Od Legolasa do BATMANA? Bloom podzieli los Kilmera?

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Batman Forever
Batman Forever

W 2015 roku do kina wejdzie pierwszy film o wspólnych przygodach Supermana i Batmana. Po tym jak Christian Bale definitywnie odrzucił możliwość ponownego wcielenia się w Batmana, na giełdzie pojawił się sam Legolas. Czy Bloom będzie w stanie dotrzymać kroku charyzmatycznemu Keatonowi i Bale’owi? Czy może podzieli los „pięknisiów” Kilmera i Clooneya?

Niedawno pisaliśmy, że w rolę Batmana mógłby się wcielić Ryan Gosling. Jednak zatrudnienie jednej z najgorętszych obecnie gwiazd w Hollywood do roli „Mrocznego Rycerza” raczej nie wchodzi w grę. Gosling bardzo przemyślanie dobiera ostatnio repertuar i niewiele wskazuje by chciał brać udział w blockubusterowym hicie. Mimo, że producenci liczą na złamanie postanowienia Christiana Bale’a by więcej nie wcielać się w Bruce’a Wayna, trwa poszukiwanie kolejnego Batmana. "Daily Express" pisze, że Warner Bros chce obsadzić w dwóch tytułowych rolach… brytyjskich aktorów. Jest to o tyle zaskakujące, że klasyczni bohaterowie DC Comics są pełnokrwistymi ( choć Superman jest imigrantem z innej planety) Amerykanami. Wiadomo jednak, że „Człowieka ze stali” zagra Henry Cavill, który z powodzeniem wcielił się w niego w ostatnim filmie Zacka Snydera. Okazuje się, że w kręgu zainteresowania producentów jest Orlando Bloom, najbardziej znany z roli Legolasa w trylogii „Władca Pierścieni” ( Bloom powróci do roli w "Hobbit: Pustkowie Smauga"). Czy to dobry wybór?

Na pierwszy rzut oka wydaje się on być bardzo dyskusyjny. Nie można zapominać jednak, że początkowo wybór przez Christophera Nolana do roli Batmana w odnowionej trylogii o mścicielu z Gotham City Christiana Bale’a również nie był przychylnie komentowany. Podobnie traktowano decyzję Tima Burtona by w roli Człowieka Nietoperza obsadzić znanego główne z komedii „Sok z żuka” Michaela Keatona. Obydwaj do dziś pozostają niedoścignionymi Batmanami w kinie.**

Natomiast obsadzenie w roli Batmana największej gwiazdy w danym momencie w Hollywood nie kończyło się dobrze. Po tym jak Tim Burton i Michael Keaton zrezygnowali z dalszej realizacji przygód Wayne’a, Joel Schumacher obsadził w „Batman Forever” Vala Kilmera, święcącego wówczas triumfy po roli Jima Morrisona w „The Doors” Olivera Stone’a. Film nie odniósł oczekiwanego sukcesu artystycznego, a strojący głównie miny rodem z wybiegów w Mediolanie miny Kilmer szybko został zapomniany jako superbohater. Kompletną katastrofą zakończyło się też obsadzenie w głównej roli w „Batman i Robin” Georga Clooneya. Nie dość, że czwarty Batman z serii lat 90-tych okazał się żenującą, cukierkową, kiczowatą papką, to na dodatek Clooney, który jest bardzo utalentowanym aktorem, pogubił się w fatalnie napisanym scenariuszu. Ba, okazało się, że Clooney położył film w większej ilości scen niż jego blond poprzednik. „Batman i Robin” miał pogrzebać serię o mrocznym superbohaterze na zawsze.**

Na szczęście wskrzesił ją 8 lat później Nolan, prezentując światu kompletnie odmienią wizję losów Gotham City. Wielowarstwowa, kładąca nacisk na psychologiczną stronę głównych postaci seria odcisnęła ogromne piętno na współczesnych opowieściach o superbohaterach. Wydaje się też, że doskonała trylogia Nolana pozostanie na długie lata ostatnią serią filmów o Batmanie. Producenci są świadomi tego, że trudno byłoby komukolwiek konkurować z nolanowską wizją walki Bruce’a Wayna z punktowo zdefiniowanym złem.

Dlatego też, wzorem „Avengers” konkurencyjnego Marvela, Warner wraz z DC Comics reaktywują Człowieka Nietoperza we wspólnym filmie z innym superbohaterem. Sukces „Avengers” dowodzi, że takie zestawienie może przynieść dobry rezultat. Czy jednak Bloom będzie w stanie dotrzymać kroku charyzmatycznemu Keatonowi i Bale’owi? Czy może podzieli los „pięknisiów” Kilmera i Clooneya?

Ł.A

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych