BORYS SZYC się obraża i chce pozwać za okładkę. Co się stało ze świetnym aktorem?

Borys Szyc dostał w tym roku na gali "Węży" dwie statuetki dla najgorszego aktora. Czy ktoś pamięta jeszcze, że grał on naprawdę błyskotliwe role? Może Szyc powinien pójść drogą Bena Afflecka, który po kolejnej „Malinie” wycofał się na jakiś czas z kina?

Borys Szyc zamierza pozwać tygodnik "Newsweek", za okładkę jaką ten zrobił z nim w głównej roli. Chodzi o zdjęcie Szyca z podpisem „Najgorszy aktor”. Wszystko przez galę "Węże 2013", na której Szycowi przyznano statuetkę dla "najgorszego polskiego aktora" za rolę w filmie "Kac Wawa". Aktor poczuł się bardzo dotknięty okładką i podobno konsultuje się z prawnikami w sprawie podania tygodnika Lisa do sądu.

Po 15 latach pracy, ponad 30 filmach i wielu rolach w teatrze ktoś pozwala sobie, żeby tak mnie nazwać i zrobić z tego okładkę w, jak myślałem, poważnym czasopiśmie.

mówi Szyc. Reakcja aktora jest równie mało rozsądna jak próba podania do sądu Tomasza Raczka przez producenta „Kac WaWa” za recenzję krytyka tego "filmopodobnego" produktu. Borys Szyc oczywiście ma prawo popełnić czyn, który wydaje się być wizerunkowo samobójczy. Szkoda jednak, że Szyc nie zużywa swojej energii na bardziej wybredne wybieranie ról. W 2003 roku wydawało się, że Szyc będzie jednym z najciekawszych i najlepszych polskich aktorów. Jego postać- kryminalista Albert w „Symetrii” był przerażający w swoim prostactwie. Niewielu aktorów w polskim kinie tak znakomicie wcieliło się w rolę grypsującego kryminalisty, który byłby kimś więcej niż tylko komiksowym zbirem. Rola w filmie Konrada Niewolskiego otworzyła przed Szycem drzwi do wielkiej kariery.

Pierwsze role po sukcesie „Symetrii” pozwalały przypuszczać, że Szyc będzie istotną osobowością na naszym rynku filmowym. Ciekawie aktor wypadł w „Pręgach”, „Wojnie polsko-ruskiej”, „Enen” czy „Handlarzu cudów”. Aktor dobrze przyzwoicie również zagrał w ostatnim dobrym filmie Juliusza Machulskiego „Vinci”. Szyc nigdy nie chodził poniżej pewnego poziomu odgrywania danej postaci: był naturalny i wykazywał zaangażowanie w jak najgłębszym przedstawieniu swojej postaci. Szyc starał się zawsze utożsamić z odgrywaną rolą, co wcale nie jest normą w rodzimym kinie. Szyc po prostu nie był na ekranie Szycem. Do czasu.

Nagle, jak za dotknięciem różdżki wyjątkowo złośliwej czarodziejki, Szyc zaczął pojawiać się w coraz gorszych filmach, będących marną kalką amerykańskich produkcyjniaków, albo próbo podróby superprodukcji. Wystarczy wymienić kilka filmów, których aktor pokroju Szyca powinien się szczerze wstydzić: „Ryś”, „Leidis”, „Bitwa Warszawska 3 D”, „Sztos 2”, „Bitwa pod Wiedniem”, „Big love” i w końcu niesławny „Kac WaWa”. Od 2009 roku Szyc zagrał ciekawą rolę jedynie w traktującym o problemie lustracji „Krecie”, gdzie partnerował doskonałemu Wojciechowi Pszoniakowi i Marianowi Dziędzielowi. Niestety było to jedynie światełko w dorobku filmowym aktora w ostatnich kilku latach. Jaki jest powód takich wyborów Szyca? W reakcji na artykuł na swój temat na portalu naTemat.pl przyznawał, że aby zagrać Hamleta, musi zrobić reklamy by zarobić na życie.

Wreszcie ktoś się troszkę pochylił nad tematem. Nie ślepo skrytykował. Ja poproszę same dobre scenariusze,mądrych reżyserów i zaskakujące pomysły. A do tego chce żyć na normalnym poziomie i mieć na edukację mojej córki, lekarzy, gdyby komukolwiek bliskiemu coś się działo, no i może chciałbym czasem przeczytać dobrą książkę i zobaczyć kawałek świata. Z grania Hamleta? Hmmm... Zapraszam...

napisał na Facebooku aktor. Kupujecie to tłumaczenie? Ja go do końca nie przyjmuję. Bez wątpienia polskie kino ma problem z morderczym eksploatowaniem artystów, którzy zabłysną na ekranie. Niewielu aktorów potrafi poruszać się między stosem scenariuszy jakimi są zasypywane świeże gwiazdy. Polskie kino dopiero podnosi się z upadku, jaki przeżyło w fatalnych latach 90-tych. Nie można wykluczać również czynnika ludzkiego, który powoduje, że ciężko jest nie dać się skusić wielkim pieniądzom, jakie młodym gwiazdom oferuje reklama. Czy to oznacza, że aktorzy są skazani z góry na drogę jaką poszedł Szyc, czy wcześniej Cezary Pazura? Bogusław Linda celowo wycofał się z kina przez brak ciekawych propozycji. To samo zrobił Marek Kondrat. Są to oczywiście legendy kina polskiego, i mogą sobie pozwolić na przerwę. Szyca można porównać jednak do innego aktora młodego pokolenia. Marcin Dorociński, którego talent eksplodował po występie w „Pitbullu” udowodnił, że doskonale potrafi wybierać role, i z roku na rok tworzy coraz ciekawsze kreacje. Dorocińskiego widzimy więc u utytułowanych twórców pokroju Fabickiego, Pasikowskiego czy Smarzowskiego. Aktor stara się nie pojawiać w głupawych komedyjkach czy kompromitujących superprodukcjach. Warto porównać sobie filmografię obu aktorów z ostatnich kilku lat. Dorobek Szyca jest wręcz, piszę to z wielką przykrością bo uważam go za świetnego aktora, żenujący.

Tegoroczne „Węże” dla Szyca powinny być więc wstrząsem dla aktora. Ten jednak zamiast wziąć sobie do serca krytykę, zamierza walczyć z tygodnikiem znanym z ostrych, tabloidowych okładek. Zamiast robić coś, co Ronald Reagan nazwał skrajna głupotą, Szyc powinien spojrzeć na Bena Afflecka, który po kolejnej nominacji do Złotej Maliny wycofał się z kina. Po powrocie zaczął reżyserować filmy. W tym roku zdobył Złotego Globa i Oscara za „Operację Argo”. Jaką drogą pójdzie wielka nadzieja polskiego kina początku tego wieku?

Łukasz Adamski

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.