Nigdy nie byłem fanem kina grozy, horroru – o moim losie zadecydował dość jednowładczo w 2010 roku Maciej Parowski – redaktor legenda, wtedy szef działu prozy polskiej w Nowej Fantastyce. To właśnie jego arbitralną decyzją stałem się chcąc nie-chcąc autorem horrorów – to redaktor Parowski uznał, że woli wziąć moje stare, napisane jeszcze w wieku lat piętnastu opowiadanie grozy zamiast jakiejś tam historyjki o napier... się pałami, której fabuły sam do końca już nie pamiętam. Tym samym Parowski popchnął mnie w kierunku literatury grozy, którą to literacką drogę kontynuowałem we Frondzie – ostatni akt tej podróży możecie Państwo znaleźć w najnowszym, 67 numerze kwartalnika – opowiadanie „Pałac Lalkarza” przez długi okres czasu uważałem za swoje najlepsze…
Ale dobra, dość o tym, bo i tak już nakręciłem na siebie bat w komentarzach. Do czego zmierzam? Otóż do tego, że zainteresowanie grozą literacką popchnęło mnie dość naturalnie ku grozie kinowej. Przez rok zrobiłem niezły przelot nad tym kinem, starając się obejrzeć wszystkie wartościowe i mniej wartościowe pozycje – tak współczesne jak i klasyczne. A wszyscy wiemy, że niewiele jest gatunków filmowych, które miałyby tak bogatą bibliotekę.
Nie będę się tu rozpisywał nad poszczególnymi filmami. Powiem tylko, że wśród moich absolutnych faworytów jest i chyba przez dłuższy czas pozostanie "Egzorcysta”, „Hellraiser” oraz amerykański „Ring”. W mojej skromnej opinii to te filmy tworzą koronę horrorowego stworzenia.
I tu dochodzimy do meritum. Współczesny horror, lecący slasherową, gore’ową stylistyką nie prezentuje sobą praktycznie nic. To kino straszy swoim tandeciarstwem i oklepaniem, a mania robienia remake’ów i druga, równie durna mania kręcenia zombie flicks (które to kino zombie już chyba od horroru się oderwało) sparaliżowała pomysłowość scenarzystów, lejących nam w tej chwili jeden tandeciarski slasher czy zombie movie za drugim, topiąc własną kreatywność wobec wymagań producentów liczących tylko i wyłącznie zyski. Czyli sytuacja bardzo podobna jak z polską fantastyką (kto przyjmuje zakłady, że czeka nas teraz fala „polskich odpowiedzi na Grę o Tron”?).
W każdym razie – kto szuka dobrego horroru do kina iść nie powinien. Warto natomiast by zajrzał do Internetu. To tu szlifują się filmowe talenty. To tu znajdują się perły grozy. A najszlachetniejszą z tychże pereł jest chyba obecnie „Marble Hornets”. Oto prosta historia prostego projektu, który z czasem ewoluował w serię cokolwiek intrygującą.
Łamię się teraz czy Państwu pokrótce opisywać kim jest Slender Man, i skąd wywodzi się ta tajemnicza postać. Zapewne ci z Państwa, którzy to czytają i wiedzą znają już serię Marble Hornets. A dla tych, którzy nie znają postaram się opisać tak by maksymalnie mało uchylić z tajemnicy.
Slender Man – tajemnicza, wysoka postać pojawiająca się na rozmaitych zdjęciach z różnych epok, a także odnaleziono wzmianki na jej temat w ikonografii renesansowej (der Ritter). Pierwotnie pierwsze wzmianki o tej postaci oraz zarys mitologii z nią związanej pojawiły się na forum SomethingAwful w konkursie na stworzenie fikcyjnej, nowej, ikonicznej postaci horroru. Autorem Slender Mana jest Victor Surge, który wypreparował tę tajemniczą, wysoką postać na kilku czarno białych zdjęciach. Był to rok 2009 i Slender Man zaczął niczym internetowy wirus żyć własnym życiem. W tym samym 2009 roku przeniknął na taśmę filmową – tak powstał serial Marble Hornets.
Fabuła serii jest dość prosta – oto młody reżyser Jay otrzymuje od swojego przyjaciela Alexa kilkanaście taśm filmowych. Obaj – Alex i Jay, w czasach colleg’u byli zaangażowani w kręcenie niezależnego filmu studenckiego, którego reżyserem miał być Alex. Z czasem jednak projekt upadł. Alex porzucił go, a nagrania z surowymi zdjęciami oddał Jayowi. Kiedy ten zapytał co ma z nimi uczynić Alex odparł: „Spal je”. Jay jednak postanowił obejrzeć nagrania, z myślą o dokończeniu filmu przyjaciela. Okazało się jednak, że nagrania z planu stanowią mniejszość – reszta to taśmy z nagraniami obrazującymi wydarzenia o których Jay nie miał pojęcia. Reżyser rozpoczyna prywatne śledztwo mające wyjaśnić sens dziwnych nagrań. Postępy śledztwa zamieszcza na kanale YouTube, z różną regularnością.
I tu zaczyna się całą opowieść. Oglądamy po prostu nagrania, dokumentację, jedną za drugą, coraz bardziej wciągani w odmęt szaleństwa. Z czasem śledztwo urywa się – przerwa pomiędzy poszczególnymi nagraniami wynosi nawet dziewięć miesięcy i co ciekawe – jest to przerwa zamierzona przez twórców. Z czasem też na YouTubie powstaje nowy kanał – totheark. Tam zamieszczane są inne filmy – o wiele bardziej niepokojące, poszarpane, irytujące, szalone. Stanowią one odpowiedź na filmy zamieszczane przez Jaya – pytanie tylko czyją odpowiedź?
Tyle jeśli chodzi o fabułę – reszty nie zdradzę, zachęcę do oglądania. Seria na ten moment liczy 77 filmów – niektóre trwają kilkadziesiąt sekund, inne po kilkanaście minut. To kino grozy pełną gębą, tajemnicze, wciągające i jednocześnie oryginalne, choć czerpiące z wielu rozwiązań horroru. Tutaj większą część strachu załatwia za nas nasza własna wyobraźnia i zaręczam, iż po obejrzeniu pierwszego „odcinka” nie oderwiecie się aż nie obejrzycie wszystkich części, by potem oczekiwać z niecierpliwością kolejnych, ujawnionych nagrań.
Oczywiście – nie jest to jedyna internetowa seria orbitująca wokół tajemniczej postaci Slender Mana, jednak to właśnie Marble Hornets posiada w sobie „to coś” co odróżnia ją od innych produkcji. Twórcy Marble Hornets podeszli do tematu z wyczuciem i zaangażowaniem. Zaangażowaniem tak dużym, że zaproszeni do radia opowiadając o pracy nad serią wskazali, iż pomimo jawnie fikcyjnego charakteru są ludzie, którzy… wierzą, że nagrania są prawdziwe. „Otrzymujemy maile, listy, nagrania ludzi, którzy twierdzą, że widzieli to co pokazujemy w Marble Hornets, że nam wierzą” – mówił dziennikarce aktor odtwarzający rolę Jaya. „Boicie się czasami tych ludzi?” – zapytała prowadząca program. „Tak, szczerze się boimy” – odparł z zakłopotaniem twórca.
Taka jest siła tego projektu. Warto.
Arkady Saulski
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/248373-marble-hornets-strach-na-nasze-czasy-nasza-recenzja
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.