WYWIAD z SIECI: Jakimowski wraca z kolejnym niezwykłym filmem IMAGINE

materiały prasowe
materiały prasowe

Bardzo ciekawy wywiad w tygodniku "Sieci". Z Andrzejem Jakimowskim, reżyserem i producentem filmowym, rozmawia Jolanta Gajda-Zadworna. W piątek do kin wszedł nowy film Jakimowskiego "Imagine".

Kim pan jest: iluzjonistą, tropicielem uczuć, a może – jak w najnowszym projekcie „Imagine” – przewodnikiem?

Ja po prostu robię filmy.

Robi pan filmy, które zapadają w pamięć nie tylko polskim widzom. Namawia pan w nich do „Zmrużenia oczu”, pokazuje „Sztuczki” i zachęca, by sięgać do wyobraźni, nawet stawiając kolejny krok.

Od widza zależy czy to, co zobaczył na ekranie, zostanie z nim dłużej, czy stanie się jego osobistą przygodą. Zdarza się, że po zjedzeniu popcornu szybko zapomina o obrazkach, które migały mu przed oczami.

Od dziesięciu lat, kiedy do kin trafiło „Zmruż oczy”, skutecznie wprowadza pan widza w tę przygodę. Czy dla pana też wiąże się ona z mocnymi obrazami, od nich się zaczyna?

Chyba tak. Kiedy przymierzałem się do nakręcenia „Zmruż oczy”, wyobrażałem sobie zapadłą prowincję, na którą wygnany jest Jasiek (domorosły filozof, grany przez Zbigniewa Zamachowskiego – przyp. red.). Znam Polskę dobrze, jeżdżę sporo, więc miałem przed oczami taką mazurską zapadłą dziurę. Przy czym zapadłe dziury bywają bardzo piękne.

I miewają szeroki horyzont, co dostrzegli widzowie i docenili jurorzy, przyznając „Zmruż oczy” Główną Nagrodę w San Francisco czy Specjalną Jury za zdjęcia, kostiumy i reżyserski debiut w Gdyni.

Ciekawe rzeczy dzieją się czasem w miejscach, w których się ich nie spodziewamy.

Nie bez powodu wspominam obrazy, które zostają z widzami na dłużej. W „Zmruż oczy” był to m.in. orzeł wzbijający się w powietrze z metalową bańką, w „Sztuczkach” – mknący po wałbrzyskich ulicach motocykl, a w „Imagine” – szklanki napełniane wodą „na słuch” albo wielki statek w panoramie Lizbony. Symboliczne bywają te pana filmy.

Jeśli te obrazy działają z dużą siłą, to mogę być tylko zadowolony, ale nie ja, a widzowie, nadają im dodatkowe znaczenia.

Skąd wziął się orzeł na uwięzi?

Z życia. Kiedy mój ojciec wyprowadzał się z leśniczówki pod Lwowem, z rodziną i całym dobytkiem, wziął ze sobą młodego orła, który przez jakiś czas się u nich kurował. Żeby nie spadał z wozu i nie stała mu się krzywda, przywiązali go do jednego z garnków. Kiedy jednak fura wyjechała z lasu w pole, orzeł poczuł podmuch wiatru, rozłożył skrzydła i wzbił się razem z wielkim baniakiem u nogi. Było to zarazem niezwykłe, zabawne i dziwne. W każdym razie nikt się tego po nim nie spodziewał. W kinie często opowiada się rzeczy, które są skrojone tak, by wyglądały jak w życiu, ale jadą papierem na odległość. Są schematyczne, płaskie i najczęściej ponure. Epatują przemocą, a życie takie nie jest. Bywa okrutne, ale też wzruszające i radosne. Kiedy widzę wokół siebie ciekawe rzeczy, po prostu po nie sięgam.

(...)

„Imagine” może zaskoczyć nie tylko wiarygodną aktorską parą. Mocno wybita sfera dźwięku burzy przyzwyczajenia widzów.

Wykreowanie tej warstwy wymagało od Jacka Hameli pewnej ręki i pasji. Pozwoliło wypełnić świat niewidomych bohaterów elementami, które, jak sądzę, także z perspektywy widza warto odkryć. To film o odkrywaniu radości życia i samych siebie. Dlatego tak zaciekawił mnie ten temat.

Ian, niekonwencjonalny instruktor, przyjeżdża do prestiżowego lizbońskiego ośrodka dla niewidomych, by uczyć pacjentów orientowania się w przestrzeni…

Przede wszystkim uczy ich myśleć. Jeżeli opowiadając tę historię, położylibyśmy nacisk na echolokację, czyli metodę, w której za pomocą klaskania, a następnie odbicia dźwięku od przeszkód, można poruszać się w przestrzeni, byłoby to za mało. Myślę, że „Imagine” proponuje więcej. Wypełnia pan ciasne kadry całą gamą dźwięków – stuków, szurań, szmerów, brzęczeń, skrzypień, plusków i szelestów. Po raz pierwszy w kinie miałam wrażenie, że to nie obraz jest najmocniejszym przekazem. Chcieliśmy takie wrażenie wywołać, ale są też w „Imagine” plany totalne, obejmujące całą panoramę Lizbony. Wciąż uważam, że obraz w kinie jest najważniejszy, ale żeby w pełni mógł zagrać w naszej wyobraźni, trzeba ją obudzić.

Jak to zrobić u kogoś, kto nie może zobaczyć?

Całkiem naturalnie, bo przecież postrzegamy rzeczy umysłem, a nie tylko oczyma. Gdyby nie nasz mózg, który dokonuje korekty wrażeń i odwrócenia soczewkowego obrazu, widzielibyśmy się teraz do góry nogami. My staramy się dotrzeć do sedna, przekazać go, a nie pokazać. Na co dzień przesuwają się nam przed oczami masy obrazkowych śmieci – od porannego włączenia komputera, przez ekran komórki, strony gazet, po tło migające w drodze do pracy i z powrotem. Mamy szczęście, gdy potrafimy z tej lawiny wybrać to, co ma dla nas znaczenie, sens. Ufam, że tak dzieje się w „Imagine”. Dodatkowo tym, którzy widzą, dajemy w tym filmie obraz pięknego, słonecznego miasta. Cieszę się, że przyniesiemy go widzom razem z wiosną, która tak długo nie chciała przyjść. Zależało mi, by historię Iana i Evy pokazać w okolicznościach dających wytchnienie. Mówimy przecież o poważnej ułomności, jaką jest brak wzroku, ale to nie powód, by pogrążać się w smutku i niemocy. Nasz film, zwłaszcza w końcówce, jest radosny, ma nawet komiczne sceny. To było dla mnie ważne, bo takie właśnie, niejednorodne jest życie.

(...)

Cała arcyciekawa rozmowa z Andrzejem Jakimowskim w tygodniku "Sieci"

Andrzej Jakimowski. Jeden z najciekawszych współczesnych polskich reżyserów i zarazem producentów. Rocznik 1963. Choć film pasjonował go od wczesnych lat szkolnych, najpierw ukończył filozofię na Uniwersytecie Warszawskim. W pracy magisterskiej zajmował się Freudowską analizą marzeń sennych. Reżyserskie szlify zdobył na Wydziale Radia i Telewizji Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach. Nim zadebiutował w 2003 r. pełnometrażowym fabularnym „Zmruż oczy”, dał się poznać jako twórca filmów dokumentalnych (m.in. „Miasto cieni”). „Zmruż oczy” zrealizowane przez niezależną (złożoną z członków ekipy) firmę producencką obejrzało blisko 100 tys. widzów. Film nagrodzono m.in. na festiwalach w Mannheim, San Francisco, Gdyni. Dostał kilka statuetek PNF Orzeł i Paszport Polityki. „Sztuczki” z 2007 r. również mają na koncie kilkanaście nagród, w tym z MFF w Wenecji Nagrodę Europa Cinema dla Najlepszego Filmu Europejskiego. „Imagine” jest trzecim pełnometrażowym fabularnym obrazem reżysera i pierwszym zrealizowanym po angielsku. Na Warszawskim Festiwalu Filmowym nagrodzono go za reżyserię w Konkursie Międzynarodowym. Otrzymał też Nagrodę Publiczności.

Autor

Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych