Otwieramy nowy cykl. Po „Niedzielnych kazaniach o popkulturze” brata Marcina i „Szafie Majewskiego” swoje propozycje przedstawi Łukasz Adamski. Nie zawsze polecane przez naczelnego wNas.pl filmy będą pozycjami wybitnymi. Autor zajmie się w rubryce mało popularnymi dziełami, które z różnych względów warto obejrzeć. Czasami dla muzyki, czasami dla jednego aktora albo tylko jednej sceny. Co więc pójdzie na pierwszy ogień?
„44 Inch Chest”. Film w Polsce zupełnie nie znany. Jakiś czas temu brytyjski obraz Malcolma Vencille był pokazywany przez jeden z tematycznych kanałów. Nie został w Polsce nawet wydany na DVD, ani nie pokazują go popularne filmowe kanały. Jest to zaskakujące bowiem występuje w nim absolutna czołówka brytyjskich aktorów na czele z Rayem Winstonem, Tom Wilkinson, Johnem Hurtem, Stephenem Dillane i Ianem McShanem. Wszyscy dają popis wielkiego aktorstwa choć film ogólnie zawodzi. Krytycy w Wielkiej Brytanii nie byli zresztą dla debiutu Vencille łagodni.
Akcja „44 Inch Chest” jest, hmm jakby to określić, boleśnie prosta. Gangster Colin Diamond (Winstone) zostaje zostawiony przez żonę. Załamany nerwowo razem ze swoimi kompanami porywa z restauracji kochanka żony, który zostaje przewieziony do starego domu. Czwórka przyjaciół opuszczonego twardziela: Peanut ( Hurt), Meredith (McShane), Archie (Wilkinson) i Mal (Stephen Dillane) ma najróżniejsze pomysły co zrobić z kochankiem żony przyjaciela. Torturować przed śmiercią? Zabić od razu? Przesłuchać i…( oczywiście) zabić? Zostawiają w końcu kochanka Colinowi, by ten dowiedział się dlaczego jego ukochana żona postanowiła opuścić wygodne życie "damy" dla „robola”. Jaką rozwścieczony mąż podejmie decyzję? Nie jest to najistotniejsze w angielskim filmie. Nie mniej istotne od rozmowy Colina z kochankiem żony jest to co dzieje się za drzwiami „sali sądowej”.
W czasie, gdy Colin „przesłuchuje” więźnia, pozostali kompani prowadzą ożywioną dyskusję na najróżniejsze tematy. Tak się składa, że Meredith (McShane niemal tak genialny jak w „Deadwood”) jest otwartym gejem. Peanut to zaś skrajny homofob. Ich rozmowy może nie dorównują tym spod ręki Quentina Tarantino albo Martina McDonagha, jednak i tak zapadają w pamięć. Jest to głównie zasługa aktorów, których nazwiska mówią w końcu same za siebie. Trudno spodziewać się by ikony brytyjskiego kina zeszły poniżej pewnej formy. W tym filmie jest ona natomiast szczytowa. O wielkości intrygującej czwórki może świadczyć fakt, że stworzyli doskonałe role w filmie, który absolutnie doskonały nie jest.
Nie chce zdradzać Państwu całej fabuły filmu, którego twórcy mieli aspiracje by równać się z Davidem Mametem. Jest ona w pewnym stopniu zaskakująca, choć trzeba przyznać, że jej twórcy nie wyszli jedynie poza aspirację bycia copycatem twórcy „Domu gry” i „Glengarry Glenn Ross”. Nie ta liga, nie ten poziom pióra i umiejętności reżyserskich. Nie dostajemy od twórców ani zadziorności „Sexy Beast”, ani luzu Guya Ritchie. Jednak jest w tym filmie kilka scen, które powodują, że może on spokojnie stanąć na półce z szanowanymi przez nas dziełami kinematografii. W mojej autorskiej rubryce znajduje się on nie tylko z powodu fantastycznych kłótni Peanuta i Mereditha i przepysznie cierpiącego Colina. „44 Inch Chest” ma jedną z najgenialniejszych scen otwarcia jaką widziałem w kinie. Oglądając film na DVD nie odmawiam sobie przyjemności przewijania jej w nieskończoność. Takich rozwiązań w filmie jest kilka. I dlatego właśnie nieznany w Polsce „44 Inch Chest” otwiera rubrykę Łukasza Adamskiego, która, mam nadzieję, zaskoczy Was niejednokrotnie.
Łukasz Adamski
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/247761-z-kolekcji-nieznanych-filmow-adamski-przedstawia-44-inch-chest