Z cyklu "Z szafy Majewskiego" (cz. 15). Rzadko zdarza mi się pisać o filmach dokumentalnych. Dziś postanowiłem nadrobić te braki. Zwłaszcza, że chodzi o jeden z najbardziej zapadających w mojej pamięci obrazów.
"Takiego pięknego syna urodziłam" Marcina Koszałki to debiut, jaki każdy początkujący twórca może sobie wymarzyć. Kontrowersje, mini-skandal, telewizyjne dyskusje. I pomyśleć, że do uzyskania rozgłosu wystarczyło nagrać własną rodzinę. Zwłaszcza w sytuacjach, które dla wielu osób mogą wydawać się zawstydzające. Nie chodzi bynajmniej o modną w ostatnim czasie obscenę, ale udokumentowanie prawdziwego rodzinnego piekiełka, jakie rozgrywa się w niejednym polskim domu, ale o którym każdy woli milczeć. Każdy, kto był zszokowany "Placem Zbawiciela" Krzysztofa Krauzego, może być jeszcze bardziej przybity po debiutanckim filmie Koszałki. Tu nie ma miejsca na reżyserski zamysł, jest samo życie...
Autor filmu, a zarazem jeden z jego bohaterów, ukazuje nam życie swojej rodziny. Bezrobotny 20-paro-latek bez perspektyw, który stara się realizować swoją pasję - robienie filmów, musi każdego dnia nasłuchiwać kąśliwych uwag ze strony swojej rozhisteryzowanej matki. Wszystko odbywa się w obecności ojca, który wydaje się być postacią wycofaną, funkcjonującą gdzieś na uboczu życia rodzinnego, mimo, że dobrze czuje się siedząc w kapciach i fotelu. Jemu obrywa się nie mniej niż Marcinowi, krytykowanemu przez matkę za wszystko - od wystających łopatek po zadawanie się z dziewczynami lekich obyczajów (można mieć co do tego wątpliwości). Dopiero zaprezentowanie kobiecie nagrania skłania ją do refleksji.
Film, który można uznać za udany debiutancki eksperyment otworzył Koszałce drogę do wielkiej kariery. Dziś 43-letni filmowiec jest jednym z czołowych polskich operatorów (był wielokrotnie nagradzany za zdjęcia do takich filmów jak "Pręgi", "Rewers" czy "Uwikłanie"), który z powodzeniem radzi sobie również jako reżyser filmów dokumentalnych. Dokumentalista po kilku latach zdecydował się również na swoistą kontynuację "Takiego pięknego syna urodziłam". Kilka lat później stworzył film "Jakoś to będzie" (2004) w którym na pierwszy plan wysuwa się postać jego ojca, a cztery lata później - "Uciekajmy od niej" z jego siostrą w roli głównej.
Na koniec jedna uwaga: film "Takiego pięknego syna urodziłam" powinien być wyświetlany w telewizji pod czerwonym znaczkiem. I nie chodzi bynajmniej o sceny porno czy odpadające głowy. Wszystko pozostaje w normalnym porządku, ale emocje widza - niekoniecznie. To kino dla ludzi o mocnych nerwach. Czasami najcięższy thriller rozgrywa się w zaciszu czterech ścian.
Aleksander Majewski
"Takiego pięknego syna urodziłam", Polska 1999, reż. Marcin Koszałka
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/248319-a-teraz-czas-na-dokument-takiego-pieknego-syna-urodzilam-znakomity-debiut-marcina-koszalki
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.