AL PACINO szczerze o swoim upadku. TOP 5 mniej znanych kreacji aktora

screenshot z YouTube
screenshot z YouTube

Nie byłem gotowy na sławę. Czułem się tak, jak gdybym dostał nią w głowę i nie mógł wstać. Nigdy nie zależało mi na rozpoznawalności, wywiadach, obnażaniu swojego życia. Wręcz przeciwnie, uciekałem przed tym. Chciałem się schować. Wiele razy wątpiłem w siebie. W pewnym momencie zdałem sobie sprawę, że lepiej czuję się poza pracą, niż na planie. W świecie pijących istnieje określenie "spaść na samo dno". Byłem bardzo blisko. Laurence Olivier powiedział kiedyś, że najwspanialszą nagrodą za aktorstwo jest drink po pracy. W moim wydaniu nagroda ta stawała się wyróżnieniem za całokształt dokonań. W końcu przestałem pić. Nie od razu, ale udało mi się. Kiedyś, aby wyjść na ulicę niezauważonym, przebierałem się w różne kostiumy, doczepiałem sztuczną brodę. Chciałem być niewidzialny. Teraz jednak czuję się znów podekscytowany swoją pracą, pozytywnie nakręcony. Cieszę się, że jestem sobą, że mogłem nakręcić tyle wspaniałych filmów z genialnymi ludźmi. Zawsze kochałem to, co robię – tyle że przygoda miłosna może mieć wiele różnych twarzy.

-powiedział wczoraj w wywiadzie legendarny aktor. Przedstawiamy naszym zdaniem najlepsze kreacje Ala Pacino, które zanikły w oczach większości odbiorów popkultury pod legendą „Ojca chrzestnego” czy „Człowieka z blizną”. Warto pamiętać, że Pacino to nie tylko Tony Montana i Michael Corleone czy nawet Frank Slade z „Zapachu kobiety”, za role którego dostał jedynego (sic!) w swojej karierze Oscara ( Pacino nominowany był do nagrody 8 razy).W 1993 roku, gdy wygrał upragnioną statuetkę za pierwszoplanową rolę, dostał również nominację w kategorii aktor drugoplanowy. Niewielu aktorów doświadczył podwójnej nominacji w jednym roku. Dziś Al Pacino najwybitniejsze kreacje aktorskie tworzy głównie w filmach HBO, co jest kolejnym dowodem, że telewizja ostatecznie pożera kino.

„Anioły w Ameryce”- Niezwykły sześcioodcinkowy miniserial HBO, wyreżyserowany przez Mike'a Nicholsa na podstawie sztuki Tonego Kushnera opowiada o Nowym Jorku ery Ronalda Reagana, gdy wybuchła w mieście epidemia AIDS, która prawdopodobnie przyczyniła się też do śmierci Freddiego Mercury. Wielopiętrowa sztuka opowiada nie tylko o środowisku homoseksualistów lat 80-tych w USA, ale również dotyka metafizyki, religijności i magicznego świata wyobraźni. Al Pacino tworzy niezapomnianą rolę umierającego na AIDS prawicowego polityka Roya Cohna, który w latach 50-tych wraz z senatorem McCarthym tropił komunistów. Złożona rola upadającego polityka, którego hipokryzja przebija nawet Franka Underwooda z „House of Cards” przyniosła aktorowi Złotego Globa. Pacino Cohna zagrał w 2003 roku, tuż po jego udziale w fatalnym „Gigli” i dwóch bardzo przeciętnych obrazach: „Simone” i „Ludzie, których znam”. „Aniołowie w Ameryce” dowiodły, że Pacino ma jeszcze wiele do powiedzenia w kinie i były zapowiedzią jego wielkiego odrodzenia się w telewizji.

„Jack jakiego nie znacie”- jeden z najbardziej kontrowersyjnych filmów w karierze Pacino. Tak zacząłem swój tekst o „doktorze śmierć” w Uważam Rze rok temu: „Kiedy wpisuje się w Google nazwisko Jack Kevorkian, często wyskakuje ono z takimi wyrażeniami jak: „zwolennik prawa do godnej śmierci" czy „lekarz, który pomagał nieuleczalnie chorym w zakończeniu cierpienia". Świat zapamięta Kevorkiana o twarzy Ala Pacino z nagrodzonego Złotymi Globami filmu Barry'ego Levinsona o znamiennym tytule „Jack, jakiego nie znacie", gdzie pokazany został jako ideowiec, który poświęca własną wolność w walce o prawa zdesperowanych i cierpiących pacjentów. Jednak Kevorkian nie był męczennikiem, który w słusznej sprawie pomagał ludziom. Został ochrzczony mianem Doktora Śmierć, który odsiedział siedem lat za morderstwo dokonane na oczach milionów Amerykanów na swoim pacjencie. Jednakże w dzisiejszym świecie, gdzie zabójstwo staje się sprawą relatywną moralnie, jego postawa może budzić uznanie. W świecie, w którym aborcja i eutanazja stają się normą, może się on nawet wydawać postacią godną współczucia i podziwu.” Mimo ideologicznego zacietrzewienia filmu Levinsona, trudno nie docenić roli Pacino. Gdyby film nie został zrealizowany dla HBO i wszedł do kin, Pacino musiałby zarobić za niego co najmniej nominację do Oscara. On nie tylko dał twarz Kevorkianowi jako popularny aktor. Pacino stał się „doktorem śmierć” i pokazał też mroki jego duszy.

„Phil Spector”- Film o procesie o morderstwo Phila Spectora- legendarnego producenta muzycznego, który zasłynął głównie wprowadzając innowacyjną technikę zwaną "Ścianą Dźwięku". Spector współpracował z m.in. z The Beatles, Johnem Lennonem, George'em Harrisonem, Leonardem Cohenem czy Ramones. W 1989, za swój wkład w rozwój muzyki, został wprowadzony do Rock and Roll Hall of Fame. W 2009 roku producent został uznany winnym w sprawie śmierci aktorki Lany Clarkson. Jej ciało znaleziono w domu Spectora w Los Angeles, 3 lutego 2003 roku. Producent został skazany za morderstwo. Al Pacino jako Spector pojawia się w filmie dopiero po 15 minutach filmu. Od tego czasu włada on niepodzielnie ekranem. Jego kilkunastominutowa rozmowa z adwokatką, przypomina największe role Ala Pacino z lat 70-tych i 90-tych. Mówiąc kolokwialnie- trudno jest oderwać od niego oczy.

„Glengarry Glenn Rose” Jamesa Foleya został oparty na sztuce Davida Mameta, który w latach 60. miał okazję przez krótki czas pracować w agencji nieruchomości w Chicago. Może dlatego jego opowieść o wyścigu szczurów w agencji nieruchomości robi tak piorunujące wrażenie. Al Pacino wciela się w gwiazdę agencji, żywej legendy, Ricka Romę, który za wszelką cenę pragnie wygrać samochód w nagrodę za sprzedaż nieruchomości. Pacino był za rolę Romy nominowany do Oscara w tym samym roku, gdy zgarnął statuetkę za „Zapach kobiety”. Było to osiągnięcie o tyle warte odnotowania, że w „Glengarry Glen Rose” obok Pacino zagrały takie tuzy jak: Jack Lemmon, Alec Baldwin, Alan Arkin, nieznany jeszcze szerzej Kevin Spacey, Ed Harris czy Jonathan Pryce. Ten film należał jednak do dwóch facetów: Pacino i Jacka Lemmona, który stworzył ostatnią ze swoich wielkich kreacji.

„Donnie Brasco”. Kolejny z gangsterskich filmów Pacino. Jednak tym razem nie wcielił się on w zimnego i wyrachowanego ojca chrzestnego rodu Corleone, ani w szalonego Kubańczyka Montanę. Oparty na faktach film o inwigilacji nowojorskiej mafii przez agenta Joe Pistone nie jest pozycją najwybitniejszą w hierarchii filmów o włoskiej mafii. Nie ma ani ulicznej ostrości obrazów Martina Scorsese, ani włoskiej magii Francisa Forda Coppoli. Niemniej jednak film pozostaje ciekawym spojrzeniem na umierający w latach 80-tych odłam Cosa Nostra. Pacino wciela się w Benjamina "Lefty" Ruggiero, podstarzałego cyngla mafii, który wprowadza w swój świat Pistone przedstawiającego się jako Donny Brasco. Lefty w wykonaniu Pacino to wypalony, pełny złości i żalu facet, który został strącony z drabiny mafijnej przez bardziej przebojowych „przyjaciół”. Pacino stworzył doskonały duet z Johnnym Deppem, którego uważał w tamtym czasie za najlepszego aktora młodego pokolenie. Obowiązkowy film dla tych, którzy mają obraz Pacino wyłącznie jako Michaela Corleone.

Łukasz Adamski

Autor

Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych