Chyba każdy z nas w przeciągu kilku ostatnich lat usłyszał zdanie: "Z niego to jest hipster", "spójrz jakie ma hipsterskie okulary" czy "tam nie idę, bo za dużo hipsterów". Ale gdzie w naszym społeczeństwie możemy tak naprawdę umieścić tych nieokreślonych do końca ludzi? Kim są? Skąd się wzięli? Gdzie tkwi istota bycia hipsterem i co pozwala nam określać się tym mianem? Czy oni właściwie istnieją?
Nie spotkamy ich w miejscach ogólnie uczęszczanych, bo są "too mainstream". Jednak bijąca na Zachodzie rekordy popularności kawiarnia Starbucks Coffee ze swoim logo, stała się ich znakiem rozpoznawczym. Bojkotują znane marki, ale wszystko co oznaczone małym, nadgryzionym jabłkiem staje się przedmiotem pożądania. Skoro ubierają się nad wyraz oryginalnie, dlaczego po ubiorze właśnie najłatwiej jest ich rozpoznać? Są zwolennikami tego co niepospolite i lokalne, jednakże dopiero praca w międzynarodowej korporacji nadaje satysfakcjonujący ich statut. Podobni do latarni morskiej, wyznaczają trendy, kreują lifestyle, są prekursorami tego, czego przeciętny obywatel prawdopodobnie nigdy nie zrozumie.
Jednak jest osoba, która spotkała prawdziwego hipstera. Nie w centrum miasta, nie w popularnej knajpce czekając w kolejce po kolejne piwo za pół ceny. Spotkał go gdzieś w równoległym świecie, gdzie ludzie żyją bez telefonów, bez facebook’a (!), gdzie nie zwraca się uwagi na ubiór oraz gadżety, a pomimo to jest się jedynym w swoim rodzaju. Książka Maryny Miklaszewskiej "Spotkałam kiedyś prawdziwego hipstera", zaskakuje nie tylko pod względem świetnie poprowadzonej fabuły, ale przede wszystkim zadziwia niezwykle trafną analizą naszego społeczeństwa po kwietniu 2010 roku. Główna bohaterka Nina, tak jak wszyscy jej znajomi, żyje "tu i teraz", a tematy polityczne zastępuje pogawędką o kulinariach. Całe jej życie zmienia się, kiedy zupełnym przypadkiem(?), poznaje Kubę- uosobienie wszystkiego tego, czego dziś raczej powinno się wstydzić.
Kim więc według autorki jest prawdziwy hipster? Przede wszystkim usilnie ucieka przed rozpoznawalnością, nie chce być znaleziony. Jeśli będzie czegoś potrzebował, wtedy zacznie szukać. Nie chce nawracać nikogo na siłę, ale o to w co wierzy walczy w ciszy, z zaciśniętymi ustami. Nie boi się samotności, a nawet jej pragnie. Bo samotność daje siłę woli i czystość myśli niezagłuszoną hałasem reklam i szumem dobiegającym z ulicy. Idzie wciąż pod prąd bez obracania się za siebie. Wie, że jest tylko jedna prawdziwa droga- reszta została wyznaczona po to, żeby człowiek zatracił swoją tożsamość. Nie chce niczego oprócz prawdy, nie potrzebuje niczego poza wolnością. Maryna Miklaszewska pokazuje, że hipsterskość to nie modnie ubrani znajomi, ale grupa ludzi związanych przyjaźnią, wiernością i ideą. To nie metka przy torbie ani super model telefonu, ale silny przekaz i konkretne podejście do życie. Może więc niektórych zaskakiwać, że hipster nie odżegnuje się od tradycji, historii i wszystkiego tego, co dziś określa się mianem ciemnogrodu.
Czy można więc stwierdzić, że hipster prawdziwy to taki, który jest zaprzeczeniem wszystkiego co do tej pory było uważane za cechy tego gatunku? Po lekturze powieści Miklaszewskiej wydaje się, że owszem. Tu nachodzi jakże optymistyczna refleksja- Wy wszyscy, którzy do tej pory czuliście się wyłączeni poza nawias elit wielkich miast, nie tylko z powodu miejsca zamieszkania, ale przede wszystkim przez światopogląd, to Wy właśnie jesteście prawdziwymi hipsterami! I w tym kontekście jest to jeden z największych komplementów.
Zuzanna Dąbrowska
---------------------------------------------------
Książkę Maryny Miklaszewskiej "Spotkałam kiedy prawdziwego Hipstera" można kupić w naszym wSklepiku.pl!
Zapraszamy!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/248980-z-czy-pod-prad-kim-jest-hipster-recenzja
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.