FRYDERYKI 2013 niech żyje bal! Czy jest się czym ekscytować?

Ogłoszono laureatów Fryderyków. Pompowane od kilku tygodni powietrze zeszło, ale balonik jeszcze nie opadł, ciągle gdzieś furkocze. Echa tegorocznej gali jeszcze przez kilka dni będą rozbrzmiewać, potem zalegnie cisza, aż do następnej, jubileuszowej edycji. Czy jest się czym ekscytować?

Z pewnością wyróżnienie Fryderykiem ciągle jest istotne dla muzyków. Nawet dla tych, którzy wydają się kontestować muzyczne święto przemysłu fonograficznego. Bycie na językach, choć często w negatywnym kontekście, świadczy jednak o zainteresowaniu Fryderykami. Muzycy, a zwłaszcza polscy muzycy, potrzebują uhonorowania, jest to ich dzień, w którym mogą poczuć się docenieni. Codzienność rodzimego muzyka usłana jest przeszkodami, negocjowaniem z klubami, słabą sprzedażą płyt, brakiem promocji w mediach, brakiem funduszy na teledyski i dobrą produkcję. Wykonawcy, którzy dobrze żyją z muzyki, to przecież nadal wyjątki. Jak już pojawi się dobra płyta, należy się wtedy szacunek - chociażby tylko w postaci statuetki.

Czy tylko aby trafiają one we właściwe ręce? Tu dyskusja jest zażarta. Zakończona 19. edycja Fryderyków może przyniosła rozczarowania, ale tylko nominowanym, którzy nie otrzymali statuetki. W tym roku po raz pierwszy Fryderyki były przyznawane w zmienionej formule, zmniejszona została liczba kategorii. Zabieg miał na celu odświeżenie formuły, ale tylko ją zawęził. Choć jest kilka kategorii, w ktorych przyznawana jest nagroda, to MUZYKA ROZRYWKOWA wzbudza największe zainteresowanie. Tak było i tym razem.

Statuetki otrzymali:

Album roku - T.Love "Old is Gold"

Utwór roku - Brodka "Varsovie"

Debiut roku - Mela Koteluk

Artysta roku - Mela Koteluk

Wspomniana odświeżona formuła nie daje możliwości ożywionej dyskusji na temat nagrodzonych artystów. Jak się im przyjrzeć, to każdemu nagroda się należała. T.Love nagrało porządną płytę i w dodatku mają jubileusz, Brodka kombinuje z muzyką, nie jest statyczna, choć biorąc pod uwagę popularność Luxtorpedy, to im należała się nagroda za "Wilki dwa". Mela Koteluk jest aktywna, raz dobrze zaaranżowana płyta, a dwa stała obecność w różnych kolaboracjach - ostatnio przy filmie "Baczyński".

Problem tkwi gdzie indziej - w ocenianiu zgłoszeń do nominowania. W kategorii MUZYKA ROZRYWKOWA o nominację do Nagrody Fryderyk 2013 da najlepszych płyt walczyło 181 albumów i 166 singli. O nominację dla najlepszego debiutu rywalizowało 58 artystów , a o nominację w kategorii Artysta Roku ubiegało się 359 autorów, kompozytorów, wokalistów i zespołów w muzyce rozrywkowej.

Wydaje się, że sporo, ale efekt zupełnie nie odzwierciedlający tego co się dzieje na rynku muzycznym, tylko tego co się dzieje na playlistach radiowych, ale to przecież nie ten Awards.

Dobrym posunięciem za to jest przyznanie nagrody za całokształt osiągnięć artystycznych w omawianej kategorii - jak najbardziej należała się dla Józefa Skrzeka.

Pominąć przy tej okazji należy realizację przedsięwzięcia - telewizyjny pokaz, pomyłki, stałych prezenterów, mowy - podziękowania. To już tylko otoczka mniej lub bardziej udana. Ważna jest muzyka, a ta w przypadku Fryderyków została zmarginalizowana z ogólnopolskiego wymiaru do blokowego podwórka. Cztery klatki schodowe, z każdej wybieramy mieszkańca. Mamy w Polsce scenę z debiutami, piosenkami, płytami, osobowościami, które wymagają wyciągnięcia na deski warszawskiej gali - tu jednak nie można zawężać się, biorąc za przykład Brit Awards, potrzeba koncepcji przystającej do naszych realiów - z naciskiem na te nurty, które są słuchane i rozwijają się. Inaczej FRYDERYKI ciągle będą sezonową imprezą - balem nad bale, pomiędzy wyborami miss i rozgrywkami Ligi Mistrzów, znaną zaledwie z nazwy, bo laureatów niestety zapomina się dosyć szybko, gdyż dużej części z nich nie kupuje się płyt, a zna tylko z radia.

Grzegorz Kasjaniuk