ZAREMBA: Akcja pod Arsenałem– ważny film dla Polaków. Dla mnie podwójnie

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
screenshot z YouTube
screenshot z YouTube

Bajdurzenia doktor Elżbiety Janickiej na temat „Kamieni na szaniec” dotknęły mnie jak prawdopodobnie każdego w miarę świadomego Polaka. Ale emocje są tym większe, że te trzy postaci: Alka, Rudego i Zośki są dla mnie ważnymi postaciami wczesnej młodości. Możecie mnie uznać za dziecko popkultury, ale mniej nawet z powodu książki (choć naturalnie mama mi ją podsunęła). Bardziej z powodu filmu „Akcja pod Arsenałem”.

To jest film z 1978 roku i ja go obejrzałem od razu – byłem wtedy w ósmej klasie podstawówki. Pamiętam gigantyczne wrażenie. To nie jest film o szczególnie wymyślnej fabule, ale ma wyjątkowy dar budzenia sympatii dla bohaterów i oddawania szczegółów życia w okupacyjnej Warszawie.

Mistrzem takiego szczegółu, i również mistrzem budowania postaci sympatycznych, z którymi można się utożsamić, był reżyser Jan Łomnicki. Bynajmniej nie człowiek ówczesnej opozycji, pierwsze odcinki jego kultowego serialu „Dom” przy całej zręczności w prowadzeniu postaci i budzeniu sentymentów, przesycone były półprawdami zgodnymi z peerelowską poprawnością. Ale najwyraźniej miał dar boży. Dar odczuwania wspólnie z własnym narodem. Ten dar widać w „Akcji pod Arsenałem”.

Pamiętam, jak po tym filmie wybucham w rozmowie z rodzicami tyradą pełną pretensji do mojego własnego pokolenia (mam wtedy 15 lat). Że zajmują je tylko błahe rzecz, że potrafi się tylko śmiać z tego, co ważne, podczas gdy tamci chłopcy... Ale przecież za dwa, trzy lata przynajmniej część tego mojego pokolenia zaangażuje się w wyzwania jak na swoje czasy bardzo dramatyczne – w Sierpień, w NZS, w „Solidarność”, w konspirację. Nie mam na to żadnych dowodów, ale przeczuwam, że i ten dramatyczny okupacyjny obraz odegrał tu jakąś rolę. Nawet jeżeli odłożył się tylko w naszej podświadomości, z filmami tak czasem bywa. Mam jeszcze jedno wspomnienie. Zośka, Rudy, Alek to są dla mnie tamci aktorzy: Konarowski, Gajewski i Morawski. Nie stali się potem wielkimi gwiazdami, choć byli i są solidnymi aktorami. Ale wtedy mieli do odegrania jedną ważną rolę i wywiązali się z niej bez zarzutu. Byli naturalni, przekonujący. Byli wiarygodni, choć wiem, że powiedzenie tego o aktorach można podważać.

Przynajmniej jeden z nich potwierdził to zresztą całkiem niedługo potem. Pamiętam swoją wizytę w jakimś kościele przy okazji Tygodnia Kultury Chrześcijańskiej, jeszcze przed rokiem 1980, te imprezy to było w Warszawie ukochane dziecko Prymasa Wyszyńskiego. I oto sprzed ołtarza mówią do nas znani polscy aktorzy. Mówią językiem poezji: romantycznej, religijnej.

Jednym z nich był Mirosław Konarowski, wtedy bardzo młody aktor, świeżo po szkole teatralnej. Ja wiem, że występ aktora w kościele dziś nie kojarzy się z niczym szczególnym. Ale wtedy wydawał się ewenementem. To były czasy, gdy będąc na obozie organizowanym przez moją parafię, mówiliśmy do księdza: wujku. Kościołowi nie wolno było niczego takiego organizować. Nie prześladowano religii, ale bliskie związki z nią nie pomagały w karierze. Więc patrzyłem na tego Konarowskiego z zadziwieniem. Był bardziej „nasz” niż „ich”. Moja mama powiedziała: Może on jest naprawdę taki jak Zośka.

To wszystko spowodowało, że „Akcja pod Arsenałem” jest dla mnie nie podwójnie, a potrójnie ważna i bliska. Do dziś nie wytrzymuję napięcia, kiedy Rudy jest aresztowany. Do dziś marzę żeby go uwolnili, choć przecież wiem doskonale, jak to się skończy. Jan Łomnicki pewnie nawet nie przeczuwał komu i co ofiaruje.

Piotr Zaremba

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych