“You are the only one who can help us”- to zdanie słyszał już nie tylko Neo, ale również Mnemonic, i Constantine kopiący zad szatanowi. Wszyscy mieli twarz chłopca, który ma więcej pary w sobie niż cała ekipa „Niezniszczalnych”. Teraz Keanu Reeves powraca jako jeden z 47 samurajów. Znów kupimy tę samą historię w innych „okolicznościach przyrody”?
W jednym z odcinków „South Park” toczy się wojna między Niebem i piekłem. W pewnym momecie zrezygnowany Szatan mówi, że nie będzie dalej walczył. „Po co? Oni mają przecież Keanu Reevesa”- mówi podłamany „władca ciemności”, który ma dla osłody homoseksualny romans z Saddamem Husainem. Błyskotliwi twórcy kreskówki w lapidarny sposób ukazali dzisiejszą pozycję aktora w Hollywood.
Keanu Reeves nigdy nie był, bądź delikatni, wybitnym aktorem, choć zdarzały mu się ciekawe role w takich perełkach jak „Niebezpieczne związki” , „Moje własne Idaho” ( choć to pretensjonalny potworek) czy „Drakula”. Reeves dobrze też wypadł w „Adwokacie diabła” i „Speed” oraz…hmmm, to by w zasadzie było na tyle dobrych ról wiecznie pięknego chłopca. Reeves był 5 razy nominowany do Złotej Maliny dla najgorszego aktora roku („Słodki listopad”, „Obserwator”, „Reakcja łańcuchowa”, Johny Mnemonic”, „Wiele hałasu o nic”) choć trzeba przyznać z ręką na sercu, że nominację dla najbardziej drewnianego aktora należały mu się nawet za „Matrix”. Reevsowi udała się jednak nie lada sztuka. Bez umiejętności aktorskich, król żenujących ripost stał się twarzą superbohaterów. Jak to się stało?
Ta odpowiedź jest chyba niedostępna nawet dla największych znawców kina. A mamy do czynienia z fenomenem na skalę światową. W końcu wszyscy drewniani aktorzy, na których było zapotrzebowanie w latach 80-tych, w erze VHS, dawno zapadli się pod ziemię i wypływają jedynie dzięki doskonałej serii Sylvestra Stallone o „Niezniszczalnych”. Keanu jednak wciąż utrzymuje się na powierzchni nie potrzebując roli u boku Dolpha Lungrena. I na dodatek widzowie kupują jego jedną rolę- suberbohatera, który ratuje: a) Miasto, b) Kraj c) Świat, d) Wszechświat. Tym razem Keanu wchodzi w świat Kurosawy. Przepraszam, wchodzi w świat czegoś co stara się czerpać garściami z kina mistrza.
„47 Roninów ” to film oparty na legendarnej historii 47 roninów z początku XVIII wieku. Grupa samurajów przez rok planowała zemstę za śmierć swojego pana na urzędniku sądowym. Winni morderstwa, zgodnie z kodeksem busido, popełnili grupowe seppuku. Do dziś uważani są za bohaterów narodowych, symbol walki o sprawiedliwość nawet za cenę życia- tak informuje dystrybutor filmu. W trailerze chodzi jednak o to, że Reeves słyszy: „You are the only one who can help us”. I wszystko jest jasne. Pamiętacie kultowe “One man…” z trailerów filmów akcji w latach 90-tych? Pewne rzeczy nigdy nie umierają. Miejmy nadzieję, że drewniak Reeves będzie chociaż zabawniejszy niż Tom Cruise w napompowanym jak minister spraw zagranicznych polskiego rządu „Ostatnim Samuraju”.
To jednak nie koniec Keanu na Dalekim Wchodzie. Do kin w Chinach wszedł niedawno "Man of Tai Chi"- pierwszy film, który wyreżyserował…Keanu Reeves. Zagrał też główny czarny charakter. Jedno jest pewne. Reeves jako samuraj i drań da nam wiele niezapomnianych momentów z cyklu „drewno mówi”. A może warto by Ben Stiller zaproponował mu rolę Pinokio?
Ł.A
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/248692-keanu-reeves-znow-jest-the-only-one-drewniany-ronin
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.