TYLKO U NAS fragment niesamowitej książki CHŁOPIEC, KTÓRY WRÓCIŁ Z NIEBA

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

Gdy pewnego listopadowego poranka Kevin Malarkey jechał samochodem ze swym sześcioletnim synem Aleksem, zderzyli się z innym pojazdem. Alex odniósł ciężkie obrażenia i zapadł w śpiączkę lekarze nie dawali mu żadnych szans. Jednak po dwóch miesiącach Alex wybudził się ze śpiączki i miał do opowiedzenia niezwykłą historię. Opisywał miejsce wypadku, szczegóły akcji ratunkowej i wydarzenia ze szpitala mimo że pozostawał wtedy nieprzytomny. Opowiadał też o nieziemskiej muzyce i aniołach, którzy przeprowadzili go przez bramy Nieba, a także o spotkaniu z Bogiem.

Chłopiec, który wrócił z Nieba” to wzruszająca historia zwykłego chłopca, który odbył niezwykłą podróż do Nieba i z powrotem. To książka, która pomaga uwierzyć w cuda, w życie poza tym światem i w moc ojcowskiej miłości. Kevin Malarkey jest terapeutą i psychologiem z praktyką poradniczą w Columbus, w stanie Ohio. Ukończył College of Wooster oraz Uniwersytet Stanowy w Ohio. Wraz z żoną Beth mają czworo dzieci: Aleksa, Aarona, Gracie i Ryana.

Dziś odsłaniamy dalszy ciąg tej wartościowej książki, którą objęła patronatem między innymi Fundacja Anny Dymnej „Mimo wszystko” (część dochodu z każdego egzemplarza przekazywana jest na rzecz podopiecznych tej fundacji).

tytuł
tytuł

Wokół zgromadzili się gapie, a mnie ogarnął wstyd – oto ojciec, który zniszczył życie wielu ludzi. Czy każdy spośród tych, którzy tutaj stoją, po cichu mnie potępia? Jeśli tak, to się z tym spóźnili. Potępienie zdążyło już wypełnić wszystkie zakamarki mojego serca. O Boże, co ja zrobiłem?

Strach poraził moje ciało jak prąd elektryczny. Całkowicie oszołomiony, nie wiedząc co robić, odwróciłem się i wtedy poczułem czyjąś rękę na prawym ramieniu.

-Proszę pana, znaleźliśmy ten telefon w samochodzie. Czy chciałby pan zadzwonić do żony?

Beht, o nie! Rozmawiałem z nią w momencie zderzenia. Czekała w domu z dwudniowym Ryanem, z Aaronem i Gracie. Co sobie myśli? Co usłyszała? Wybierając numer, próbowałem rozluźnić ściśnięte gardło.

-Beth?

-Halo, Kevin?

Gdy tylko usłyszałem jej głos, zacząłem łkać z żalu i wstydu.

-O Beth, o… Beth, mieliśmy straszny wypadek!

Łzy spływały mi po twarzy.

-Czy on nie żyje? – spytała cichym i spokojnym głosem.

-Nie wiem. Nie wiem… Niosą go do helikoptera i przetransportują go do szpitala. Beth, przepraszam…

-Dzieci są ze mną. Skupmy się teraz na tym, co należy zrobić. Spotkamy się w szpitalu.

Pośród odgłosów gorączkowej, ale precyzyjnie prowadzonej akcji ratunkowej usłyszałem, jak ktoś powiedział: „Mamy serce – bardzo słabe, ale jest”. Beth już się rozłączyła i zaczęła szykować dzieci do półtoragodzinnej jazdy do Szpitala Dziecięcego w Columbus.

Podbiegłem do helikoptera, zdeterminowany, by też się do niego dostać, ale powstrzymało mnie czyjeś silne ramię.

tytuł
tytuł

-Pan jest ojcem? – spytał umundurowany funkcjonariusz pogotowia.

-Tak, jestem ojcem – odpowiedziałem, próbując go zbyć i wsiąść do helikoptera.

-Może pan z nami lecieć.

Ale powiedziawszy to, policjant zawahał się przez chwilę i spojrzał za siebie na miejsce wypadku.

-Przepraszam pana, ale czy pan brał udział w tym wypadku?

-Tak, prowadziłem samochód, ale nic mi się nie stało.

-Przykro mi, ale w takim razie nie może pan z nami lecieć. Musi pan zostać zbadany w miejscowym szpitalu.

Znowu ogarnęła mnie panika. Mam zostawić Aleksa? Niemożliwe! Zacząłem żebrać o litość:

-Musicie mi pozwolić lecieć z moim synem. Nic mi nie jest, naprawdę. Muszę lecieć. Błagam, pozwólcie mi lecieć z Aleksem… błagam…

-Proszę pana, rozumiem, co pan czuje, ale teraz najlepsze, co może pan zrobić dla swojego syna, to udać się do szpitala, dać się zbadać i upewnić się, że wszystko jest w porządku. I proszę pozwolić nam wykonywać naszą pracę. Alex jest teraz najważniejszy także dla nas.

-Ale nic mi nie jest! – zaprotestowałem. – Zobaczcie, mogę normalnie chodzić, musicie mnie zabrać!

Z szacunkiem, ale stanowczo, sanitariusz powiedział:

-Przykro mi. Muszę zamknąć drzwi i startować.

-O Boże! O Boże! – zawołałem z rozpaczą – proszę, uratuj mojego chłopca, proszę…

Nie mogłem powiedzieć nic więcej, bo ogarnął mnie spazm rozpaczy.

Lekarz spojrzał na swego kolegę i powiedział przez zaciśnięte usta:

-Musimy już lecieć.

2 . TRZY PODRÓŻE

Jak najszybciej chciałem dostać się do Aleksa, ale czy byłem przygotowany na to, co miałem tam zobaczyć? PO TWARZY SPŁYWAŁY MI ŁZY – drzwi helikoptera zatrzaśnięto mi przed nosem. Zaczął się wznosić, a ja stałem z tyłu, zastanawiając się, czy jeszcze kiedyś zobaczę mego małego chłopca żywego. Tak, tak… muszę natychmiast dostać się do szpitala.

-Przepraszam pana, proszę pójść ze mną.

Byłem nadal oszołomiony i wpatrywałem się jeszcze w helikopter oddalający się coraz bardziej na błękitnym niebie, ale obejrzałem się.

-Proszę pana – powtórzył ratownik – czy może pan pójść ze mną?

Gdy on jeszcze mówił, nagle pojawiły się nosze, a drugi ratownik powiedział:

-Proszę się położyć.

-Dlaczego mam się kłaść? – zaprotestowałem. Wszystkie moje myśli krążyły teraz wokół tego, żeby jak najszybciej dostać się do Szpitala Dziecięcego.

-Musimy pana zawieźć do szpitala.

-Mnie? Do szpitala? Po co? Mojego syna właśnie zabrali do innego szpitala. Przepraszam, ale natychmiast muszę się dostać do Szpitala Dziecięcego w Columbus. Alex mnie potrzebuje.

Choć pracownicy pogotowia zachowywali się uprzejmie, poznałem po spojrzeniach, jakie między sobą wymienili, że są zdeterminowani, by zrobić swoje.

-Proszę pana, przeżył pan poważny wypadek – odezwał się jeden z nich. – Musi pana obejrzeć lekarz. Po takim przeżyciu człowiek przeważnie jest w szoku. Dziękujemy za uległość. – Ratownik uśmiechnął się.

Odchodziłem od zmysłów. Moje serce znowu zaczęło szaleć. Chcę jechać tylko do Aleksa! Z rozpaczy gotów byłem nawet stawiać opór, ale widziałem ich stanowczość. Doszedłem do wniosku, że najszybciej dotrę do Aleksa, jeśli będę współpracował. A poza tym rzeczywiście musiałem być w szoku, choć wydawało mi się, że to wszyscy wokół zachowują się irracjonalnie. Idąc w kierunku karetki, po raz pierwszy zdałem sobie sprawę, że mocno utykam na prawą nogę. Z kolei gdy odwróciłem głowę, by ostatni raz spojrzeć na miejsce wypadku, poczułem ostry ból w szyi.

