Ostatnie MROŻKA tango w Nicei

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
screenshot z YouTube
screenshot z YouTube

Dzisiaj, 15 sierpnia 2013, w święto Matki Boskiej Zielnej, zmarł Sławomir Mrożek. Twórca jednocześnie znany i trochę zapomniany – wrzucony w kanon licealnych lektur i skategoryzowany jako „reprezentant teatru absurdu” – a także człowiek, który został określony mianem pachołka Związku Sowieckiego. Dla mnie Mrożek raczej nie istniał. Może marginalnie. Co nas łączyło? Chodziliśmy do tego samego krakowskiego liceum. Tyle, że on w latach czterdziestych minionego wieku, ja już w naszym stuleciu. W murach tegoż liceum moja klasa pociła się nad jednym z jego dramatów, porównywaliśmy ów dramat z „Weselem” Wyspiańskiego, operowaliśmy kluczem: innym słowem robiliśmy wszystko, co w naszych siłach, by zgodnie z wytycznymi ministerialnymi zarżnąć dobry tekst. A potem chyba zapomnieliśmy o Mrożku.

Teraz, kiedy nie żyje i jedni wylewają morze łez, inni zaś morze jadu, Mrożek ożył. A że wychodzę z założenie, że de mortuis nil nisi bonum – albo raczej, że można potępiać czyny, nie ludzi a o zmarłych trochę nieelegancko mówić źle – od razu oznajmiam, że nie zamierzam wikłać się w żadne ocenianie postaw moralnych.

Urodził się 29 czerwca 1930 roku w Borzęcinie. Rodzina przeniosła się do Krakowa, Mrożek uczęszczał do Liceum Ogólnokształcącego im. Bartłomieja Nowodworskiego. Zadebiutował najpierw jako rysownik, w 1953 roku wydał pierwsze zbiory opowiadań: „Opowiadania z Trzmielowej Góry” oraz „Półpancerze praktyczne”. W tym samym też roku dwudziestotrzyletni Mrożek podpisał Apel Krakowski wyrażający poparcie dla stalinowskich władz po aresztowaniu duchownych z kurii krakowskiej. W swojej autobiografii, napisanej wiele lat po tym wydarzeniu, Mrożek określił dwudziestoletniego siebie, jako chłopaka, którego fascynowały ideologie – byleby tylko były rewolucyjne. Parafrazując jego wypowiedź, gdyby urodził się wcześniej w Republice Weimarskiej, dołączyłby do Hitlerjugend. Nie jest to z mojej strony próba usprawiedliwienia, ale raczej zrozumienia. Fascynacja komunizmem przeszła mu jednak szybko i ustąpiła miejsca niechęci. Ciekawe jest to, że Mrożek nigdy nie wyparł się swojej przeszłości – jak ktoś, kto wie, że popełnił błąd i ma zamiar ponieść jego konsekwencje tak długo, jak będzie trzeba.

Pięć lat później, w 1958 roku, opublikował swój pierwszy dramat, „Policja”. W 1962 roku otrzymał nagrodę Kościelskich, rok później wyemigrował. Mieszkał w Paryżu, w Stanach Zjednoczonych, Niemczech, Włoszech, Meksyku. W 1964 roku wydał „Tango”, licealne nemezis maturzystów oraz tekst, który przyniósł mu światowe uznanie. Do Polski wrócił dopiero w 1996 roku. Rok później otrzymał Krzyż Komandorski z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski z inicjatywy prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego. W 2002 roku przeżył udar mózgu, przewalczył afazję i wyjechał z Polski na zawsze. Ostatnia podróż Mrożka odbyła się do Nicei.

Pisał dużo. Opowiadania, dramaty, powieści, felietony, scenariusze. Każdy chyba kojarzy zbiór opowiadań „Wesele a Atomicach”, czy dramaty „Męczeństwo Piotra Oheya”, „Tango”, „Emigranci”. Styl Mrożka jest dość charakterystyczny: drwina, absurd, wracanie do narodowych toposów, parodiowanie ich i wyśmiewanie pewnych charakterystycznie „polskich” postaw – zwłaszcza postawy romantycznej. Dość często zestawiany jest razem z Beckettem i Ionesco i traktowany jako kolejny twórca „teatru absurdu”. Warto jednak zauważyć, że zarówno Beckett jak i Ionesco uprawiali coś, co można określić mianem „absurdu czystego”. Zarówno bowiem jeden, jak i drugi, narrację absurdalną prowadzili na płaszczyźnie spekulatywnej i metaforycznej, podczas gdy wydaje się, iż Mrożek raczej fascynował się absurdem, który zawiera się w rzeczywistości. Absurd Mrożka to prędzej sposób postrzegania świata, pewien rodzaj wrażliwości, która dostrzega to, co obce, inne, dziwne i śmieszne w rzeczywistości, zaburzenia, dysfunkcje i konflikty wrosłe w społeczność ludzką. W późniejszej twórczości Mrożka widać wzrost znaczenia introspekcji – widać to zwłaszcza w jego utworach z lat osiemdziesiątych, w których zaczynają się pojawiać tematy etyczne i polityczne podejmowane explicite, bez maski surrealizmu i karykatury. Jednym z takich utworów jest „Alfa” (swoją drogą sztuka została zakazana podczas Stanu Wojennego) – dramat poświęcony Wałęsie, według samego autora nieudany. Mrożek zaczął także poruszać tematy iście herbertowskie – kwestie wolności i niezłomności woli. Dramat „Ambasador” jest pierwszą sztuką autora, której bohaterem jest człowiek szlachetny i dobry, tytułowy ambasador, wydany na pastwę manipulacji totalitarnego państwa, porzucony przez reprezentowany przez siebie kraj i ludzi mu bliskich, który do końca broni człowieka, który poprosił go o azyl. Kwestię błędów młodości Mrożek poruszył w dramacie z 1987 roku pod tytułem „Portret”. Twórca zauważa, że stalinizm złamał życie nie tylko tym, którzy ślepo podążali za ideologią, ale także tym, że którzy stawiali (równie ślepy) opór. Donosiciel Bartodziel i więzień polityczny Anatol to ludzie zniszczeni przez tyrana – który (w różny sposób) był ich jedynym punktem odwołania i swoistym centrum świata.

Trudno ocenić jednoznacznie Mrożka – jako człowieka i jako twórcę. Nie umiałabym potępić kogoś, kto będąc zaledwie odrobinę młodszym ode mnie, wychwalał zbrodniczy ustrój – pewnie dlatego, że doskonale wiem, jak bardzo płynne i zmienne są nasze wybory, decyzje i deklaracje, kiedy mamy nieco ponad dwadzieścia lat. Nie umiałabym jednak uznać, że młodość stanowi usprawiedliwienie dla popełnianych czynów – w ten sposób można by zdejmować z siebie brzemię odpowiedzialności przez długi czas, tłumacząc się głupotą i zaślepieniem. Jako twórca, Mrożek może sprawiać wrażenie osoby, który pisała na jedno kopyto: szufladka z podpisem „satyra, absurd, groteska” zaciera zawiasy z zadowolenia. Z drugiej strony, gdy trochę wnikliwiej prześledzi się losy jego pisania, można zauważyć drobne zmiany świadczące o ewolucji autora, o zmianach w jego osobowości, wrażliwości, o zmianach w doborze tematów i niekończącym się poszukiwaniu właściwego języka do opisu wybranego konceptu.

W kontekście jego śmierci, wydaje mi się, że – zamiast wchodzić od razu na grunt batalii o rząd dusz (jaką dostrzegam od dobrych paru godzin na swoim facebooku) – godną postawą będzie pochylić się nad człowiekiem, który popełniał błędy, jak my, ale który nigdy się ich nie wyparł i nad twórcą, który bez wątpienia był ważną postacią dla polskiej literatury.

Ola Koehler

--------------------------------------------------------------

Kup wSklepiku.pl książkę autorstwa Sławomira Mrożka: "Dziennik. Wybór 1962-1989"książka audio CD MP3

Najważniejsze literackie wydarzenie dekady teraz w formie audiobooka! Dziennik Sławomira Mrożka w mistrzowski sposób interpretuje Krzysztof Gosztyła. Wydanie zawiera nie tylko obszerne fragmenty pierwszego tomu, wydanego rok temu (nominacja do Nike 2011), ale i wybór z dwóch kolejnych, które ukażą się w przyszłości.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych