AMERICAN HORROR STORY. Smakowity miszszmasz grozy. NASZA RECENZJA

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

Będący prequelem omawianego poniżej serialu „American Horror Story: Asylum” otrzymał w tym roku 16 nominacji do nagród Emmy. Poprzedni sezon produkcji, który właśnie wyszedł u nas na DVD zgarnął 17 nominacji. Jessica Lange powróciła dzięki temu serialowi w wielkim stylu do świata filmu zdobywając zaś Złotego Globa za swoją rolę. Dawno nie dostaliśmy tak złożonego serialu grozy na małym ekranie.

Nie jest łatwo zrealizować dziś porządny horror w postaci serialu. Piszę o horrorze z prawdziwego zdarzenia, a nie o opowieściach z wyżelowanymi wampirami o twarzach modeli Calvina Kline’a. Od czasu „Miasteczka Twin Peaks” ocierającego się o horror, za wyjątkiem „Żywych trupów” nie mieliśmy horroru, który trzymałby równy poziom przez wszystkie sezony. Aż do 2011 roku, gdy na FX zadebiutował „American Horror Story” twórców słynnego „Glee”.

Vivien (Connie Britton) i Ben (Dylan McDermott) Harmonowie z Bostonu przeżywają małżeński kryzys. Chcąc ratować związek przenoszą się wraz z córką Violet (Taissa Farmiga) do starego domu w Los Angeles. Ten jednak kryje przerażające tajemnice, które podkręca enigmatyczna Constance (Jessica Lange) wraz z córką chorą na Zespół Downa Adelaidę. Brzmi znajomo? Pewnie, że tak. „American Horror Story” to serial wychodzący od najbardziej wytartego horrorowego schematu- borykająca się z rodzinnymi demonami rodzina, nawiedzony dom, widząca duchy niepełnosprawna dziewczynka i najróżniejsi dziwacy. Jeżeli ktoś jednak z widzów myśli, że jest w stanie prędko rozszyfrować tajemnice „Domu morderstw”, bo zna inne produkcje tego typu, ten grubo się myli. „American Horror Story” nie jest emocjonującą, ale pustą przejażdżką rollercoasterem w domu strachu nawet najlepszego wesołego miasteczka.

W serialu Ryana Murphyiego i Brada Falchuka nie chodzi wyłącznie o przestraszenie widza przysłowiowymi duchami w lustrze. Postaci serialu są nakreślone w sposób przemyślany i łatwo z nimi się identyfikować. A to chyba najważniejsze w dobrym horrorze, który by przestraszyć, musi grać na emocjach widza. Każdy odcinek, mimo tego, że zawiera jawnie odniesienia do najsłynniejszych produkcji grozy, jest wywróceniem schematów znanych z kina z szuflady z napisem horror. „Szósty zmysł”, „Lśnienie”, „Dziecko Rosemary”, „Królestwo”, „Duch”, „ Carrie”- to tylko niektóre filmy widoczne w serialu. Nie ma horrorowego schematu, którego twórcy nie wywróciliby do góry nogami. Taka dawka udziwnień była ostatnio widoczna w „Królestwie” Larsa Von Triera. Duńczyk nie potrafił jednak wyjść poza określony europejski duch, który można by sprzedać wychowanemu na popkulturze widzowi.

Nie wiem czy serial pozwoli odrodzić się Dylanowi McDermottowi, który od lat błąka się co najwyżej w epizodach znaczących filmów. McDermott jako psychiatra- seksoholik tworzy najdojrzalszą rolę w swojej już dosyć długiej karierze. Po „American Horror Story” tworzy on ciekawą kreację w „Hostages” więc jest szansa, że zobaczymy go w ciekawych wcieleniach. Największą uwagę w serialu przykuwa jednak Jessica Lange. 6 krotnie nominowana do Oscara aktorka, która ma na koncie dwie statuetki ( „Tootsie”, „Błękit nieba”) w ostatnich latach padła pod ciężarem hollywoodzkiej machiny nie przywidującej ciekawych ról dla starszych kobiet. Za wyjątkiem Meryl Streep i kilku innych aktorek, większość doskonałych artystek ze świata filmu po przekroczeniu 50-tki musi zadowolić się jedynie rolami epizodycznymi albo najwyżej drugim planem. Lange w ostatniej dekadzie pojawiła się w kilku ciekawych rolach ( „Broken Flowers”, „Duża Ryba”) ale nie mogły one się równać wcześniejszym kreacjom muzy Nicholsona z „Listonosz zawsze dzwoni dwa razy”. Lange, wzorem innych wielkich aktorów, którzy mają problemy odnaleźć się w kinie najlepsze role tworzyła ostatnio w telewizji. W „American Horror Story” jest ukoronowaniem jej bogatej kariery. Constance jest jednocześnie przerażająca, zabawna, wzruszająca i enigmatyczna. Czujemy jej ból, przeżywamy jej strach i boimy się jej nienawiści. Mimo tego, że jej utkana w pewnych wzorców znanych z innych horrorów, to tworzy postać na tyle ciekawą, że z pewnością wejdzie do historii popkultury. To samo się zresztą tyczy serialu „American Horror Story”, który jest idealnym produktem popkultury. Czy fan horroru może chcieć czegoś więcej niż na nowo podane danie z ukochanych składników? To retoryczne pytanie, skoro kucharz jest tak diabelnie dobry.

Łukasz Adamski

„American Horror Story”, USA 2011-2012, reż: Ryan Murphy, Brad Falchuk, wyst: Dylan McDermott, Jessica Lange, Connie Britton, Evan Peters. Dyst: Imperial -Cinepix

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych