Tego nikt się nie spodziewał. Nowe MARTWE ZŁO lepsze niż oryginał RECENZJA DVD

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

„Martwe zło” to mistrzowsko nakręcony film z absolutnie genialnie skomponowanymi kadrami i nastrojem grozy. Aż trudno uwierzyć, że film kosztował jedynie 17 milionów dolarów. Urugwajczyk Fede Alvarez godnie zastąpił Sama Raimiego. Cieszyć musi też fakt, że film produkuje autor oryginału, który stworzył kilkanaście lat temu doskonały wytwór popkultury. Piotr Mirski w serwisie portalfilmowy.pl lapidarnie uchwycił istotę siły trylogii późniejszego reżysera „Spider Mana”

Będąca klasykiem współczesnego horroru – gatunku, który wielu bagatelizuje jako wtórny i żerujący na najniższych instynktach – jest zwycięstwem pasji, humoru i wyobraźni nad dobrym smakiem.

zauważa publicysta. Teraz Raimi postanowił wskrzesić film, który otworzył mu drogę do Hollywood. Na szczęście postanowił on oddać swoje „dziecko” człowiekowi o świeżym spojrzeniu na horror. Raimi pozostał jedynie producentem filmu i powierzył nową wersję Urugwajczykowi Fede Alvarezowi, który w doskonały sposób przerobił scenariusz amerykańskiego dziecka popkultury. Na dodatek Alverez zupełnie niespodziewanie przebił swoim filmem oryginał Raimiego. Wiem, że dla fanów horroru taki pogląd jest niemal herezją. „Martwe zło” z 1981 roku jest jedną z ikon popkultury. Obok „Piątku 13-go”, Ostatniego domu po lewej”, „Halloween” czy „Teksańskiej masakry piłą łańcuchową” film stanowi klasyczny zestaw każdego miłośnika nie tylko demonicznych horrorów, ale również klasycznych slasherów.

Do dziś mam przed oczami kawałek filmu, który przez przypadek zobaczyłem na zniszczonym VHS, który wyciągnąłem z zakazanej szafy. Idąc na seans obawiałem się więc rozczarowania seansem nowej wersji filmu. Czy da się przerobić ikonograficzną produkcję? Sam Raimi wiedział jednak co robi, powierzając „Martwe zło” A.D 2013 Alverezowi. Urugwajczyk tchnął nowego ducha w klasyczną opowieść. I zrobił to w stylu godnym ojców chrzestnych współczesnego kina gore.

Fede Alvarez do tej pory nakręcił kilka krótkometrażowych filmów. Po zrobieniu słynnego "Ataque de Pánico!" zwrócił on na siebie uwagę Raimiego. Ten nie mógł wybrać lepiej. Nie jest łatwo bowiem zrobić remake klasycznego horroru. Do tej pory na sztuka powiodła się niewielu reżyserom, którzy wychowali się na horrorach lat 70-tych i 80-tych. Zack Snyder pysznie opowiedział na nowo o zombie w „Świcie żywych trupów”. Rob Zombie godnie zastąpił Johna Carpentera jako twórca „Halloween”. Urugwajczyk spokojnie może stanąć koło nich. Alvarez postanowił zrezygnować z raiminowskiego komiczno-strasznego stylu historii opętanego domku w lesie, który wciąga w swoją paszczę czwórkę młodych przyjaciół. Nowe „Martwe zło” jest do bólu poważne. Nie tylko demoniczność zła jest tutaj przerażająca niemal jak w filmach o egzorcyzmach, ale również warstwa slasherowa przebija nawet „Dom tysiąca trupów” Zombiego.

Duet Raimi-Alvarez nie zrobił również głupawego filmiku dla popcornożerców. Mimo bardzo prostych środków narracyjnych, i wykorzystania schematów kina grozy, „Martwe zło” nie tylko intensywnie straszy widza, ale również delikatnie odsłania inną warstwę. Główna bohaterka będąca zainfekowana zmaterializowanym demonem jednocześnie walczy z uzależnieniem od narkotyków. Oczywiście nie można silić się na porównywanie scenariusza do genialnego „Uzależnienia” Abla Ferrary, ale w jakimś stopniu widać wpływ czarno- białego horroru nowojorczyka na twórców nowej wersji „Martwego zła”.

„Martwe zło” to jednak przede wszystkim mistrzowsko nakręcony film. Autor zdjęć filmu Aaron Morton w absolutnie genialny sposób komponuje kadry i buduje nastrój grozy. Aż trudno uwierzyć, że film kosztował jedynie 17 milionów dolarów, co w dzisiejszych czasach stanowi mniej więcej odpowiednik sumy, za którą Raimi realizował oryginał. Kilka scen z nowego „Martwego zła” bez wątpienia przejdzie klasyki kina. Krwawy deszcz ( w dosłownym sensie tego określenia) w końcowej scenie walki demona z główną bohaterką jest dosłownym majstersztykiem. Warto ten film obejrzeć choćby dla tej sceny. Morton z Alvarezem mogliby spokojnie przenieść na ekran malarstwo Francisco Goya. Cieszy również fakt, że twórcy postawili na tradycyjne formy realizacji filmu, rezygnując z przesadnie wykorzystywanego dziś w horrorach 3D.

Można rzecz jasna oburzać się na sposób pokazania przemocy przez Alvereza. Kino doszło już do takiego poziomu realizmu, że obawiam się jaki będzie następny krok. Chirurgiczna precyzja filmowców w ukazaniu odcinanych członków, tryskającej krwi może martwić. Czy nie spowoduje to totalnej znieczulicy widowni? Nie zapominajmy, że ta makabra wchodzi nawet do maistreamowego kina ( patrz: scena odcinania ręki w „127 godzinach”).

Sam tytuł „Martwe zło” do czegoś jednak zobowiązuje. Trudo byśmy spodziewali się „Drakuli” z Bellą Lugosi czy nawet filmów Rogera Cormana. Nazwisko Raimiego w czołówce filmu musi się przygotować nas niewyobrażalną dawkę czerwonej cieczy. Jeżeli więc dziś jeszcze kogokolwiek przeraża finałowa rzeź „Carrie” Briana de Palmy, to powinien odpuścić sobie „Martwe zło”. Natomiast fan slasherowych horrorów spokojnie może zrobić sobie odmóżdzające święto, i cieszyć się wskrzeszeniem filmu, który obok kina Georga Romero, Wesa Cravena czy Rogera Cormana stanowi klasykę kina.

Łukasz Adamski

„Martwe zło”. 2013. Reż. Fede Alvar, wyst: Jane Levy, Shiloh Fernandez, Jessica Lucas, dyst: Imperial - Cinepix

-----------------------------------------------------------

Tylko w naszym wSklepiku.pl do nabycia atrakcyjne gadżety z logotypem wPolityce.pl!

Zapraszamy!

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych