Z szafy Majewskiego: Nieudana próba OSTATNIEGO KUSZENIA CHRYSTUSA

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Kadr z filmu "Ostatnie kuszenie Chrystusa" (reż. Martin Scorsese)
Kadr z filmu "Ostatnie kuszenie Chrystusa" (reż. Martin Scorsese)

Z cyklu "Z szafy Majewskiego" (cz. 18). Za filmem Martina Scorsese "Ostatnie kuszenie Chrystusa" ciągnie się niezasłużony skandal. Być może głównie dzięki niemu obraz jest uznawany jako niezwykłe dzieło. Niestety film, oparty na książce greckiego pisarza Nicosa Kazantzakisa, nie udziela odpowiedzi na stawiane we wstępie pytania. Głównie dlatego, że jest oparty na fałszywych przesłankach.

Trudno odmówić Martinowi Scorsese uczciwości. Reżyser, który nie mógł zrozumieć skali protestów, zwłaszcza ze strony nadgorliwych środowisk protestanckich, które wszystko przyjmują w niezwykle dosłowny sposób, uprzedził widzów, że "Ostatenie kuszenie Chrystusa" jest ekranizacją powieści, a nie próbą przeniesienia na ekran przesłania ewangelicznego. O ile można to zrozumieć, trudno tłumaczyć chęć wyjaśnienia rzekomego konfliktu między boską a ludzką naturą Zbawiciela na podstawie fikcji literackiej.

I właściwie to może najbardziej oburzać środowiska chrześcijańskie, a nie dokładne, wręcz naturalistyczne, przedstawienie tytułowego kuszenia. Problemem nie jest to, że Scorsese ukazał jak Szatan kusi konającego na krzyżu Jezusa wizjami ominięcia cierpienia i życia z piękną kobietą, ale przedstawienie Zbawiciela jako zwykłego grzesznika. Mesjasz u Scorsese jest przedstawiony jako niezrównoważony, naiwny cieśla, który ma problemy z opanowaniem własnych emocji i odróżnieniem dobra od zła (w ukazaniu takiego wizerunku Jezusa doskonale sprawdza się Willem Defoe ze swoim obłąkańczym wzrokiem). Równie zaskakujące jest przedstawienie Judasza niemal jako zesłańca niebios, który dba o zdrowy rozsądek Boga-Człowieka, co kłóci się również z przedstawieniem skarbnika apostołów jako podżegacza do rewolucji (w tej roli Harvey Keitel, który zdradza swój wielki potencjał, ale w tej roli wygląda niekiedy wręcz groteskowo). Nie wspominając już o ukazaniu największego zdrajcy w roli wykonawcy zbawczego planu, który wydaje się mówić - niczym klasyk - "nie chcem, ale muszem" i z miłości (sic!) zdradzić swojego mistrza.

Ciężko zrozumieć również scenę, w której Jan Chrzciciel sprawia wrażenie naćpanego wizjonera otoczonego przez pląsające w transowym rytmie rozebrane dziewczyny, sprawiające wrażenie jakiegoś prototypu "dzieci kwiatów". Podobnie, jak pełne niepokoju obrazy, gdy Jezus prezentuje uczniom swoje krwawiące serce, wypędza demony w taki sposób, jakby chciał skręcić kark opętanym nieszczęśnikom czy wskrzesza Łazarza i sam boi się na widok powstającego z grobu mężczyzny, zupełnie tak, jakby stworzył dr. Frankensteina, a nie przywrócił człowieka Bożą mocą do ziemskiego życia.

To właśnie te elementy sprawiają, że można wątpić w utwierdzający wiarę przekaz filmu. I nie chodzi bynajmniej o sceny erotyczne z Jezusem (porzucającym zbawczą misję) i Marią Magdaleną w rolach głównych, ale oparcie tej opowieści na zupełnie fałszywych przesłankach (zarzut bardziej w stronę Kazntzakisa, niż Scorsese). Tym sposobem, ciekawy pomysł na ukazania ostatniego kuszenia Chrystusa i ostateczne potwierdzenie jego boskości (Jezus ostatecznie decyduje się wrócić na krzyż), zostaje przysłonięty przez wątki wyciągnięte z głowy greckiego pisarza, a które mają rzekomo przysłużyć się rozważaniom na temat boskiej i ludzkiej natury Mesjasza.

Film ma jednak swoje mocne strony i duża zasługa w tym samego Scorsese (nic dziwnego, że za "Ostatnie kuszenie Chrystusa" otrzymał nominację do Oscara za najlepszą reżyserię). Nie ma tutaj hollywoodzkiego lukru, jaki dominował w innych tego typu produkcjach. Twórca "Chłopców z ferajny", podobnie jak kilkanaście lat później Mel Gibson w rewelacyjnej "Pasji", w naturalistyczny sposób oddaje realia świata w którym żył zbawiciel. Widzimy brud, cierpienie i wszelkie niedogodności życia związane z miejscem rozgrywania się akcji filmu. Efektu dopełnia niezwykła muzyka Petera Gabriela, która dosłownie przenosi nas w ciasne, obskurne uliczki Jerozozlimy. Tyle, że ta muzyka nie napełnia spokojem.

Zamiast tego, towarzyszy nam poczucie niepewności i niepokoju. A przecież w przypadku filmu, który ma "utwierdzać wiarę" wrażenia powinny być zupełnie inne...

Aleksander Majewski

"Ostatnie kuszenie Chrystusa" (oryg. "The Last Temptation of Christ"), USA 1988, reż. Martin Scorsese, scen.: Paul Schrader, wyst.: Willem Defoe, Harvey Keitel, Barbara Harshey

-------------------------------------------------

Koniecznie zajrzyj do naszego wSklepiku.pl!

Znajdziesz tam mnóstwo ciekawych książek, audiobooków, poradników oraz atrakcyjnych gadżetów portalu!

Zapraszamy!

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych