Po tym jak Steven Spielberg zrezygnował z realizacji filmu o Chrisie Kyle, najsłynniejszym snajperze amerykańskiej armii, który zginął w kilka miesięcy temu Teksasie, film przejął Clint Eastwood. To może być jeden z najlepszych obrazów twórcy „Bez przebaczenia”.
Wydaje się, że wybór Eastwooda do realizacji filmu o komandosie Navy Seals jest wyborem doskonałym. Eastwood nie tylko wiarygodnie potrafi opowiadać o twardych ludziach oraz amerykańskiej armii, ale jest również świetnym filmowym biografem ( „Invictus”, „Bird”). Życie tragicznie zmarłego Chrisa Kyle’a jest natomiast idealnym materiałem na film.
Pochodzący z Teksasu Kyle stał się najlepszym snajperem w US-Army. Potwierdzono 160 zabójstw jakich dokonał. Bohater zginął na początku roku zastrzelony przez innego żołnierza, który cierpiał na zespół stresu pourazowego. W Kyle’a wcieli się Bradley Cooper.
Pisaliśmy w lutym o niespodziewanej śmierci komandosa.
Autor bestsellerowej książki „Cel snajpera” został zastrzelony w sobotę o godz. 22 czasu lokalnego na strzelnicy rancza Rough Creek w Glen Rose (stan Teksas). Pomagał wówczas innemu byłemu żołnierzowi wychodzić ze stresu pourazowego. Mężczyzna również zginął na miejscu. Co najbardziej zdumiewające w tym tragicznym wydarzeniu, również domniemany sprawca, który został schwytany po policyjnym pościgu, był weteranem wojennym. 25-letni Eddie Ray Routh odbywał służbę w Iraku. Do tej pory nie wyjaśniono, dlaczego zdecydował się na zabicie swoich towarzyszy broni.
38-letni Chris Kyle, zwany przez rebeliatnów „Diabłem z Ramadi”, był uznawany za najlepszego strzelca w całej historii Stanów Zjednoczonych. Jak informuje TVN 24, w trakcie swojej 10-letniej służby zabił 160 wrogów, a do wyznaczonego celu trafiał z odległości… 2 km. Cztery razy w Iraku, dwukrotnie ranny. Jego życie obfitowało w niezwykłe przygody, nie raz uciekał spod ręki Śmierci, śmiejąc się w twarz zagrożeniu. W końcu nie często zdarza się, aby ktoś przeżył wybuchy min pułapek.
Osiągnięcia na polu walki przerodziły się później w niesłabnącą popularność i uznanie, których mogli mu pozazdrościć hollywoodzcy twardziele, jedynie odgrywający role superbohaterów. Wielokrotne odznaczenia, zaproszenia do prowadzenia szkoleń dla żołnierzy i policjantów, spotkania (m.in. z żołnierzami polskiego GROM-u). Mimo całego splendoru, pozostał normalnym, konserwatywnym jankesem. Miał żonę i dwójkę dzieci.
W momencie, gdy wydawało się, że zakończy żywot jako sędziwy starzec, z dumą wspominający czasy swojej chwały, zginął jak tragiczny bohater kina akcji. I chociaż nie wypada, tuż po śmierci żołnierza, szukać podobieństw do postaci kreowanych przez Sylvestra Stallone, Arnolda Schwarzenggera czy Dolpha Lundgrena, to jednak nie sposób przemilczeć, że jego życiorysem można byłoby podzielić niejedną postać z „Uniwersalnego Żołnierza”, „Commando” czy „Rambo”.
Może i dramatyczne losy Kyle’a posłużą jako scenariusz kolejnego dzieła z gatunku kina akcji. Jego bohaterskie życie – bez wątpienia - zasługuje na ekranizację. Pytanie, czy film sprosta niezwykłej historii? Takie pytanie zadaliśmy w lutym tego roku. Teraz możemy sobie częściowo na nie odpowiedzieć. Można być pewnym, że Eastwood na stanowisku reżysera nie zepsuje tego tematu.
Ł.A/AM
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/248882-eastwood-opowie-o-diable-cooper-w-roli-najslynniejszego-snajpera
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.