wszelkich poziomów wykształcenia, płci i kolorów skóry. Niby byli wolnymi i nieźle zarabiającymi pracownikami, ale środowisko, w którym się znaleźli, miało w sobie coś orwellowskiego – miasto otoczone było murem i drutem kolczastym, strzeżone przez uzbrojonych żołnierzy, a wewnątrz inwigilowane nieustannie przez agentów FBI i ich tajnych współpracowników, co procentowało niemal codziennymi „zniknięciami” podejrzanych o cokolwiek obywateli. Do tego dochodziła obowiązująca przecież wówczas segregacja rasowa i absurdalna z dzisiejszego punktu widzenia cenzura obyczajowa (mężowie nie mogli mieszkać z żonami, młode kobiety nie mogły opuszczać budynków po określonej porze itd.). Jak stworzyć międzyludzkie relacje, kiedy wszystko jest tajemnicą? Jak się do czegoś przywiązać , skoro ludzie co i rusz znikają?
Denise Kiernan wykonała doskonałą, reporterską robotę. Przez siedem lat rozmawiała z kobietami, które do Oak Ridge trafiły tuż po szkole i usiłowały żyć w zastanych warunkach pełnią życia, nie mając pojęcia, że gdzieś pomiędzy kolejnymi randkami robią bombę atomową. Studiowała życiorysy naukowców, procesy uszlachetniania uranu, historię Tennessee, małe lokalne legendy, ale też brudy wielkiej, wojennej polityki. Wszystko to złożyło się na świetnie opowiedzianą historię zaplecza wojny, w której dobrze ponad 100 tys. osób (rotacja mieszkańców była za sprawą FBI olbrzymia) układało sobie życie w totalitarnej enklawie, nieświadomie szykując potworne ludobójstwo.
Po zrzuceniu bomby na Hiroszimę, Robert Openheimer – jeden z jej twórców – oznajmił kolegom: „Teraz wszyscy jesteśmy skurwysynami”. Miał rację. Nie dotyczyło to jednak szeregowych mieszkańców Oak Ridge – oni w pewnym sensie też stali się ofiarami tej bomby. I dziewczyny, i chłopaki.
Wojciech Lada (wSieci)
Denise Kiernan , „Dziewczyny atomowe” .Wyd. Otwarte
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/249028-literatura-spod-lady-randka-pod-bomba-atomowa-recenzja
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.