TYLKO U NAS fragment książki "Bomba. Alfabet polskiego szołbiznesu"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

Jeśli to czytasz, znaczy – jesteś kozakiem. Po pierwsze – witaj! Miło mi cholernie, że na świecie jest jeszcze ktoś równie pokręcony jak ja. Cieszę się, że śmieciowe jedzenie, dziura ozonowa, misie żelki, „Familiada” i wszechogarniający – wlewający się wszystkimi otworami ciała kretynizm nie zdołały wykastrować wszystkich z jaj, rozumu i poczucia humoru.

(...)

Uprzedzam: jeśli to czytasz, musisz być przygotowany na niezłą jazdę. Myślałeś, że coś wiesz o mnie i o moich poglądach? Biedaku, dawałeś się wkręcić jak dziecko. Jestem jeszcze gorsza, niż myślałeś. Wersja niecenzurowana mnie, którą trzymasz w ręku, może być ponad Twoje siły i pojmowanie rozumowe. Jeśli więc teraz masz ochotę rzucić tą książką w kąt z okrzykiem: „Głupia pinda!”, ewentualnie: „Pieprzona krowa!” albo użyć modnego ostatnio w niektórych kręgach określenia: „Morda jak u ogra”, zrozumiem. Mało tego. To może być ostatnia chwila, aby to zrobić… Gotowy?

To, co czytasz i – mam nadzieję – doczytasz do końca, to jedyny w swoim rodzaju wytwór pracy moich komórek mózgu (mam mózg i nie boję się go używać), dowód na moją megalomanię (ją też mam, jak każdy) i niepohamowane parcie na szkło okraszone dziedzicznym cynizmem i abstrakcyjnym poczuciem humoru. Na własny temat i na temat innych.

Już widzę Twoją minę… Jak to? Parcie? Ano tak. Każdy, kto pracuje w mediach i pewnego dnia siada przed mikrofonem, kamerą albo klawiaturą komputera, jest bezczelnym megalomanem z parciem na szkło. Kocha tę robotę i niczego innego poza tym nie umie. Albo umie niewiele. I wszyscy, którzy mówią inaczej, bezczelnie dorabiając ideologię do bycia na świeczniku, łżą. Jak psy. Oczywiście, bywają wzniosłe momenty, kiedy naprawdę myślimy, że jesteśmy jak Batman połączony z Wołodyjowskim, MacGyverem i Iron Manem, pomagający ludzkości, ekosystemowi, i że walczymy o pokój na świecie i przyjaźń między narodami oraz o to, aby ludzie sprzątali po swoich psach. Jeśli na dodatek jesteśmy Polakami, oczywiście dwadzieścia cztery godziny na dobę modlimy się i myślimy o Polsce, o Matce Boskiej i o tym, jak bardziej jeszcze kochać ten kraj i jego mieszkańców, bo inaczej nie wypada. Guzik prawda. I tak chodzi o to, aby inni dali się nabrać, a my i tak wiemy i robimy swoje. Chwalimy się sobą jak najlepsi piarowcy i sprzedajemy siebie trochę jak dobry alfons swój najlepszy towar. Taka jest prawda, która wcale nie jest bolesna, bo bywa dość często bardzo miło. I do tego jeszcze narzucamy innym swoją wizję świata tak skutecznie, że zdarza się, że widzicie świat naszymi oczami. Zdziwiony? Opowiem Ci, Czytelniku, o tym właśnie świecie. Moimi własnymi słowami.

Od ponad trzech lat jestem pewna, że muszę zrobić coś dokładnie tak, jak JA chcę. Bez nacisków, cenzury, autocenzury i dobrych rad niekoniecznie mądrych cioć i wujków, i tak zwanych przyjaciół. Miałam organicznie dość otaczającej mnie rzeczywistości prywatnej, medialnej, mentalnej i zawodowej. Mogłam kogoś zabić albo zacząć pisać. Nie lubię zamknięcia, cela więzienna raczej nie dla mnie, więc piszę. Ta książka to efekt podjęcia poważnej decyzji. Także tej o sporym odkryciu się i odarciu z tajemnic. Ale na moich warunkach. Trzymasz w reku swoiste podsumowanie moich ostatnich dwudziestu lat. Są tu ludzie, zjawiska i wydarzenia, które przez to, że zajmuję się tym, a nie innym, wpłynęły na mnie, wkurzyły mnie, zachwyciły. Nawet nie wiesz, Drogi Czytelniku, jak się denerwuję, choć jak już wiesz, na kozetce wylądowałam wcześnie, więc emocjonalne jazdy są dla mnie jak kaszka z mlekiem. Tak, to pachnie trochę jak emocjonalny szantaż, ale nie bój się. Nie ma sensu.

Wpadłeś i tak.

Już trzymam Cię stalowym uchwytem za jaja. Choć jeszcze o tym nie wiesz.

Karolina Korwin Piotrowska ze wstępu do książki „Bomba. Alfabet polskiego szołbiznesu”. Wyd. De Facto

FRAGMENT ALFABETU

Brodka Monika

Artystyczny gejzer najwyższej klasy. W małym ciele wielki duch i megatalent oraz niezły charakterek. Zobaczyłam ją po raz pierwszy w „Idolu”. Stała na scenie mała i harda. Bardzo urodziwa. I zdolna. BARDZO zdolna. Dzisiaj to kawał samodzielnie myślącej artystki pełną gębą. Brodka wiele osób wkurwia, i to strasznie. Możecie nasłuchać się o niej niesamowitych opowieści. Nic dziwnego – jak ktoś ma swoje zdanie, musi być albo niespełna rozumu, albo nienormalny, ewentualnie – mieć parszywy charakter. Ja rozumiem to, że Brodka bezkompromisowo walczy o swoje. Sama uchodzę za taką, co ma parszywy charakter i jest nienormalna. Brodka nie jest głupia. W przeciwieństwie do większości swoich koleżanek po fachu nie myśli tylko o kasie, a na przykład – czyta umowy, zanim je podpisze, i twardo negocjuje. Sama widziałam, jak skrupulatnie wykreśla z umów pola eksploatacji nagranego z nią materiału, co powodowało u producentów myśli co najmniej mordercze. Nic dziwnego, że w niektórych kręgach może mieć fatalną opinię. To tylko potwierdza, jak wielki sukces odniosła. Wie, co, kiedy i do kogo mówi. To jedna z niewielu osób w polskim szołbiznesie, która w mediach nie opowiada bredni, nie jest wykreowanym od początku do końca sztucznym tworem gadającym jak robot tylko to, co mu każą. Żadna z niej mazowiecka Whitney Houston czy prowincjonalna Lady Gaga. Nie jest też medialną dziwką, która w imię rabatu na torebkę albo buty, zarabiania na kolejne głupoty i robienia kariery sprzeda wszystko łącznie z wydzielinami. Brodka sprzedaje muzykę i siebie poprzez to. W sprostytuowanym i sztucznym świecie bez zasad to rzadkość. Szanuję ją za to. Publiczność też, o czym świadczy fakt, że nawet w czasach kryzysu nadal kupuje jej płyty. To się nazywa sukces.

Brodzik Joanna

Polska dziewczyna z sąsiedztwa. Mogłaby wykładać na uniwersytetach przedmiot „jak być jedną z ukochanych polskich gwiazd bez rozkładnia nóg w każdej gazecie”. Mimo absolutnej rozpoznawalności niemal nic o niej nie wiemy. Na początku kariery wygrała kilka procesów z brukowcami, które teraz piszą o niej albo dobrze, albo wcale. Nie robi ustawek z paparazzimi, nie dzwoni do gazet z newsami, nie donosi na koleżanki. Poza tym nie uświadczysz jej wypróżniającej się publicznie, klnącej ani wrzeszczącej także dlatego, że niemal nie bywa na imprezach. Doskonale zna swoją wartość. Przez to wielu wkurza.

Miała to szczęście, że znalazła się w odpowiednim czasie w odpowiednim miejscu. Mogła bowiem stać się synonimem kiczu i gwiazdką jednego sezonu po pokazaniu okazałego biustu w „Dzieciach i rybach” albo po wygraniu konkursu „Z Cinema do Cannes”, który medialnie robił z niej tanią seksbombę biegającą po canneńskiej plaży w mokrej bluzce. W 2002 roku szczęście się do niej uśmiechnęło uśmiechem jak z obrazka – zagrała w serialu, który na zawsze odmienił mentalność Polaków i jej życie. Był to serial pod tytułem „Kasia i Tomek”. Cała Polska zwariowała na punkcie Brodzik. Dziewczyny chciały się tak ubierać, czesać i malować jak ona. Z drugoplanowej, ładnej i seksownej dziewczyny awansowała w kilka tygodni na gwiazdę pierwszej ligi. I co ciekawe – specjalnie jej nie odbiło, wykazała się zdrowym rozsądkiem i wyobraźnią. Ani „Viva! Najpiękniejsi”, ani Telekamery i inne statuetki nie zatarły jej ostrości patrzenia na szołbiznesowe szambo.

Poszła za ciosem i zagrała w „Magdzie M.”, gdzie całowała się z Małaszyńskim (→ Małaszyński Paweł). A potem pojawiła się w „Domu nad rozlewiskiem” – dobrym serialu na podstawie hitowej powieści, który również odniósł sukces, choć nie powstał w TVN, gdzie po odejściu do konkurencji wróżono jej rychły koniec. Polska jednak znowu oszalała i szaleje nadal, oglądając „Miłość nad rozlewiskiem” i „Życie nad rozlewiskiem”, choć tabloidy czasem lubią napisać, że „Brodzik się kończy”. Ale sądząc po tym, jak prowadzi swą karierę, nie skończy się jeszcze długo. Tylko niech już nie prowadzi programów o gotowaniu. I niech nie opowiada w reklamach, że „wygląd to podstawa”. Ja wiem, że to za pieniądze, ale…

To nie jest wybitna aktorka, to jest aktorka popularna i mająca to „coś”, co wystarczy za talent na miarę Oscara. Aśkę Brodzik się po prostu lubi i już. Ja ją lubię i życzę jej jak najlepiej. Ma to, czego nie da się kupić w sklepie – szacunek odbiorców. Może dlatego, że nie wiemy o niej wiele, że nie kupczy sobą w mediach. To bezcenne. Aśka ma w dupie, co o niej piszą. Jest inteligentna i nie przeszkadza jej to w wykonywaniu zawodu. bomba.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych