"Jako rówieśnik PRL nie mogę wyjść ze zdumienia, że to wszystko wokół mnie jest dziś tak dalece do tamtych czasów podobne. Jest cenzura, choć nie instytucjonalna, jednak bolesna. na niektórych ludzi Są zapisy, wykluczenia, wyrzucenia poza nawias tych, którym się platformerski „postęp” nie podoba"- mówi znany aktor.
Mocny wywiad znanego z nominowanego do Oscara „Faraona” Jerzego Kawalerowicza aktora Jerzego Zelnika dla tygodnika „Sieci”. Prezentujemy fragment rozmowy braci Karnowskich z aktorem i zachęcamy do lektury. Już w poniedziałek w kioskach!
(…)
Był moment, gdy wspierał pan Platformę?
To prawda. Byłem jednym z członków sympatyków u samych początków tej partii, wraz z Danielem Olbrychskim, Piotrem Machalicą. Był rok 2001, uczestniczyłem nawet w kilku zebraniach założycielskich PO. A z czego to wynikało? Na pewno z mojego charakteru, bo zawsze miałem skłonność do płynięcia pod prąd, nie lubiłem merdać ogonem przed władzą. Ujął mnie konserwatywno-liberalny światopogląd nowego ugrupowania – wtedy liberalizm oznaczał wolność ekonomiczną obywateli, poszanowanie własności, a nie obyczajowe rozpasanie. Kilka lat musiało upłynąć – i po raz kolejny w życiu rozczarowałem się. Dziś mogę to ująć w zgrabne słowa: bo orzeł biały, a nie z czekolady, jest moim godłem.
W 2010 r. poparł pan oficjalnie kandydaturę Jarosława Kaczyńskiego na prezydenta. Dlaczego?
Miałem po 2005 r. żal do Prawa i Sprawiedliwości, że takich sobie dobrał koalicjantów. Rozumiałem – sejmowa matematyka – ale niesmak jednak był. Mimo to doceniam dorobek tej ekipy. Mam poczucie, że obaj Kaczyńscy zawsze byli trochę chorzy na Polskę, w pozytywnym sensie. Owszem, było i trochę ambicji, lecz więcej przekonania, że nasi przodkowie o coś walczyli, i naszym obowiązkiem jest sprostać ich ideałom, że jest jakieś dziedzictwo do podjęcia. A po tragedii smoleńskiej nie miałem wątpliwości, że muszę stanąć przy Jarosławie Kaczyńskim. To był odruch serca i wniosek rozumowy. Ale podkreślam – to był wyjątkowy moment, generalnie zdecydowanie wolę mówić o wartościach, niż brać udział w polityce.
Często mówi pan też o wierze, która jest w pana życiu czymś ważnym. Dlaczego?
Ona daje mi siłę. Zawsze dawała, choć rzeczywiście relacja z Bogiem jest coraz ważniejszym elementem mojego życia. Ale już w 1969 r., kiedy zostałem ochrzczony, już jako dorosły człowiek, wiedziałem, że to jest wielka łaska. Przygotowując się do chrztu, miałem poczucie, że robię to bardziej dla żony, przed naszym ślubem kościelnym. Jednak trafiła mnie ta strzała miłości Bożej. Żyję wiarą i uważam, że to coś wspaniałego. Wszędzie, przy goleniu czy w ogrodzie, także na scenie, modlę się, podśpiewując. Często sięgam po genialną lekturę – „O naśladowaniu Chrystusa” Tomasza z Kempis.
Ten traktat, pochodzący z XV w., rzeczywiście wart jest polecenia i zmienił życie wielu ludzi.
Książka wpadła mi w ręce w niezwykłych okolicznościach. Byliśmy kiedyś z Ireną Santor na kolędowaniu u jezuitów w Kaliszu. Nocowaliśmy w klasztorze i w swoim pokoju znalazłem sfatygowany, pełen zakreśleń, porysowany egzemplarz tego poruszającego dzieła. Wyprosiłem u właściciela, zakonnika, by mi go dał. Choć książka miała dla niego osobisty charakter, zgodził się, za co jestem mu do dziś serdecznie wdzięczny. Bo jest jak Biblia: gdziekolwiek otworzysz, znajdujesz odpowiedź na pytania, które człowieka dręczą. Pomaga też zmierzyć się z cierpieniem osobistym, zrozumieć, że ono też może być błogosławieństwem. Zawsze zresztą byłem trochę odludkiem, nawet koledzy żartowali, że unikam bufetu teatralnego. A ja częściej miałem potrzebę wyciszenia się w garderobie, zanotowania nierzadko jakichś wczesnozawodowych przemyśleń. Na szczęście tata reżyser, literat, doradził mi, bym nie próbował ich drukować (śmiech).
(…)
Pan ma odwagę poruszać tematy, których inni się boją. Choćby wykazując szkodliwość propagandy homoseksualnej. Nie obawia się pan konsekwencji zawodowych?
Cóż, one są, nie ma co ukrywać. Ale to cena, którą warto zapłacić. Żeby kiedyś, za św. Pawłem, móc powiedzieć: „W dobrych zawodach uczestniczyłem”. Jan Paweł II miał prawo wymagać od nas odwagi. Chrześcijanin nie może być leniwy, nie może migać się od dawania świadectwa. Bo kiedy milczą ludzie dobrej woli, kiedy są obojętni, zło wygrywa bardzo łatwo. Na szczęście coś zaczyna się zmieniać, wielu, wielu Polaków się budzi. Idzie zmiana, czuję to, jak czułem przed powstaniem „Solidarności”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/248250-jerzy-zelnik-w-sieci-czesto-czuje-sie-jak-w-prl
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.