Nie tylko wielkie ośrodki potrafią organizować wydarzenia kulturalne z prawdziwego zdarzenia. Twórcy festiwalu w Świdnicy urządzili prawdziwe święto kina. Bezapelacyjnie rządził film Marcina Krzyształowicza.
Wstrząsająca partyzancka opowieść w typowo tarantinowskiej narracji zyskała największe uznanie jury Festiwalu Reżyserii Filmowej. "Obława" pokonała takie obrazy jak "Mój rower" Piotra Trzaskalskiego, "Jesteś Bogiem" Leszka Dawida, "Pokłosie" Władysława Pasikowskiego czy wreszcie genialną "Różę" Wojciecha Smarzowskiego. O ile obecność w tym gronie taniej propagandówki twórcy "Psów" może budzić niesmak, tak pozostałe filmy świadczą o sile konkursu głównego. Na szczególną uwagę zasługuje zwłaszcza dzieło Smarzowskiego, który bardzo przypomina zwycięską "Obławę". Oba filmy łączy wstrząsająca historia, duży realizm, a przede wszystkim nakreślenie ważnych wartości (w przypadku twórcy "Wesela" - miłości, a jeśli chodzi o Krzyształowicza - lojalności) w wojennym pejzażu. Nie są to jednak przygodowe opowiastki z zawieruchą dziejową w tle, ale twórcze przeniesienie na duży ekran goyowskich "Demonów wojny", gdzie ułańskie szarże i awanturniczy klimat są zastąpione przez krew, łzy i cierpienie. Ten nurt jest ostatnio dosyć popularny w europejskim kinie. Wystarczy wspomnieć choćby goszczący od niedawna na ekranach polskich kin film "We mgle" Siergieja Łoźnicy. Obraz białoruskiego reżysera jest doskonałym dowodem na to, że temat dylematów moralnych partyzantów jest uniwersalny.
Świdnicki festiwal obfitował również w inne wydarzenia, które warto wyłącznie odnotować (Kryształowe Dziki otrzymali Małgorzata Kożuchowska - za twórczą współpracę aktora z reżyserem i Janusz Zaorski - za całokształt twórczości), aby znowu pochylić się na innym istotnym punktem imprezy. Jest to projekcja filmów znakomitego (acz nieco zapomnianego) reżysera Wojciecha Jerzego Hasa. Uczestnicy mieli okazję przypomnieć sobie "Sanatorium pod klepsydrą", "Lalkę" czy "Rękopis znaleziony w Saragossie". To szczególnie cenna inicjatywa, biorąc pod uwagę fakt, że młodzi Polacy nie pamiętają o dziełach Hasa, a zwłaszcza ostatnim z wymienionych. Mało kto zdaje sobie sprawę, że "Rękopis znaleziony w Saragossie" był źródłem inspiracji dla wielu twórców śiatowego kina na czele z samym Davidem Lynchem. Żadnemu polskiemu twórcy nie udało się tak perfekcyjnie odtworzyć surrealizmu i napełnić kino onirycznym klimatem, który jest po prostu nie do podrobienia.
Jak informuje portal Stefczyk.info, publiczność miała również okazję przypomnieć sobie klasykę kina. Podczas festiwalu zaprezentowano filmy w reżyserii Alfreda Hitchcocka, Federico Felliniego, Clinta Eastwooda czy Martina Scorsese.
Na tym nie koniec. Na szczególną uwagę zasługuje konkurs dla filmowych amatorów, który organizatorzy przeprowadzili po raz pierwszy w historii imprezy. Kryształowego Warchlaka (nad nazwą nagrody proponujemy jeszcze popracować - przyp. red.) otrzymał Mateusz Głowacki, student reżyserii na Wydziale Radia i Telewizji im. Krzysztofa Kieślowskiego Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach, za film "Ryszard".
Abstrahując już od dziwacznej nazwy statuetki, warto pochwalić jury za zwrócenie uwagi przez młodych twórców. Tylko takie działania mogą sprawić, że polskie kino nie będzie za kilka czy kilkanaście lat skazane na denne produkcyjniaki, które nie bawią już nikogo poza kółkami wzajemnej adoracji, których w polskim kinie narobiło się więcej, niż dobrych filmów.
Aleksander Majewski
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/248309-oblawa-nagrodzona-na-festiwalu-rezyserii-filmowej