"Dzisiaj o 17:15 odszedł do Pana mój Dowódca z Wietnamu. Nikt Go nie zastąpi. Do zobaczenia, mój Bracie..." - napisał na profilu społecznościowym w poniedziałek Piotr Baron, saksofonista jazzowy, przyjaciel Jarosława Śmietany. Wiadomość o śmierci znakomitego gitarzysty pogrążyła w żalu tak muzyków, jak i fanów.
Kiedy w lipcu przebywałem na rekolekcjach muzyków chrześcijan Strefa Chwały w Jamnej, obecny tam Piotr Baron, wśród składanych intencji złożył tę za Jarosława Śmietanę, który przebywał w krakowskim szpitalu po ciężkiej operacji usunięcia glejaka. Tuż po rekolekcjach miał pojechać do szpitala odwiedzić kolegę po fachu, na pewno wiadomość o modlitwie środowiska muzycznego w jego intencji, dała mu otuchę. Tak jak i koncerty, które spontanicznie były organizowane na potrzeby zbiórki funduszy na jego rehabilitację.
Smutna wiadomość, ale też i niezwykła w dzisiejszych czasach, emocjonalna solidarność ze strony muzyków. Piotr Baron, który współpracował z Jarosławem Śmietaną, jest znakomitym jazzowym saksofonistą, tak jak znakomitym gitarzystą był Jarosław. Obaj - wizytówka polskiego jazzu. Tworzyli razem projekt Sounds.
Piotr Baron dedykuje dziś zmarłemu muzykowi cytat z utworu Mary Hopkin "Those Were The Days":
To były piękne dni
I myśleliśmy, że nigdy się nie skończą
To tam po wieki mój przyjacielu
Myśleliśmy, że będziemy bawić się i tańczyć
Że będziemy walczyć i nigdy nie przegramy
I że przeżyjemy życie własnych wyborów
Bo przecież byliśmy młodzi i pewni w życiu swojej drogi
Wacław Krupiński na portalu dziennikpolski24.pl pisze o Jarosławie Śmietanie:
W 1970 roku usłyszał płytę "Bitches Brew" Milesa Davisa; ona rozstrzygnęła o wszystkim. Wtedy nie mógł przewidzieć, że dekadę później, podczas pobytu w Nowym Jorku, spędzi u genialnego trębacza wiele godzin!
"To punkt zwrotny w moim myśleniu o muzyce. To Miles utwierdził mnie w przekonaniu, że bez względu na krytykę i opinie ludzi (...) należy tworzyć własną muzykę. I robić to, o czym jest się przekonanym, że jest dobre. (...) I to była najważniejsza nauka z tego spotkania - że trzeba być uczciwym wobec siebie, nawet jeśli się popełnia błędy" - wyznał mi Jarek podczas jednej z wielu rozmów.
Dlaczego wyśmienity muzyk używał imienia w formie zdrobnienia?
Jarek Śmietana... Czemu Jarek? Tak właśnie zapisano w jego metryce urodzenia i tak wypisywano mu szkolne świadectwa, co go nawet irytowało, bo chciał być poważnym Jarosławem. Został nim na świadectwie maturalnym, a potem obu form imienia używał wymiennie.
Krupiński odnosi się również do ostaniach, szpitalnych miesięcy z życia jazzowego gitarzysty
Niemniej Jarek, dla którego muzyka była całym światem, gdy odwiedzałem go w maju już w krakowskim szpitalu, był dobrej myśli. Cieszyło go, że w ramach rehabilitacji zrobił właśnie dziesięć kroków. Nic to, że z wielkim bólem i wysiłkiem, bo przecież pięć dni wcześniej to były jedynie kroki cztery.
"Lekarze mówią, że wyjdę z tego, że to kwestia czasu, cierpliwości, determinacji oraz dobrego psychicznego nastawienia" - mówił. Chciał, by tekst, który wtedy pisałem, miał właśnie taką, optymistyczną wymowę. Wszyscy, którzy słuchali muzyki Jarka, również tego chcieli.
W grudniu 2012 odczuwał duże bóle głowy, drętwiała mu tez ręka. Dolegliwości były powodem odwoływania koncertów. W styczniu przerwał trasę koncertową i trafił do szpitala, gdzie zdiagnozowano nowotwór. Przegrał nierówną walkę z chorobą. Ostatni koncert zagrał w Poznaniu, 12 stycznia w klubie Blue Note.
Grzegorz Kasjaniuk / dziennikpolski24.pl
Pogrzeb Jarka Śmietany - czas i miejsce: Kraków, Cmentarz Rakowicki, Aleja Zasłużonych, piątek, 13. września, godz. 14:00. Módlmy się!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/249004-nie-zyje-jaroslaw-smietana-do-zobaczenia-moj-bracie-wspomnienie
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.