Nominowane do Grammy trio Paramore z charyzmatyczną wokalistką Hayley Williams, prezentuje czwarty studyjny krążek. Krążek, który jest odwróceniem się od dotychczasowej twórczości zespołu i spojrzeniem w przyszłość. Czy muzyka grupy z biegiem lat będzie łagodnieć?
Czwarta płyta zespołu z Tennessee nazywa się „Paramore”. To tak, jakbyśmy mieli do czynienia z debiutem, choć jest to już czwarta płyta w dorobku. Trio z Tennessee chce w ten sposób podkreślić, jaką drogę zamierza obrać w przyszłości, co będzie definicją jego stylu. Ma on być wypadkową brzmieniowych doświadczeń z przeszłości, mniej oparty o nowoczesne technologie i zarazem oparty na nowoczesnym, współczesnym graniu.
_Paramore - Still Into You_
Czy to oznacza, że Paramore rezygnują z buntu, który charakteryzował ich debiut z 2005 roku - „All We Know Is Falling”? Zdecydowanie tak. Chociaż w teledysku „Now” promującym nową płytę, Paramore wyglądają na buntowników, to jednak nad koktajle Mołotowa przekładają znak pokoju - za wszelką cenę. Co spowodowało, że wokalistka Hayley Williams zmieniła swój image? Nie jest już grungeowym dziewczęciem miotającą się w czterech ścianach własnych marzeń i lęków, jak w utworze „Ignorance” z płyty „Brand new eyes” z 2009 roku. To postrzeganie z innej perspektywy nabrało konkretów, nie jest już zamglone, a miotanie zamieniło się w przemyślany performance. Tak jak wizualnie uszlachetniła się Williams, tak też odmienili się pozostali muzycy. Jeremy Davis i Taylor York stali się hipsterami. Paramore nie są już goniącą w lesie przed wyimaginowanymi lękami i tęsknotami grupą emo przyjaciół, tylko artystyczną bohemą - w każdym razie tak chcą być postrzegani.
Bliżej im teraz do indie rocka, niż pop punku. Czy taka zmiana zostanie zaakceptowana przez nastoletnich fanów, którzy od czas premiery pierwszej części kinowej sagi „Zmierzch” byli ich odbiorcami? Widzowie dorastają, razem z nimi chce dorastać zespół, towarzyszyć w dojrzewaniu fanom, by nie zapomnieli swoim zespole.
_Paramore - Decode_
Niełatwe zadanie osiągnięcia muzycznej przemiany Paramore podjął się producent Justin Meldal-Johnson. Ma on na swoim koncie współpracę z wymagającymi wykonawcami jak Beck, Nine Inch Nails, Tegan And Sara czy M83. To twarda szkoła, która nakazuje wyciąganie z muzyki jej esencji, emocji i ducha, a nie tylko bazowania na technologicznych smaczkach.
_Paramore - Now_
Na pierwszego singla promującego płytę wybrano piosenkę „Now”. Nawiązanie do przeszłości w obrazie i ukazanie przyszłości w dźwięku. Czy fani Kupią tę zapowiedź przemiany? Zespół ryzykuje, ale ma też do tego podstawę. Dobrze sprzedające się poprzednie płyty i nagrody branżowe. Album „Riot!”, to platyna w USA i nominacja do Grammy dla najlepszego nowego zespołu. „Brand New Eyes” - złoto w USA i nominacja do Grammy za piosenkę „The Only Exception”.
Paramore nie czeka na akceptację, pewni sukcesu ukazują już prawdziwe, nowe „ja”. Drugi singiel „Still Into You”, to hipserska zabawa, z charakterystycznym riffem, ale bez gniewnych spojrzeń. Bim, bam, bom… Zabawa trwa. Sukces zapewniony, Hayley Williams w dobrej formie, pewna i nawet bezczelna z odcięciem się od swojej przeszłości. To trochę tak, jakby Kurt Cobain nagle zrobił „tapirę” i założył siateczkowy, obcisły t-shirt. Jemu by to nie uszło, jej uchodzi. Nie jest to zarzutem,bo żeby być ciągle na topie, trzeba ewoluować. Zmiany ugruntowują pozycję - ważne tylko, żeby nie zaczęły uciskać samego zespołu.
Dobrą grę sekcji rytmicznej zapewnia zaproszony gość Ilan Rubin, który nagrał w studiu partie perkusji, współpracował wcześniej z Nine Inch Nails, Lostprophets oraz Angels & Airwaves. Płyta miała premierę 8 kwietnia.
Grzegorz Kasjaniuk
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/247744-paramore-rezygnuja-z-buntu-i-patrza-w-przyszlosc-recenzja