tytuł
tytuł

W końcu pozwoliłem ratownikom, by ułożyli mnie na noszach i umieścili w karetce. Wyruszyliśmy do miejscowego szpitala – syreny wyły, a my jechaliśmy z prędkością sześciu kilometrów na godzinę. Tak mi się przynajmniej zdawało. Leżałem na plecach, wpatrując się w sufit karetki, targany przez różne emocje: gniew, wstyd, nadzieję, wypieranie tego, co się stało, żal. W końcu strach i wstyd przesłoniły wszystkie inne. Czy następnym razem ujrzę Aleksa w jakimś makabrycznym zakładzie pogrzebowym? Beth na pewno mnie znienawidzi za to, co zrobiłem Aleksowi, jakżeby inaczej. Co ja zrobiłem naszej rodzinie… Powinienem sam siebie znienawidzić. To była wyłącznie moja wina. Jak mogłem być tak nieostrożny?

Wkrótce wszystkie te bombardujące mnie myśli ustąpiły, a mój umysł ogarnął mrok. Szok zepchnął mnie w nieprzeniknioną mgłę, otulając nią moją udręczoną głowę i pokrywając nią rzeczywistość – zbyt straszną, by się z nią zmierzyć.


Wkrótce potem siedziałem na brzegu łóżka na izbie przyjęć miejscowego szpitala. Pielęgniarka beznamiętnie pobierała mi krew z lewego przedramienia – nie była to konieczność medyczna, ale procedura wymagana przez prawo. Na podstawie próbki krwi ustali się mój poziom trzeźwości. Okaże się, czy ojciec zabił syna, ponieważ nie mógł powstrzymać się od kieliszka… Przynajmniej pod tym względem byłem niewinny.

Pielęgniarka zniknęła za drzwiami, zabierając ze sobą próbki mojej krwi. Od chwili, gdy odzyskałem przytomność, po raz pierwszy zostałem całkiem sam. Z wyjątkiem przytłumionych głosów dochodzących z sąsiedniej sali, w pokoju panowała cisza. Potarłem szyję, odczułem przy tym ostry ból – i nagle uderzyła mnie myśl o drugim samochodzie. Co się stało z jego pasażerami? Nie zauważyłem tego auta, nie spodziewałem się go… Teraz, jakby tego wszystkiego było mało, zacząłem się niepokoić o ludzi, którzy się w nim znajdowali.

Nagle drzwi się otworzyły.

-Co się stało z tamtym autem? Co z ludźmi, którzy w nim byli? – wyrzuciłem z siebie pytanie.

-Wszystko w porządku. Pasażerowie z drugiego samochodu są w sąsiednim pokoju – odpowiedział sanitariusz, wskazując palcem na ścianę.

Choć nie mogłem rozróżnić słów, dźwięki dochodzące zza ściany wzbudziły we mnie nową falę rozpaczy. Przez swą nieuwagę sprowadziłem nieszczęście na zupełnie obcych ludzi. Wstyd ścisnął mi żebra jak w gigantycznym imadle, aż mój oddech stał się krótki i urywany. W głowie pojawiły się dwa sprzeczne pragnienia: z jednej strony chciałem stać się niewidzialny i po prostu ulotnić się przez okno, uciec przed wszystkim, co się dzisiaj wydarzyło, a z drugiej strony czułem wewnętrzny przymus, żeby pobiec do sąsiedniego pokoju, paść na kolana i błagać o przebaczenie. Chciałem powiedzieć tamtemu kierowcy i pasażerom, jak bardzo żałuję tego, co zrobiłem, i zapewnić, że nie jestem jakimś nieodpowiedzialnym potworem.

tytuł
tytuł

Zamiast tego cały czas po prostu gapiłem się w ścianę. Pomyślałem, że gdybym do nich poszedł, to jedynie dla uspokojenia własnego sumienia. Byłem ostatnią osobą, którą chcieliby teraz oglądać. Co ich mogło obchodzić, kto spowodował wypadek i jak się teraz czuje?

Tymczasem w moim pokoju pojawiła się kolejna pielęgniarka, która próbowała skierować moją uwagę na inne sprawy:

-Proszę pójść ze mną. Musimy zrobić prześwietlenie.

tytuł
tytuł

Poszedłem za nią i usiadłem zdenerwowany w kolejnej poczekalni.

——————————————————————————————————

Książkę można kupić w naszym wSklepiku.pl

Chłopiec który wrócił z Nieba” autor:Malarkey Kevin Malarkey Alex

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych