Niezwykły FILM z miesięcznikiem SIECI HISTORII. Polecamy tekst ZAREMBY

Książka z filmem „Urodziny Młodego Warszawiaka” dostępna w sprzedaży z miesięcznikiem „Sieci Historii” w cenie 19.90 zł. Do wydania dołączona jest biało-czerwona opaska z symbolem Polski Walczącej – upamiętniająca Powstanie Warszawskie. Czytaj tekst Piotra Zaremby.

tytuł
tytuł

Nawet jeszcze dla ludzi mojego pokolenia „Urodziny młodego Warszawiaka” z 1980 r. będą filmem boleśnie znajomym. Choć sami nie pamiętaliśmy już wojny, przestrzeń towarzyszącej nam w latach dzieciństwa i młodości popkultury była nią jeszcze przesycona. Przesycona tak dalece, że po nocach śniło nam się, iż uciekamy hitlerowskiej łapance albo mamy dylemat, czy zażyć cyjanek, kiedy niemieckie zbiry w mundurach depczą nam po piętach.

Dla osób od nas młodszych to z kolei ciekawa okazja obejrzenia jednego z ostatnich ważnych filmów o II wojnie światowej – w szczególności o powstaniu warszawskim – zrobionego przez ludzi, którzy sami te zdarzenia widzieli, ba, zaznali ich na własnej skórze. Dotyczy to reżyserów: małżeństwa Ewy i Czesława Petelskich, a przede wszystkim scenarzysty Jerzego Stefana Stawińskiego, współtwórcy tzw. Polskiej Szkoły Filmowej. Ten obraz to zresztą adaptacja jego książki, osnutej na wątkach autobiograficznych. Stawiński, tak jak Jurek Bielecki, był synem przedwojennej inteligenckiej elity, konspiratorem i powstańcem.

To ważne, bo może dzięki temu pokazana w tym filmie okupowana stolica nie wygląda jak zbiór teatralnych dekoracji, tzw. sceny rodzajowe z warszawskiej ulicy tchną autentyzmem, podobnie jak sceny batalistyczne, a aktorzy, także ci najmłodsi, którzy sami wojny nie pamiętali, grają, jakby dopiero co stamtąd wrócili. Już sam ten fakt to ważna zaleta produkcji. Jej walorem, może jeszcze większym, zwłaszcza w cieniu dzisiejszych głębokich kontrowersji wokół obrazu tamtych czasów, jest możliwość doświadczenia całej ich grozy. Relacjonowanej bardzo spokojnie, chwilami wręcz zdawkowo, i przez to jeszcze straszniejszej.

To historia młodego człowieka, który jako osiemnastolatek zdążył wziąć udział w kampanii wrześniowej, a potem posuwa się nieuchronnie ku finałowi – czyli powstaniu warszawskiemu. Który co i rusz żegna kogoś, kogo dopiero poznał, a kto znika z jego życia raz na zawsze. Który krążąc po okupowanej Warszawie jako urzędnik skarbowy (ale i żołnierz podziemia), może wpaść w dowolnej chwili, między służbową inspekcją i randką z dziewczyną, w ręce oprawców. Spróbujmy choć na chwilę wczuć się w takie życie.

Stawiński poświęcił wojnie dużą część swoich scenariuszy. Opowiadał o niej w różnych tonacjach. Serio, ale z drapieżną pasją kogoś, kto chciał wykazać bezsens powstania („Kanał” Andrzeja Wajdy). Czy wręcz ironicznie, z wyeksponowaniem wątków „antybohaterskich” („Zezowate szczęście” i zwłaszcza „Eroika” Andrzeja Munka). To filmy wybitne, ale też mocno kontrowersyjne. Bywały odrzucane przez znaczną część wojennego pokolenia jako obrazy bezsensu czegoś, co dla walczących miało sens głęboki. Bezsensu ich cierpienia.

Ale w późniejszych latach podejście Stawińskiego do tamtych czasów wyraźnie się zmieniło. Zwłaszcza w latach 70. był współautorem obrazów, które coraz częściej opowiadały po prostu o heroizmie, poświęceniu, wysiłku i nie przesądzały już tego, czy były one daremne. Taka jest np. „Akcja pod Arsenałem” Jana Łomnickiego, jeden z wybitniejszych filmów wojennych, o konspiratorach z Szarych Szeregów – do niego również scenariusz napisał Stawiński. Do tego nurtu trzeba też zaliczyć „Urodziny młodego Warszawiaka”.

tytuł
tytuł

Stawiński nie feruje wyroków, kto miał rację w sporach o powstanie. Po prostu próbuje sportretować swoje pokolenie. I być może siebie pod postacią tytułowego chłopaka – trochę filozofa, trochę ironisty, a równocześnie wychowanka niepodległego państwa, wobec którego obowiązek jest po prostu czymś naturalnym. Zderza z nim postać jego ojca, pragmatycznego sybaryty, kombatanta poprzednich walk o niepodległość, zagranego świetnie przez Andrzeja Łapickiego (ten aktor wyraźnie dominuje nad filmem). Przyjrzyjmy się jednak uważnie. Czy rzeczywiście międzypokoleniowe napięcie to bardziej konfrontacja, czy kontynuacja?

Jest w tym filmie niezwykła świeżość. I jest sympatia dla bohaterów. Powiedzmy wprost: wyczuwa się w nim sympatie dla własnego narodu, dla Polaków.

Niedosyt może budzić wyciszenie wątków politycznych. Niewiele mówi się o tym, co nadciąga (a nadciągają Sowieci). Zważywszy jednak na historyczny moment kręcenia tego obrazu (sam schyłek epoki Gierka) i peerelowskie sympatie małżeństwa Petelskich, to raczej świadectwo pewnej delikatności. Nie było przynajmniej już potrzeby, aby wprząc legendę powstania w propagandę socjalizmu.

Także przytłumienie samej dyskusji o sensie czy bezsensie takich lub innych postaw wynikało z konkretnego momentu historycznego. Powstanie stawało się częścią oficjalnej narodowej mitologii i uznawali to już nawet komuniści. Zarazem jednak nie znajdziemy w tym filmie przesadnego patosu, który bywał zmorą starszych obrazów o wojnie, kręconych więcej niż z pozycji serio, bo tak naprawdę na klęczkach.

Trochę podniosłych tonów pojawi się jedynie w finale. Ostatnie z czterech urodzin Jurka przypadają przecież na 24 września 1944 r. Kilkuletnia historia zbliża się do tragicznego finału. I powiedzmy sobie szczerze: inaczej niż w naiwnych wojennych opowiastkach, zginą może nie wszyscy, ale prawie wszyscy. Patrząc na to, mamy ochotę krzyczeć.

Ta ostatnia część uświadamia nam zresztą, że o ile wojna była dla polskich reżyserów filmowych tworzywem wykorzystywanym bardzo chętnie, o tyle samo powstanie warszawskie ciągle jeszcze czeka na kropkę nad „i”. Pytanie tylko, czy nie doczekamy się rewii sztuczności i pretensjonalności.

Dla Stawińskiego i Petelskich nie ma tematów tabu. Młodzi powstańcy nie tylko walczą, boją się, tęsknią, cierpią, ale i kochają. Tyle że jest to pokazane całkiem naturalnie. Wynika z logiki życia. Nie wygłasza się przy tym manifestów mających przybliżyć bohaterów na siłę do współczesnej publiczności. Gdy taka potrzeba się pojawia, można się obawiać o ostateczny wynik. Czy nie zobaczymy, myślę o zapowiadanych nowych filmach o fenomenie powstania, czegoś natrętnie uwspółcześnionego, co nie odda nam prawdy o tamtych czasach i tamtym pokoleniu? Bo ono było właśnie takie. Żywe, czujące, ale wręcz trochę naiwne w swojej pasji spełniania rozmaitych świętych powinności.

Tym bardziej warto usiąść przed ekranem i przypomnieć sobie tamten skromny, bezpretensjonalny obraz. Obejrzeć opowieść o Polakach, którzy żyli obok nas całkiem jeszcze niedawno. Którzy byli młodzi, ale nie uważali bynajmniej, że im się z tego tytułu coś należy. Którzy przynajmniej tę część życia przeżyli wzorowo, a zarazem tak bardzo naturalnie.

Piotr Zaremba

tytuł
tytuł

Film za jedyne 19.90 zł. dostępny jest z najnowszym numerem miesięcznika „Sieci Historii”.

tytuł
tytuł

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.