Przejeżdżałem dziś w południe obok Starego Olsztyna, był upał, grzało słońce i mocno wiał wiatr. Zanosiło się na coś. Jak wracałem około 18-tej już było burzowo, ale przy zjeździe w Szczęsnym na Stary Olsztyn, gdzie stoi przydrożna kapliczka, zza ciemnych chmur wychodziły w kilku miejscach promienie słoneczne rozlewając światło na wieś, w której urodził się Marek Jackowski.
Wielokrotnie rozmawiałem z Pawłem Markowskim, byłym perkusistą zespołu Maanam, czy możliwy jest powrót w miarę oryginalnego składu zespołu. Pytam: przecież znacie się jak stare konie - czemu się nie "spykniecie"? Odpowiadał lakonicznie, że z Korą nie idzie się dogadać, że Marek siedzi w Zakopanem, długi dojazd, poza tym ciężko mu idzie grać na gitarze, bo ma z tym kłopot zdrowotny. Wyjazd Jackowskiego do Włoch na pewno oddalał te sprawy. A Paweł myślał o powrocie Maanam pod inną nazwą, z Ryszardem i Krzysztofem Olesińskimi - nawet odbyły się przesłuchania pewnej obiecującej wokalistki... Fakt - Ryszard Olesiński niesamowicie dogadywał się gitarowo z Jackowskim. Tylko taki duet gitarowy miał szansę na sukces marki Maanam. Nie Kora i jej charakterystyczna wokaliza, ale gitary - to było najważniejsze. Może dlatego, że Kora była kapryśną wokalistką, która chciała mocno realizacji jej wizji? Były zbyt mało rock'nrollowe i dlatego trudno było Maanamowi powrócić po różnych przerwach w działalności do stałego funkcjonowania.
Maanam - Hamlet
Pamiętam jeden z koncertów grupy podczas festiwalu w Węgorzewie w 2002 roku - z każdym z muzyków można było zagadać, przejść obok - jednak z Kora tworzyła wielką barierę: zamknięta strefa wokół sceny dla każdego, osobista ochrona, żeby nikt jej się nie dotknął przypadkiem. Rosło napięcie, które eksplodowało rok później, kiedy ostatecznie z zespołu odeszli Markowski i Olesińscy. Zespół stracił rock'n'rollowy pazur. Marek Jackowski na pewno zdawał sobie z tego sprawę, ale był po prostu dobrym człowiekiem, zdawał sobie sprawę, że bez Kory nie ma Maanamu - poza tym jednak sporo ich łączyło w przeszłości, wiadomo, że nie mógł wybrać strony kolegów, kosztem byłej żony. Pomimo dokooptowania bardzo dobrych muzyków, zespół nie mógł się w pełni zrealizować. Marek Jackowski narzekał, że Kora nie przesyła mu nowych tekstów, a on przez to nie może komponować, bo tekst jest istotny. Zaczęły się już mocne zgrzyty miedzy nimi. Kulminacją był groźny wypadek Jackowskiego w 2007 roku. W Krakowie tuz przed koncertem wyłączono wszystkie światła i w zaległej ciemności Marek Jackowski spadł z wysokości dwóch metrów, pogruchotał sobie gitarą żebra, połamał i pogruchotał groźnie stopy - rekonwalescencja trwała trzy miesiące. Jak wyzdrowiał, dowiedział się, że Kora wyrzuciła go z zespołu - przyjął to z pokorą. Zespół zawiesił działalność, choć do końca lider Maanamu nie wykluczał powrotu zespołu na scenę.
Maanam - Nie poganiaj mnie bo tracę oddech
Jak to się stało, że chłopak ze Starego Olsztyna, odniósł tak spektakularny sukces? Mało kto wyobraża sobie teraz polską scenę rockową bez twórczego wkładu w nią grupy Maanam. Na pewno chęć wyrwania się z małej miejscowości i otwartość Krakowa, który chętnie przygarnia artystów z zewnątrz. Poza tym wyjątkowy talent, bez którego nie byłby gitarzystą zespołu Anawa Marka Grechuty. Ta współpraca była krokiem do autorskiej kariery. Choć wielu krytyków ocenia bardzo dobrze okres działalności Jackowskiego w zespole Osjan, to jednak był on odwróceniem się od muzycznej kreatywności, na rzecz muzycznego, mantrycznego mistycyzmu. Z perspektywy dobrze się stało, że w zespole Osjan, wbrew pozorom, były bardzo burzliwe nastroje, bo doprowadziło to do powstania zalążka zespołu Maanam - duetu M-A-M z Milo Curtisem, tworzącego jeszcze orientalną muzykę.
Marek Grechuta - Widzieć więcej / kompozycja Marka Jackowskiego
Co się też takiego wydarzyło, że Marek Jackowski, mocno brnący w ślepy zaułek, który wbiłby go w niszę artystycznej bohemy, odrodził się jako rasowy rockman? Wydaje się, że to nie Kora ożywiła zespół wchodząc w jego skład, choć na pewno jej wokalny potencjał był nieodzownym elementem sukcesu zespołu. To świeży powiew zachodniej muzyki, nowej fali punk rocka Television i The Pretenders, wymieszanego ze starymi brzmieniami Jefferson Airplane, The Who, Rolling Stones i Kinks spowodowały erupcję wulkanu. Na pewno kontakt z Johnem Porterem był dopełnieniem - ostateczną iskrą, wyzwoleniem scenicznej dzikości. I choć współpraca z Porterem została zakończona szybko, bo powstał Porter Band, to wejście w skład Ryszarda Olesińskiego było najlepszym posunięciem w historii zespołu Maanam. Marek Jackowski mógł pełnić rolę rangi Pete'a Townshenda, a Olesiński, Keitha Richardsa. Niesamowite szybkie wokalizy Kory, z nienaganną dykcją, osadzały grupę w kręgu nowych brzmień. Czy była polską Chrissie Hynde? Wydaje się, że tak, wymieszaną brzmieniowo lub stylowo z Patti Smith i Siouxsie Sioux. W każdym razie warszawskie załogi punkowe kupiły ich od razu, stawiając się na koncertach Maanamu. Czuć było powiew muzycznej rewolty. Za ten pierwszy okres działalności Maanamu należy się rockowy piedestał Jackowskiemu, a wcześniej poetycki za "Korowód" Marka Grechuty.
Maanam - O! Nie rób tyle hałasu
Ostatnie lata to okres lekkiego, medialnego, zapomnienia o legendarnym muzyku, czemu na pewno sprzyjał jego wyjazd za granicę. choć wydaje się, ze nie przeszkadzało to jemu w aktywności. Tworzył, występował i nagrywał. Był bohaterem drugiego planu. Wspomógł nagranie płyty "Projekt Grechuta" zespołu Plateau, z którym grał gościnnie podczas trasy koncertowej. Tworzył razem z przyjacielem "Yaniną" Iwańskim zespół The Goodboys - wydali płytę. Pisał także dla innych artystów, w tym dla Małgorzaty Ostrowskiej piosenkę "Po niebieskim niebie", którą zagrał na okolicznościowym koncercie. Szykował nową płytę, była już gotowa, min. z gościnnym udziałem Ani Wyszkoni. Udzielał wywiadów, w tym w grudniu 2012 roku dla naszego portalu wNas.pl, wspominał nagranie płyty "Nocny Patrol" i wprowadzenie stanu wojennego.
Ania Wyszkoni & Marek Jackowski - Odnajdziemy się
Małgorzata Ostrowska - Po niebieskim niebie (feat. Marek Jackowski)
Ostatnio przeżywał odejścia bliskich mu znajomych. 25 grudnia 2012 roku zmarł Jerzy Bereś, z którym przyjaźnił się jeszcze w okresie krakowskim. Pisał wtedy na swoim profilu fb
Drogi Jurku, Dziękujemy Tobie za wspaniale i niezapomniane spotkania, U Ciebie w domu, w pracowni, w Krzysztoforach. Dziękujemy za to, że mogliśmy często jako pierwsi zobaczyć Twoje prace. Dziękujemy za wspólne występy z Osjanem. Byłeś i jesteś dalej jednym z największych artystów, którzy kształtowali naszą świadomość twórczą. Byłeś skromnym - wielkim artystą i człowiekiem. Takim zapamiętamy Ciebie na zawsze.
Maanam - Oprócz błękitnego nieba
Jakże pasuje wypowiedź Jackowskiego do niego samego - tak jakby kreślił też tym swój autoportret. Jeszcze wczoraj pisał na profilu: "Jeżeli nie odpisuję to znaczy, że pracuję w studio. Zaległości nadrobię w wolnej chwili. Tymczasem życzę miłej, gorącej soboty i niedzieli". Odszedł tego samego dnia, co 33 lata temu, 18 maja Ian Curtis, wokalista zespołu Joy Division. Marek Jackowski zmarł na zawał serca. Dla jego fanów i polskiej muzyki to wielka strata - "wyjątkowo zimny maj".
Grzegorz Kasjaniuk
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/248125-marek-jackowski-oprocz-blekitnego-nieba-nasz-felieton
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.