Lubię nowy serial „Bates Motel” z jednego, za to zasadniczego powodu – niecierpliwie czekam na to, co będzie w następnym odcinku. Nawet więcej, w trailerze kolejnego odcinka próbuję to wyczytać bardziej niecierpliwie niż zwykle. Ostatecznie o to w tym przede wszystkim chodzi – czyż nie tak?
Serial jest pokazywany na kanale 13-th Street, ale wśród ludzi z branży (czyli takich którzy zajmują się filmem), został on naturalnie zauważony z prostej przyczyny. Ktoś, kto zapowiada, że nakręcił wcześniejsze losy bohaterów „Psychozy” Alfreda Hitchcocka, musi liczyć przynajmniej na odnotowanie. Prequel jest reklamowany jako film o tym, jak można stać się psychopatą. Czy nie chcemy się tego czasem dowiedzieć?
Losy Normana Batesa, człowieka, który utożsamił się ze zmarłą matką, i mordował niejako na jej konto, były zresztą już wcześniej inspiracją, po którą sięgano bardzo chętnie. Co świadczy o tym, że prościutka historyjka Hitchcocka czymś się wyróżniała, nie tylko zgrabnym montażem i nastrojem. Nakręcono bodajże cztery dalsze ciągi, a Gus Van Sandt zrobił remake, zaskakująco wierny oryginałowi, nie wnoszący nic od siebie, co dziwne zważywszy na przepaść między epokami: prawdziwa „Psychoza” pochodzi z roku 1960, „Psychol” z roku 1998. I dziwne ze względu na bardzo dzisiejszy temperament Van Sandta .
Zaciekawiony pomysłem przełożenia tej historii na język serialu, byłem jednocześnie odrobinę zaniepokojony. Obawiałem się banału domorosłych psychologów, i także ciążącej nad wieloma tego typu filmami ideologii. Opowieść o mordercy, który będzie w przyszłości żył w cieniu martwej matki, w domu pełnym staroci i wypchanych zwierząt, nadaje się idealnie na tworzywo dla prymitywnego manifestu przeciw rodzinie, albo w obronie godności kobiety, albo… podłóżcie tu sobie państwo dowolny stereotyp, a nie brakuje ich także w filmach kryminalnych, w tak zwanych horrorach może nawet bardziej. Albo jako punkt wyjścia do topornej psychoanalizy, temat syna uzależnionego od rodzicielki to łakomy kąsek dla banalistów.
Ale nie, film jest od tego póki co wolny, a obejrzałem już szósty odcinek. To po prostu ciekawa historia o ludziach. Opowiedziana w konwencji tak zwanego filmu czarnego – miasteczko kipi od namiętności i skrywanych tajemnic, nikt nie jest do końca tym, za kogo się podaje, czy za kogo chciałby uchodzić. Pod tym względem nasuwa się skojarzenie z Lynchem, tyle że jest to wszystko poprowadzone bardziej serio niż w bawiącym się ludzkim cierpieniem „Miasteczku Twin Peaks”.
Łatwego morału na razie nie widać, tym bardziej jakiejkolwiek ideologii. Fabuła wciąga, mnie przynajmniej, dużo bardziej niż w przypadku natrętnie reklamowanego „Hannibala”, także prequela powieści Thomasa Harrisa, pokazywanego równolegle na AXN. „Hannibal” jest dziwnie zimny i przewidywalny. „Bates Motel” nieustannie zaskakuje. Choć jest typową produkcją zbiorową z trzema reżyserami i sześcioma scenarzystami. Ale miasteczko „Twin Peaks” także było, Lynch tylko patronował całości.
Skądinąd o ideologiczne treści o tyle trudniej, że „Bates Motel” jest jakby odrobinę zawieszony poza czasem. „Psychoza” działa się wtedy, kiedy powstała. I ów dziwny stary dom, i wypchane ptaki, i mumia matki, były jakoś wpisane w tradycyjną amerykańską kulturę tamtych czasów. Serial rozgrywa się zaś dziś lub niedawno, świadczy o tym i używany przez bohaterów sprzęt, i obyczajowość, bliższa współczesności niż czarno-białym latom 50. W efekcie jest to punkt wyjścia do „Psychozy”, ale przecież nie tamtej, nie Hitchcockowskiej. Z niej pozostaje jedynie charakterystyczna sylwetka starego budynku górującego nad otoczeniem. Norman Bates, który z tej historii wyjdzie, także musi być trochę inny. Jaki? Nie mam pojęcia.
Chwaląc film, i czekając niecierpliwie na dalszy ciąg, mam jednak w sobie ciągle trochę obawy. W zajawkach mówi się, że Norman już wkrótce zacznie przejawiać mordercze skłonności. Nie mam nic przeciwko tezie: zobaczcie, zło może drzemać w każdym z nas, pod warunkiem, że nie przyjmuje ona postaci rozbijających społeczeństwo doktryn polityczno-prawnych (wszyscy są winni, więc winnych nie ma). W owych rozlicznych współczesnych thrillerach i horrorach drażni mnie jednak jakiś dziwaczny schematyzm w przeprowadzaniu bohaterów „na tamtą stronę”. Na stronę, po której są już źli i zaczynają mordować.
Wbrew pozorom, nawet w Ameryce normą jest ciągle dobro i normalność. Okolica, gdzie wszyscy mają ciężkie grzechy, jest na tyle sztuczna, że trzeba talentu na miarę Lyncha, aby jakoś jej istnienie uzasadnić. Jak poradzą sobie z takim wyzwaniem autorzy „Bates Motel”? Także pojęcia nie mam. Przed nami osiem odcinków, a to pewnie dopiero pierwszy sezon. Mimo pewnego sceptycyzmu na dalszą przyszłość, gorąco polecam.
Piotr Zaremba
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/248156-zaremba-o-bates-motel-ten-serial-nieustannie-zaskakuje
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.