Któż z nas nie lubi filmów o Dzikim Zachodzie, pełnych bohaterów. Złych i dobrych postaci. Westernów o walce dobra ze złem. Człowiek ma w sobie naturalne pragnienie dobra, wolności i piękna. Nikt nie lubi, kiedy ta wolność zostaje ograniczona. Co by się z nami działo, gdy ktoś zaczął nas ograniczać? Zabraniać ubierania się nam w określony sposób, i karać grzywną za pewne pozdrowienia? Czy siedzielibyśmy spokojnie przyjmując każdy nowy pomysł? Czy może krew w naszych żyłach by zawrzała i zaczęlibyśmy bronić naszej wolności?
Na ekrany naszych kin wchodzi film niezwykły "Cristiada". Trudności z wejściem na ekrany kin wskazują, że chyba tematyka filmu nie jest za bardzo popularna w branży. Jednak film pojawia się i zaskakuje tematyką. Historia est magistra vitae, mówi stare przysłowie. Warto więc wpatrzyć się w ten obraz i czegoś się nauczyć.
Meksyk lata 20. Prezydent Plutarco Elias Calles, mason, socjalista nie bez znaczenia nazywany antychrystem wprowadza zdecydowanie w życie prawo, którego celem jest represjonowanie Kościoła Katolickiego. Nie ukrywa swojego zamiaru zniszczenia tych wszystkich i tego wszystkiego co jest związane z Kościołem. Zakaz publicznego sprawowania kultu, zakaz noszenia stroju duchownego, zamykanie i grabienie kościołów. Jak sam powiedział do Francuskiego dyplomaty: „ Bez Mszy i sakramentów katolicy szybko zapomną o swojej wierze”. Czy mu się udało?
"Cristiada" jest historią dobrze opowiedzianą. Przez ludzi, którzy chcą coś przekazać. Robią to z pasją. Film odważny, bez kłamstwa, ideologii. Stawia sprawę na tyle ile jest to możliwe - obiektywnie. Ten meksykański obraz niezwykle inspiruje i budzi do myślenia. To film nie katolicki ale o katolikach. Nie ateistyczny ale o ateistach. Prawdziwy obraz pełen dramatu człowieka stojącego pomiędzy dobrem a złem. Film rozpoczyna się od następujących słów:
Między niebem a ziemią, między światłem a ciemnością. Między wiarą a grzechem. Leży tylko moje serce. Leży tylko Bóg i moje serce!
Słowa, które jak echo będą przewijać się przez historię zwyczajnych ludzi. Początek jest mocny. Świadectwo krwi księdza na oczach młodego Jose. Mając szanse uciec - pozostaje wierny do końca. Ta postawa czyni z tego chłopca przyszłego bohatera pewnego swoich wyborów.
Następnie jesteśmy świadkami niszczenia śladów Boga w świecie. Palenie krzyży, strzelanie do figur. Jakby można było zabić Boga. Niezdarna i dramatyczna próba udowodnienia tego, że Bóg umarł. Dramat człowieka, który pragnie zatrzeć ślady swojego Stwórcy aby sam mógł decydować o tym co jest dobre a co złe. Czy się da?
Historia toczy się swoim rytmem. Twórca filmu bardzo mocno przedstawia fakty takimi jakie one są. To jest ogromny atut filmu. Rzeczywistość wiary i Boga jest obiektywna. Doskonałym dowodem jest postać generała Enrique Gorostiety Velarde ateisty, który staje na czele Cristeros, i z czasem zachwycony idealizmem i wiarą walczących o wolność doświadcza przebaczenia swoich grzechów i z serca woła „Niech żyje Chrystus Król”. Uczciwy ateista, który uczy moralności księdza. Możliwe? Jak najbardziej. Kiedy nie jesteś ideologiem i fanatykiem a słuchasz serca i używasz rozumu.
Drodzy czytelnicy zachęcam was do obejrzenia Cristiady. Bez względu na to czy jesteś wierzący czy nie. Czy jesteś katolikiem czy nie. Na pewno każdy z was odnajdzie się w tym filmie. Warto zobaczyć ten obraz aby uczyć się wiele z historii innych narodów jak walczyć o wolność serca i rozumu. Każdy człowiek chce być wolny. Warto zobaczyć co daje nam prawdziwą wolność...
Marcin Radomski OFMCap
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/247711-niedzielne-kazanie-o-popkulturze-warto-zobaczyc-co-daje-nam-prawdziwa-wolnosc