ZAREMBA (SIECI): Wychowanie rybackim hakiem, czyli KOSZMAR MINIONEGO LATA

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Kadr z filmu "Koszmar minionego lata" (1997)
Kadr z filmu "Koszmar minionego lata" (1997)

Recenzent „Koszmaru minionego lata” nie mógł się nadziwić: „Nic specjalnego, a jednak wyjątkowo popularny przebój”. W polsce Anno Domini 1997 także.

Kolejne lato i „Koszmar” znowu straszy w telewizjach. Naturalnie to typowy film grozy, autorstwa Jima Gillespie, reżysera takich dzieł jak „Jad” czy „Detoks” (na ich tle „Koszmar” to arcydzieło). Oparty na arcypopularnym motywie makabrycznej postaci, która wybrała kaleczenie i uśmiercanie urodziwych nastolatków. Upozowany na „miejską legendę”. Z popularnymi młodymi aktorami, którzy dostali nagrody od nastoletniej publiczności.

I to by do sukcesu wystarczyło. Lecz zarazem to na początku… film o moralnym wyborze. Nawet dość przekonująco pokazanym. Czwórka młodych ludzi powoduje wypadek na drodze, w którym ginie człowiek. Nie wszyscy są jednakowo winni, a ich strach przed konsekwencjami można zrozumieć. Ale spirala zdarzeń pcha ich do decyzji coraz drastyczniejszych – ostatecznie wrzucają do wody ciało, choć zauważają, że to nie trup. Może więc na popularność filmu wpłynęła choć trochę okoliczność wykraczająca poza standardy kina grozy? „To mogło się zdarzyć każdemu z nas” – zaświtało w głowie młodemu widzowi?

Łudzę się, że zaświtało. Bo dalej jest już łatwo, za łatwo. Film rozwija się ciekawie, kiedy bohaterowie poszukują śladów swojej ofiary, wystraszeni tajemniczymi listami. Ale kiedy zabiera się za nich mściciel z rybackim hakiem, moralitet znika. Zwłaszcza że owo straszydło nie ogranicza się do sprawców, ale rozpruwa „po drodze” masę niewinnych ludzi. To prawda, sam tak lubiany wątek ćwiartowania beztroskiej młodzieży zawsze ma w sobie coś z masochistycznej przestrogi. Ale ekipa pana Gillespie postarała się, aby traktat o zemście i karze trwał może pół godziny.

A szkoda. To tak, jakby popularne kino zapytało o coś masową widownię i zaraz pożałowało. Potem spośród czwórki giną bardziej winni, a ci mniej dowiadują się, że ich wina jest względna. Uff. W „Koszmarze następnego lata” mściciel będzie mordować jeszcze więcej i w egzotycznym pejzażu, bo na Bermudach.

Powie ktoś, że przesadzam, szukając morału w czymś, co jest tylko prościutką, okrutną rozrywką. Możliwe, acz przypomnę, że przez wieki taką rolę odgrywały bajki – też często okrutne.

Z drugiej strony, choć zemsta jest jednym z najtrwalszych archetypów kina, porobiło się z nią coś niepokojącego. W klasycznej „Pannie młodej w żałobie” z 1968 r. była kara nieomal biblijna. W wyjątkowo przeze mnie nielubianym, lecz filmowo doskonałym „Kill Billu” chodziło tylko o to, aby krew lała się strumieniami. Kolejny archetyp na śmietniku.

Piotr Zaremba

Tekst ukazał się w nowym numerze tygodnika "Sieci" nr 30 (34) 29 lipca - 4 sierpnia 2013

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych