Cóż mogę napisać? Czekałem na nową serię od kilkunastu miesięcy. Tak, brakowało mi Hanka. Tak, brakowało mi hard corowego poczucia humoru Toma Kampinosa. Ekipa Hanka Moodego- Charlesa Bukowskiego XXI wieku wróciła w wielkim stylu. Znów dostajemy jazdę bez trzymanki. A to dopiero pierwszy odcinek.
Żadne słowa nie opiszą Californication tym, którzy nie mieli okazji się zetknąć od 2007 roku z nowatorskim serialem Showtime. Stacja przyzwyczaiła nas do tego, że jest niegrzeczniejsza wersją HBO ( „Rodzina Borgiów”, Kłamstwa na sprzedaż”), i nie przez przypadek jej rozkwit nastąpił wraz z niepoprawnym politycznie, ociekającym seksem serialem z Davidem Duchownym w głównej roli. Czy ten serial warto polecić każdemu? W żadnym wypadku. Rozumiem zarówno tych, którzy z całych sił gardzą libertyńskim tworem Kampinosa, jak i miłośników kalifornijskiej odysei dzieci rewolucji seksualnej. Ja, mimo całego mojego konserwatywnego nastawienie do świata, należę do drugiej grupy. Dlaczego? This is complicated- jak mówią Jankesi. Odrzucam „ideały” świata, w którym porusza się Moody. Walczę piórem ze zwolennikami takiego przebudowania naszego społeczeństwa. Jednak gdzieś tli się we mnie ( jak w każdym!) nutka hedonizmu, która każe mi pękać ze śmiechu w co drugiej scenie tego majstersztyku łamaczy wszelkich granic przyzwoitości. Jednak nie tylko ta nutka powoduje moje przywiązanie do serialu „Californication”.
Opowieść o wyzwolonych seksualnie ludziach, obracających się w kalifornijskim show biznesie jest bowiem podszyta ludzką tęsknotą do odwiecznych pragnień- stabilizacji, zaufania i poczucia rodzinnego bezpieczeństwa. Zarówno zblazowany pisarz Hank, jego pokręcony agent Evan, rozdarta nastoletnie córka Madaleine i piękna, pozornie stabilna była żona Karen poszukują tego samego- miłości, która determinuje ich całe życie. „Californication” tylko z pozoru jest serialem o dzikim seksie i życiu bez barier. W rzeczywistości produkcja Showtime to opowieść o braku odpowiedzialności dzieciaków ukształtowanych przez „naprawiaczy” świata z lat 60-tych. Jest to historia XXI wieczych hedonistów, którzy nie potrafią znaleźć szczęścia będąc „na dachu świata” stolicy rozrywki. Dlaczego? Bo sam seks i kasa nigdy nie zapewniają szczęścia. Widać to w każdym odcinku nadawanego od sześciu lat skandalizującego serialu. To tylko jeden z powodów, dla którego warto wejść do świata kalifornijskich „królów życia”. W tym serialu królowie zbyt często ( nie tylko dosłownie) są nadzy.
6 seria „Californication” zaczyna się zresztą od dramatu, jakim zakończyła się poprzedni szon. Samobójstwo jednej z kochanek Hanka, i próba zabicia jego samego, wynikła właśnie z moralnego rozbestwienia głównego bohatera. Wyzwolenie seksualne, seks bez zobowiązań i igranie z uczuciami skończyło się już nie tylko łzawym rozstaniem. Nowa seria, przy całym swoim komizmie i nieprzyzwoitym humorze, zaczyna się od emocjonalnej bomby, która określa klimat cały jej klimat. Czy będzie równie smakowita jak poprzednia? Z pewnością nie omieszkam wystawić jej ostrej oceny za kilka tygodni. Tym razem podejrzewam jednak, że będzie to ostania seria, a to oznacza poważny finał pogodni Hanka za szczęściem.
Łukasz Adamski
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/247671-hank-powraca-i-znow-jest-nieprzyzwoicie-smieszny-californication-6-recenzja
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.