Jeden z najwybitniejszych żyjących reżyserów Terrence Malick, który w ciągu 40 lat kariery zrobił zaledwie 7 filmów zaprezentował swoje nowe dzieło. Okazuje się, że „To The Wonder” może być najbardziej chrześcijańskim filmem reżysera „Drzewa życia” i Cienkiej czerwonej linii”.
"To The Wonder” ( “Buszujący w zbożu”) jest jak zwykle filmem wielowymiarowym. Trudno jest streścić jego akcję, co każdy widz po seansie „Drzewa życia” musi zrozumieć. Tak jak w przypadku poprzedniego filmu reżysera, tym razem Malick zebrał doborową obsadę na czele z Benem Affleckiem, Olgą Kurylenko, Rachel McAdams i Javierem Bardenem w roli wątpiącego księdza.
Film już podzielił publikę, która miała okazję go obejrzeć. Zupełnie niekonwencjonalny sposób realizacji powoduje, że widzowie albo zachwycają się nowym dziełem twórcy „Badlands”, albo je fanatycznie wręcz zwalczają. Ciekawą recenzję filmu można przeczytać we wpływowym w środowisku chrześcijan The Christian Post. Emma Koonse zauważa, że Malick zrealizował błyskotliwy film o odwiecznych pytaniach pojawiających się w głowie chrześcijanina. Zdaniem recenzentki bohaterowie filmu zmagają się z moralnymi dylematami, które mogłyby się pojawić w czysto chrześcijańskich utworach artystycznych.
Terrence Malick wyraźnie w ostatnich latach zadaje coraz więcej egzystencjalnych pytań. Podobnie było w przypadku „Drzewa życia”, za które dostał on Złotą Palmę w Cannes. Pisałem w swojej recenzji filmu kilka lat temu, że każdy z filmów Malicka jest małym arcydziełem, i wszystkie mają pewną wspólną cechę. Wszystkie dotykają egzystencjalnych problemów i zadają niezwykle bolesne pytania. Jednak każdy z nich robi to w sposób specyficzny. W „Badlands” Malick pokazał realistyczną historię Bonnie i Clyde, która z perspektywy „Urodzonych Morderców” Stone’a może razić pewną gładkością ( aż strach pomyśleć jak znieczuleni jesteśmy na przemoc), ale przy słynnym komiksowym filmie Artura Penna jest wciąż ciosem między oczy. W przeciwieństwie jednak do postmodernistycznego filmu Stone’a i bajkowego westernu Penna, debiut Malicka dotykał głębszych aspektów mroków duszy współczesnego człowieka, odkupienia winy i nieuchronności kary.
Podobnie wygląda jego „Cienka czerwona linia”- dychotomiczny obraz demonów wojny i piękna natury japońskich wysp podczas wojny na Pacyfiku, który dzięki połączeniu „ognia i wody” pokazuje rozmiar piekła ludzkiej wojny toczonej na ziemi stworzonej przez Boga. Malick powolne celebrowanie natury zderza z codziennym życiem amerykańskich żołnierzy. Ten film to przejmujące pytanie o sens naszej egzystencji. „Cienka czerwona linia” to najbardziej metafizyczna wizja wojny w kinie. Teraz metafizyka i miłość do natury, która jest przedstawiana przez reżysera jako dowód na istnienie Boga, spotkały się w „Drzewie życia”.
Czy tak samo będzie w „To The Wonder”? ”Drzewo życia” ocierało się o kicz. Przepływało z płycizn do nadzwyczajnej głębi. Najnowszy film Malicka jest natomiast w opinii większości krytyków jeszcze dziwniejszy niż jego poprzednie produkcje. Twórca „Podróży do Nowej Ziemi” jest jednym z ostatnich wielkich wizjonerów kina, którego filmy są na tyle charakterystyczne, że nie trzeba ich nawet podpisywać jego nazwiskiem. Po śmierci Stanleya Kubricka, który takimi samymi środkami umiał odpowiedzieć tak różne od siebie historie jak te przedstawione w „Full Metal Jacket”, „Oczach szeroko zamkniętych” czy „Lśnieniu”, Malick jest jedynym reżyserem, który pracując z wielkimi gwiazdami i za wielkie pieniądze, robi kino w 100% autorskie i wyjątkowo plastyczne. Jego najnowszy film zadebiutuje na naszych ekranach we wrześniu. Jest na co czekać.
Łukasz Adamski
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/247780-malick-zrobil-chrzescijanski-film-to-the-wonder-zachwyca-chrzescijan
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.
