Niezwykłe historie ludzi, którzy nie dali się złamać życiowym dramatom. Zbiór poruszających wywiadów przeprowadzonych przez Krzysztofa Ziemca w cyklu „Niepokonani”.
_Krzysztof Ziemiec, gwiazda telewizji, jeden z najpopularniejszych i najbardziej lubianych prezenterów (aktualnie „Wiadomości” TVP1), a równocześnie człowiek niezwykle doświadczony przez los, przygotował książkę, która ma szansę stać się bestsellerem wydawniczym! Ogromna popularność, wielkie emocje i duże kontrowersje, jakie towarzyszyły jego autorskiemu programowi „Niepokonani”, w którym znane postacie po raz pierwszy odkrywały dramatyczne wydarzenia ze swojego życia, sprawiły, że autor postanowił opisać te historie, a także kulisy ich poznania._
TYLKO U NAS FRAGMENT KSIĄŻKI. ROZMOWA KRZYSZTOFA ZIEMCA Z RADOSŁAWEM PAZURĄ
Przez lata był postrzegany jako „ten drugi Pazura”, czyli nieco mniej znany od brata Cezarego. Chyba niesłusznie, bo mimo że może nie jest o nim tak głośno, to dorobek ma równie imponujący. Ostatnio zachwyca choćby rolą jeżdżącego taksówką ojca Wojtka w serialu „Wszystko przed nami” w TVP1. Ale Radek powinien być również znany wszystkim przez pryzmat jego życiowej postawy.
Dziś z Radkiem, chyba mogę tak powiedzieć, znamy się już całkiem dobrze i myślę, że dobrze się też rozumiemy. Jednak, gdy pierwszy raz się spotkaliśmy, a było to w malutkiej salce kinowej w Centrum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie, nieśmiało i z szacunkiem mówiliśmy do siebie „per Pan”. Swoją drogą to niesamowite, że takie miejsca w Warszawie jeszcze istnieją! Taką scenerię dla programu wymyślił jego reżyser i producent Jan Klecel i jego żona Magda. To niełatwa praca, a to właśnie od scenografii i odpowiedniego „zaświecenia” zależy często efekt końcowy programu. Ja w tej salce nawet nigdy wcześniej nie byłem. Usiedliśmy w kinowych fotelach, mimo że podobno aktorzy nie lubią chodzić do kina. Zrobiliśmy tak, bo przecież jego życie jest jak jeden dobry, długi film. Dobry w tym sensie, że jest w nim element zaskoczenia i zmiana bohatera, a na końcu mamy szczęśliwe zakończenie.
24 stycznia 2003 roku zaczął się dla Radka Pazury pięknie. Był nad morzem, na Helu. Ale to nie był wypad na weekend z rodziną. Pracował tam razem z grupą artystów. Warto wiedzieć, że życie aktora to nie tylko piękne role filmowe czy kreacje teatralne, ale również liczne występy. Czasem też tak zwane „fuchy”, które są cennym dodatkiem do pensji. Tylko nieliczni aktorzy, tak samo zresztą jak dziennikarze, żyją w luksusie. Zazwyczaj zarabiają więcej niż średnia krajowa, ale nie są to bajkowe honoraria, dlatego trzeba mieć kilka źródeł dochodu, chcąc wyjść na swoje.
Ale tamten poranek dla jego życia był szczególny nie tylko z powodu pięknej pogody w środku zimy.
Pamiętam poranny spacer po plaży i telefon do Doroty, gdy mówiłem, że fajnie byłoby taki dom zbudować na plaży.
Pazura przyznaje, że nawet żonie obiecał wówczas, że wróci do domu pociągiem, ale koledzy uważali, że samochodem będą w Warszawie szybciej. Stanęło na tym, że wybrali wspólną podróż autem. On, Waldemar Goszcz i Filip Siejka. Jechało się świetnie, bo były doskonałe warunki na drodze.
Pamiętam, jak ruszyliśmy z Helu. Wsiedliśmy, jedziemy, ale to tylko urywek. Nie podobało mi się, jak Waldek prowadzi. Nie znaliśmy się dobrze, spotykaliśmy się przypadkowo. Dopiero potem dowiedziałem się, że był podobno dosyć słabym kierowcą. Na Helu, kiedy wyprzedzał i ledwo zdążył się schować, od razu zareagowałem i powiedziałem, żeby uważał. Zapiąłem pasy i zasnąłem. Nic więcej nie pamiętam.
Akurat ja pamiętam ten dzień doskonale. Byłem w pracy. Miałem dyżur w TVN24, z którą byłem wówczas związany, i co 30 minut wchodziłem na antenę, podając 20 minutowy serwis informacyjny. To były właściwie początki tej stacji, kiedy nie było jeszcze korespondentów, a przepływ informacji nie był aż tak szybki jak dziś. Pamiętam, że najpierw pojawiła się szczątkowa depesza PAP-u o groźnym wypadku na trasie do Gdańska w okolicach Miłomłyna. Potem kolejna depesza mówiła już o rannych i ofiarach. Pojawiło się też znane nazwisko… choć w takich przypadkach zazwyczaj depeszowcy podają to tak: „Aktor Radosław P., brat innego znanego aktora Cezarego”. Nie chcą podawać szczegółów, także z obawy, że informacje te nie do końca mogą być potwierdzone, ale wszyscy i tak wiedzą o kogo chodzi.
Z samego wypadku nie pamiętam nic, za co chwała Bogu. Jedyne, jakie mam teraz uprzedzenie, to nie lubię siadać jako pasażer w samochodzie. Wolę sam prowadzić auto i staram się tego trzymać.
Obudziłeś się dopiero w szpitalu?
Podobno po wypadku byłem przytomny. Opowiadano mi, że dowodziłem akcją, bo tak naprawdę najlepiej wyszedłem z tego wypadku. Początkowe oględziny wykazały, że miałem złamaną nogę. Podobno mówiłem, w którym chcę wylądować szpitalu, u jakiego lekarza, oczywiście było to w szoku. Ale tego nie pamiętam, mam te sceny wymazane. Mój kolega z liceum, który odwiedził mnie w szpitalu w Ostródzie, nie rozumiał, jak to jest, że normalnie rozmawiam, uśmiecham się, a moja noga jest praktycznie rozerwana.
Byłeś tą osobą, która zawiadomiła policję i pogotowie?
Te informacje do mnie nie dotarły. Tego nie pamiętam. Rozmawiałem z bratem, Dorotą.
Waldek zginął na miejscu?
Tak.
A Filip, który siedział obok?
Wyleciał z tego samochodu. Znaleziono go potem w lesie.
Radka uratowało tylko to, że usiadł z tyłu i położył się, bo był zmęczony. I to tak, że jego głowa leżała po prawej stronie auta, a nie po lewej, gdzie siedzi kierowca. Gdyby było inaczej, pewnie nie rozmawialibyśmy ze sobą. Radek mówi, że to był przypadek, ale zaraz dodaje: Wierzę, że tak miało być i że taki był plan Boży.
A czy było tak, że kłóciliście się o miejsce? Przy kierowcy siedzi się przecież lepiej.
Nie. Poza tym to nie był mój samochód, więc powinienem ustąpić. Wiem, że Filip i Waldek często zamieniali się w czasie jazdy. Z opowiadań Filipa wynika, że w czasie tej jazdy raz się wymienili. Wiem też od Filipa, że raz zatrzymała nas policja, bo Waldek za szybko jechał.
Masz do siebie pretensje, że gdybyś wtedy na Helu zareagował mocniej, to Waldek jechałby bezpieczniej i wolniej?
Ciężko tu mówić o pretensjach. Myślę, że każdemu kierowcy zdarza się manewr, który nie należy do bezpiecznych. Znam też bardzo dobrych kierowców, kierowców rajdowych, którym też się to przydarza.
Wróćmy jeszcze raz do momentu wypadku. Kierowca nie żyje, samochód jest zmiażdżony, Filip wyrzucony z auta leży na trawie. Pazura faktycznie pozostaje jako jedyny przytomny uczestnik podróży. Na miejsce przyjeżdża policja, pogotowie i straż. Ruch jest zablokowany. Ich samochód powoli rozcinają strażacy. W środku jest tylko on. Zostaje wyjęty. Wyje z bólu. Jego nieludzki krzyk słyszy nawet leżący w trawie na wpół przytomny Filip. Noga była bardzo uszkodzona. Każdy ruch sprawiał mu ogromny ból. To, że udało się ją uratować, to cud. Wylądował w szpitalu w Ostródzie. Następnie na jego prośbę został przeniesiony do Warszawy do szpitala na Szaserów, w którym pracował znajomy lekarz. Znali się, bo leczył on wcześniej jego piłkarskie kontuzje (wielu aktorów często i zawzięcie gra w piłkę). Wtedy pojawił się też problem, jak go przewieźć. Pewnie każdy wybrałby śmigłowiec. Jednak teraz decyzje podejmowała Dorota. Wybrała karetkę i – jak się okazało z perspektywy czasu – była to słuszna decyzja. Nikt wtedy nie wiedział, że głównym problemem, jaki miał Radek po wypadku, były płuca, a nie noga.
Następny fragment książki „Niepokonani” Krzysztofa Ziemca z niezwykłym wyznaniem Radosława Pazury już niebawem. TYLKO NA wNas.pl!
Polecamy książkę Krzysztofa Ziemca „Niepokonani”. Książka do kupienia w wSklepiku.pl!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/247974-radoslaw-pazura-bardzo-szczerze-w-niepokonanych-tylko-u-nas
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.