Rocznica zamordowanie INKI. Fragment książki, klip muzyczny i film...

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
"Inka" fot: Wikipedia
"Inka" fot: Wikipedia

Rankiem 28 sierpnia 1946 roku do pawilonu śmierci w gdańskim więzieniu wprowadzono młodziutką dziewczynę. Stanęła przy słupku, do którego zaraz ją przywiązano. Próbowano zasłonić jej oczy opaską, lecz nie pozwoliła na to. Po zdrajcach narodu polskiego, ognia! – padła komenda dowódcy plutonu egzekucyjnego. Zdążyła krzyknąć: Niech żyje Polska! Rozległ się huk wystrzałów, ale dziesięciu żołnierzy z KBW… chybiło z trzech kroków. Nawet oni nie mieli sumienia, by strzelić do nastoletniej bohaterki…

Dziewczynę zabił strzałem w głowę funkcjonariusz UB. Siedemnastolatka odmówiła podpisania prośby o łaskę do Bieruta podsuniętej jej przez obrońcę z urzędu, w której były zniewagi pod adresem kolegów z oddziału. Kilka dni przed śmiercią przekazała z więzienia gryps: „Powiedzcie mojej babci, że zachowałam się jak trzeba”… Pisała do babci, bo mamę zamordowało białostockie gestapo, a ojca Sowieci wywieźli na Sybir… Polecamy jedną z najbardziej wstrząsających, wzruszających, ale i budujących historii czasów wojny i powojennej rzeczywistości. Historia młodziutkiej sanitariuszki AK Danki Siedzikówny „Inki” to opowieść, wobec której żaden czytelnik nie przejdzie obojętnie…

Wraz z książką znakomity spektakl „INKA 1946” Wojciecha Tomczyka w reżyserii Natalii Korynckiej-Gruz. Publikujemy fragment.

Podczas „procesu” w trybie doraźnym najbardziej obciążające „Inkę” zeznania złożył niejaki Adamski, który był przez kilka miesięcy wartownikiem w UB. Jego zeznania są obszerniejsze niż wszystkie pozostałe. Bardzo obrazowo, plastycznie opisał swój pierwszy (i ostatni) udział w akcji przeciwko leśnemu oddziałowi w Tulicach pod Sztumem. Miał wtedy 18 lat. Oświadczył, że „Inka” „rozkazała” rozstrzelać na miejscu akcji dwóch funkcjonariuszy UB, jego kolegów. Miała rzekomo powiedzieć: Poznaję te ubeckie mordy… Rozstrzelajcie ich! Olgierd Christa tak to skomentował: To idiotyzm. Tak może twierdzić tylko ktoś, kto w ogóle nie ma pojęcia o wojsku. Nas obowiązywała żelazna dyscyplina. Sanitariuszka, do tego siedemnastoletnia, nie wydawała żadnych rozkazów. Na pewno nie w obecności „Żelaznego” albo mojej!

Jan Hap „Sztywny”, żołnierz szwadronu, uczestnik akcji powiedział: W Tulicach jedynym uprawnionym do wydawania rozkazów był „Żelazny”, potem „Leszek”. Jestem pewny, że „Inka” nigdy nie strzelała do nikogo podczas akcji. Ciekawe są okoliczności, w jakich Adamski uratował życie, choć był funkcjonariuszem UB. Jego kolegów rozstrzelano. Kiedy po poddaniu się milicjantów i ubowców łupaszkowcy podeszli, żeby ich rozbroić, zobaczyli ciężko rannego milicjanta pozostawionego samemu sobie w rowie. Co z was za koledzy! – oburzył się któryś z chłopaków „Żelaznego”. Adamski błyskawicznie zerwał z siebie koszulę, porwał ją i zaczął opatrywać milicjanta. To uratowało mu życie, bo chłopcy od „Żelaznego” cenili takie zachowanie. W tym samym czasie „Inka” opatrywała na samochodzie rannego podczas akcji dowódcę szwadronu Zdzisława Badochę „Żelaznego”. Poza Adamskim mętne, sprzyjające oskarżycielowi zeznania złożyło też kilku ubeków i milicjantów. W latach 90., pytani przez prokuratorów IPN o wyjaśnienia, odwoływali tamte zeznania i tłumaczyli się, że bali się i nie czytali tego, co podpisują. Jeden dla ratowania skóry powiedział łupaszkowcom, żeby go oszczędzili, ponieważ w czasie okupacji był w Armii Krajowej. Teraz bał się, że ktoś go sypnie. Bał się, chociaż w AK nigdy nie był… Powiedział „sędziom”, że słyszał komendę rozstrzelania wydaną głosem kobiecym. Niech tam mają, czego chcą… Tacy to byli świadkowie „zbrodni” „Inki”. Z jednym wyjątkiem.

Sprawiedliwy

Milicjant Mieczysław Mazur nie musiał w latach 90. niczego odwoływać. Powiedział to samo, co w 1946 roku przed komunistycznym „sądem”. Spotkał „Inkę” podczas akcji pod Sulęczynem w powiecie kartuskim, na Kaszubach. Był ranny. Kiedy szwadron „Żelaznego” wycofywał się pospiesznie, „Inka” pomyślała także o rannym milicjancie i z odjeżdżającego samochodu podała mu opatrunek. W roku 1993 Mazur dodał jeszcze: Dziewczyna ta występowała w grupie żołnierzy podziemia (…) jako sanitariuszka, z torbą czerwonego krzyża (…). To była młoda, ładna dziewczyna.

Zeznanie z 1946 roku nie zaszkodziło Mazurowi. Pozostał w milicji. Może więc warto inaczej spojrzeć na zeznania w rodzaju „bałem się”, „takie to były czasy…”? A jak ocenić prokuratora, który po latach opowiadał, że sprawę „Inki” wciśnięto mu na korytarzu i musiał robić to, co kazali, czyli wnioskować o karę śmierci? Potem okazało się, że kłamał. Tego samego dnia jeszcze dwukrotnie żądał kary śmierci – dla osób równie niewinnych jak „Inka”.

Wśród sędziów, którzy 3 sierpnia 1946 roku (już 14 dni po aresztowaniu!) skazali „Inkę” na śmierć, na uwagę zasługuje kapitan Kazimierz Nizio-Narski. W czasie wojny pracował w niemieckiej Kriminalpolizei. Po sprawie „Inki” został zdegradowany do stopnia szeregowca i skazany na osiem lat więzienia. Za to, że był w Kripo? Bynajmniej. Za ukrycie tego faktu przed władzami…

Łaska Bieruta

Skazana na śmierć przebywała samotnie w izolatce, czekając na egzekucję. Miała jeszcze jedną szansę: prośba o łaskę do Bieruta. Taka prośba wpłynęła do „obywatela Prezydenta” nazajutrz po wyroku. Podpisał ją jednak obrońca z urzędu Jan Chmielowski. „Inka” odmówiła. Może właśnie to miała na myśli, prosząc o przekazanie babci, że zachowała się jak trzeba?

Bierut nie skorzystał z prawa łaski. Ten fakt zasługuje na komentarz. Bierut miał kilkoro dzieci z różnymi kobietami. Według biografów, uczuciowo najbardziej związany był z Aleksandrą, córką Małgorzaty Fornalskiej. Widać ich razem na zdjęciu w Sopocie, latem 1946 roku. Właśnie wtedy… Aleksandra urodziła się w roku 1928, tak jak Danka. Mimo to „obywatel Prezydent” zachował się tak jak się zachował.

Inka. Zachowałam się jak trzeba…” Piotr Szubarczyk, reż. Natalia Korycka-Gruz. Książka ma patronat portalu wNas.pl

tytuł
tytuł

_Polecamy również znakomity spektakl Inka 1946. Ja jedna zginę – spektakl telewizyjny Sceny Faktu Teatru Telewizji z 2006 w reżyserii Wojciecha Tomczyka, opowiadający o mordzie sądowym na sanitariuszce Danucie Siedzikównie z 5 Brygady Wileńskiej AK._

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych